-Teraz będę pisał do Ciebie smsy w nocy skoro mam Twój numer - powiedział.
-Uważaj, bo ja będę pisał reklamacje do Ciebie w nocy, że link nie działa.
No i się rozeszliśmy.
Godzina 22.45, wychodzę z pracy, dzwoni telefon. Dzwoni ten kolega. Odbieram.
-Słuchaj, jak chcesz to Cię podrzucę pod blok.
-A co ty jeszcze tu robisz? Późno już, wydawało mi się, że o 22 wychodziłeś z pracy.
-A miałem jeszcze kilka rzeczy do załatwienia. To co, wsiadasz?
-A nie będzie to problemem?
-Nie, no co ty.
-To gdzie jesteś? W budynku czy na parkingu?
-A odwróć się! To ja świecę na Ciebie tymi światłami.
Podjechał samochodem. Odniosłem wrażenie, że czekał na mnie, że wiedział, że wychodzę o tej a nie innej godzinie z pracy i wyjechał z parkingu i czekał pod wejściem. Po raz kolejny powiem, że to miłe z jego strony, ale coraz bardziej boję się, że to idzie w złą stronę. Nie uważam, żebym ja robił coś nie tak. Bardzo go lubię, często rozmawiamy ze sobą, namawiałem, aby startował na zastępce kierownika mojego działu (byłby przynajmniej zamiast tej ciążatej, która już oficjalnie jest na zwolnieniu lekarskim od wczoraj), zdarza nam się jeść wspólnie obiad w pracy, za każdym razem zagaduję, ale nigdy nie dałem mu powodów do tego, aby myślał, że mogłoby coś wyjść więcej (jeżeli się mylę to wypomnijcie to).
Jak wysiadałem z samochodu to powiedziałem, że będę musiał się jakoś odwdzięczyć i będę musiał zabrać go na piwo. Uśmiechnął się i powiedział, że "zrobimy to przy najbliższej okazji". :D
Dzisiaj zaczynam pracę o 14.00, jutro wolne, w piątek natomiast do 15 (i mam nadzieję, że tak wyjdę z roboty).
Muszę sobie zwalić. Niestety ostatnio jestem kuszony na wiele sposobów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz