poniedziałek, 28 grudnia 2015

Odchamianie part 5











Pierwszy raz - zestawienie.

Ta da dam, oto setny post na moim blogu. Owszem, biorąc pod uwagę ilość postów na blogach, które czytam to jest praktycznie wielkie NIC, ale i tak dla mnie to okazja do wzniesienia toastu, ponieważ jak zacząłem prowadzić bloga to nie miałem zapału, a potem jakoś tak się chęć znalazła i idzie do przodu.

Dzisiaj nie będzie podsumowań, nie mam jeszcze nastroju do tego, aby spisać to  wszystko co mi się udało, a co nie, co chciałbym zrobić w przyszłym roku. Jeszcze chwila.

W tym poście chciałbym poruszyć kwestię robienia coś po raz pierwszy (i nie, nie chodzi w tym o seks). Takie sytuacje są bardzo pamiętliwe.

Pierwsza jazda samochodem 
Jestem antysamochodowy, nigdy mnie auta nie kreciły, już prędzej lalki i zabawa w dom. Jednak osiągając pełnoletność, idąc za wszystkimi z klasy, zapisałem się też na kurs prawa jazdy. Poza tym chciałem to zrobić jak najszybciej, aby mieć po pierwsze spokój, a po drugie aby uniknąć okresowego prawa jazdy, o którym już wtedy się robiło. Moja pierwsza jazda samochodem była tragedią, sciągało mnie na pobocze, nie umiałem zapanować nad kierownicą. Ale po 40 minuttach byłem z siebie dumny. Inną sprawa jest to, że każda kolejna jazda powodowała bół brzucha i zły nastrój. Liczy się to, że dałem rade. I mimo, że tamten dzień, gdy pierwszy raz usiadłem za kierownica dla ionnych mógłby być porażką i powodem do drwin, dla mnie był zwycięstwem.

Pierwszy kontakt z pornografią
Pierwszy komputer dostałem w trzeciej klasie gimnazjum; biorąc pod uwagę komputery u innych w klasie byłem jednym z ostatnich. Jednak w ogóle mi to nie przeszkadzało, miałem świadomość tego, że komputer zajmuje czas i nie skupiłbym się na nauce (byłem kujonem - jak każdy nękany w szkole gej). Którejś soboty zrozumiałem, że tak naprawdę w wyszukiwarkę moge wpisać cokolwiek i to dostanę. Byłem sam w pokoju, wpisałem "gej/geje" i rzecz jasna pełno linków. Otworzyłem pierwszy - zwykła, prosta strona z galeriami. Otworzyłem pierwszą. Wtedy bardzo się podnieciłem. Oddech przyśpieszył. Nadal przed oczami mam to zdjęcię: dwóch facetów, jeden mlodszy, drugi starszy, obaj na siłowni, temu młodszemu przez spodenki wystaje kutas. Wpatrywałem się w to zdjęcie jak zahipnotyzowany. Oczywiście spuściłem się. Potem, choć to już inna kwestia, przestraszyłem się, że z rachunkiem telefonicznym przyjdzie spis stron internetowych jakie odwiedziłem i się wyda, że dziecko wchodzi na strony porno. Klękałem przed obrazami i się modliłem. Z perspektywny czasu wygląda to zabawanie, ale nadal czuje to ukłucie w serce jak przypomina mi się jaki strach mnie wtedy ogarnął. 




Pierwszy pocałunek
Lipcowy wieczór, słońce zachodzi, ciepły wiatr wieje, siedzimy przed naszym liceum na ławce. Wtedy pocałowałem się po raz pierwszy, z moją dziewczyną. Moje wrażenie: mokro. Tak wtedy pomyślałem, oraz że moja dziewczyna jest taka delikatna. Nie podnieciłem się wtedy, nie miałem jakichś fajerwerków w głowie. Z dwojga złego cieszę się, że z nią akurat się całowałem pierwszy raz a nie z jakimś poznanym gejem, który potem kopnął mnie w dupę. Nadal ciepło o niej myślę. Aktualnie mieszka z chłopakiem w Warszawie, chciałbym się bardzo z nią spotkać i powiedzieć o sobie i moim facecie. 

Pierwsze wyjście do klubu gejowskiego
Pamiętam ten wieczór, pamiętam jak jadę z kolegą autobusem z Pragi, jak jedziemy mostem przez Wisłę i patrzę na Pałac Kultury i Nauki oswietlony. Pamiętam barmana polewającego w Toro, pamietam tych facetów starszych stojących pod ścianą, pamiętam powrót. Mimo wszystko nie byłem w branżowym klubie tak czesto, częściej bawiłem się w Undergroundzie (ktoś pamięta?! Teraz tam jest wejście do metra), Medyku, Remoncie, Palladium.
 
Pierwszy papieros
Owszem, nigdy nie paliłem, takie jest moje stanowisko. Jednak.... gdy miałem chyba z cztery lata to zabrałem papierosy mojej mamy i podpaliłem jednego (nawet nie wiem jak mi się to udało), zaciagnałem się (o ile można to tak nazwać) i oddałem papierosa mamie mówiąc: masz, zapaliłem Tobie. Ta sytuacja, i potem moja prośba do mamy "albo ja, albo papierosy", spowodowały, że mama rzuciła palenie. Tak czy inaczej, papierosa miałem w ustach. Jednak nie lubię dymu papierosowego (ale już zapach niepodpalonych papierosów lubię).
Pierwsza praca
Empik, w centrum Warszawy. Sam sobie prace załatwiłem, pierwszy miesiąc pracowałem na full time łącząc jednocześnie dzienne studiowanie, drugi miesiąc już na pół etatu, trzeciego się zwolniłem. I ta pierwsza wypłata na konto (nie wiem jak teraz, ale wówczas w em-pi-ku było 10zł na rękę za godzinę). Dla mnie były to duże pieniądze. Praca w Empiku dała mi możliwość poznania ciekawych ludzi. Pamiętam jak przyszła do mnie Wanda Chotomska i chciała kupić ilustrowaną Księgę Dżungli. Sprawdziłem na półce, w systemie, brak, nie ma. A ona (z całym szacunkiem do niej): Czy Pan wie kim ja jestem? Ja muszę mieć tą książkę!  Pierwsze wrażenie jest tylko jedno. Przykro mi, ale Pani Wanda, mimo, że tworzy cudeńka, będzie w mej pamięci już tylko nadąsaną starszą Panią.
Pierwsza zdrada
A raczej uczucie bycia zdradzonym. Spotykałem się z takim jednym (uwaga: teraz prowadzi ćwiczenia z jednego z przedmiotów na Uniwersytecie Warszawskim - może to czytasz), wyjechałem do domu na wakacje i wówczas dostałem smsa, że poznał kogoś innego i chce z nim spróbować i że z nami to koniec. Poczułem się bezsilny, bez szansy na obronę, zdradzony.
Pierwsza prawdziwa miłość
I ta miłość właśnie trwa! Już sześć lat razem, z uśmiechem na twarzy i ze złościami rzucanymi w około, mając swoje wspomnienia, tworzymy zgrany zespół, oparty na miłości, zrozumieniu. Znamy się na wylot, nic nas nie jest w stanie zdziwić, a mimo wszystko nadal siebie pragniemy. Mamy takie same nałogi, mamy różne fobie, mamy ten sam pomysł na przyszłość. To była miłość od PIERWSZEGO wejrzenia. 


niedziela, 27 grudnia 2015

Powitanie.

Dopiero to zauważyłem.. Witaj WIOSENNY CHŁOPCU wśród obserwatorów mojego bloga!


Z górki, po świętach.

Wiem, wiem, uwielbiacie czytać co się u mnie dzieje, dlatego małe sprawozdanie, nudne jak święta, które już za nami (oczywiście to zdanie usłyszcie w swoich głowach z nutą ironii, bo przecież nie ma takich co chcą to czytać :)) )

1. Wigilia z moim facetem.

Od pierwszych naszych świąt w 2009 roku, co roku mamy swoją kolację, nazywaną wigilijna, z potrawami, zwyczajami, jakie być powinny 24 grudnia. Przyznać muszę, że duch świąt w tym roku mnie opuścił. Nie sprawiało mi tyle radości przygotowanie tego wszystkiego, nie chciało mi się planować, obmyślać. Stanęło nawet na tym, że prezentów nie robimy sobie. Kupiliśmy sobie po jajku niespodziance, położyliśmy pod naszą małą choinkę i po kolacji połknęliśmy narzekając, że zabawki są tandetne i wyrzuciliśmy je do kosza :) Niedzielę przed świętami spędziliśmy razem, pod znakiem naszej wigilii, w spokoju. Potem się pieściliśmy cmokając po całym ciele przez 40 minut, żeby kolejne 20 pieprzyć się dosyć głośno. I tak oto nasza wigilia minęła.



2. Wyjazd do domu i (szybki) powrót.

24 grudnia. Moja mama wyczekiwała mnie od rana, w domu byłem na 13, sama rodzicielka odebrała mnie samochodem od autobusu. Gdy wszedłem do domu, poczułem zapach świątecznego jedzenia, pomarańczy, gdy zobaczyłem nasza sztuczną choinkę (w tym roku była tylko mała, ponieważ dużej mama nie chciała ubierać, a to dlatego, że planowałem powrót do Warszawy z moim bratem ciotecznym, który wracał już.. 25 grudnia w południe, i to na znak protestu, że dziecko tak szybko ucieka), gdy zobaczyłem, że sąsiedzi krzątają się po ogrodach przed domem wieszając lampki i dekorując okna świecidełkami, przez moment przeszła taka ciepła iskra, tej, której brakowało. Przez chwilę poczułem ciepło świąt. Tak mi zostało już do końca pobytu. Kolację zjadłem tylko z mamą, na spokojnie, z uśmiechami na twarzy. Około 20 przyszedł mój chrzestny, zaprosił nas "za drogę", bo zjechała się do niech cała rodzina i tylko nas brakowało. Poszliśmy. I jak nie znoszę imprez rodzinnych, tak tamtego wieczora tego potrzebowałem. Ucieszyłem się, gdy wszystkich mogłem zobaczyć, wszystkich mogłem przytulić. Magia świąt była cały czas w powietrzu. Mój chrzestny, który nie darował mi tego, że nie wypiłem z nim na chrzcinach z początku grudnia, postawił wódkę i nie miałem wyjścia. Nie akceptuję picia alkoholu w wigilię (do przyjęcia jest wino, ale nie po to aby się upić, a po to aby rozgrzać się w zimowy wieczór), ale wszyscy wiedzieli, że wracam kolejnego dnia, nie miałem wyjścia. Wypiłem 10 kieliszków, rzecz jasna upiłem się. Gdy byłem wśród rodziny to trzymałem się, aby jakoś to wyglądało, ale gdy wróciłem do domu i położyłem się do łóżka, to poczułem jak się upiłem. Nawet pisałem jakieś głupoty do jednego z kolegów :) 


W Warszawie byłem pierwszego dnia świąt, o 15. Mój facet się ucieszył, resztę wolnego spędziliśmy razem (mój mąż pochodzi z Warszawy). Wracałem z bratem samochodem. Brat oczywiście nie wie, że jestem gejem, więc gadaliśmy o laskach, o tym, że zależy im tylko na miłości i  wszystkie chcą się wiązać, szukają męża. Mój brat opowiadał o tym jak spotyka się z jakąś koleżanka tylko na seks, że ona chce takie romantyczne wieczory, a on ma chęć tylko na seks. Zdradziłem mu sekret tego, aby było po jego myśli. Sekretem jest... rozmowa. Czy mówimy o chęci tworzenia związku, czy o ruchaniu się dla przyjemności, we wszystkim ważna jest rozmowa i ustalenie granic. Ot cała filozofia.

Dodać też muszę, choć to woła o pomstę do nieba, bo jak to, przecie to rodzina, ale jak jechaliśmy tym samochodem to czasami zerkałem na to jak układają się mu spodnie, widziałem jak kutas i jajka chcą mu się wyrwać z tych dzinsów. No co, nie umiałem się powstrzymać. Mam w głowie głęboko schowane takie wspomnienie z dzieciństwa, gdy mój brak biega bez koszulki po podwórku i jest tylko w takich krótkich czerwonych spodenkach. Gdy usiadł wtedy obok mnie pogadać to przez nogawkę wystawały jego białe gacie. Już wtedy mój mały gejowski mózg wiedział na co patrzeć, wtedy zabrakło mi tchu, bo bardzo mi się to podobało. 

3. Kolega i zdjęcie.

Gdy w czerwcu popsuł mi się telefon to straciłem numer do takiego jednego kolegi geja. Nie jest moim przyjacielem, nie uważam go za takiego, może kiedyś tak było, ale już nie. Zbyt bardzo nie podoba mi się to jakie ma podejście do świata. Napisał do mnie życzenia, odpisałem, od razu też zapisałem sobie jego numer, w końcu po awarii telefonu straciłem. Gdy wróciłem piany od rodziny z wigilii zerknąłem do telefonu. Napisał smsa, odpisałem, zapytałem go jak się żyje. Po chwili dostaje mmsa, zdjęcie kutasa, z pracy (jest ratownikiem medycznym i akurat w wigilię miał dyżur), tak nagle, bez uprzedzenia. Nie wiem o co mu chodziło. Dopisał: "jakie masz fantazje?". Rzygać mi się chciało, obrzydzenia dostałem do tego człowieka, od razu go zablokowałem.

4. Trójkąt.  

Jako normalny związek szczerze rozmawiamy ze sobą, mówimy o swoich potrzebach, o tym co nas irytuje, co nas podnieca. Po raz kolejny wrócił temat trójkąta. Ja, mój facet z resztą też, bronimy się przed tym, ale jednocześnie fantazjujemy o trójkącie. Gdy byłem singlem i jakaś para mówiła o trójkącie, to z miejsca tacy ludzie byli skreśleni w moich oczach. Przecież jak można z kimś innym uprawiać seks?! Teraz, mając 26 lat, moja krytyka zmniejszyła się, nauczyłem się nie oceniać ludzi. Teraz wiem, że trójkąt to nieco bardziej złożona kwestia. W jednym się zgadzamy z moim facetem: obaj jesteśmy w stanie przygarnąć kogoś do związku, do życia ograniczonego do naszej trójki. Nie chcemy kogoś, kto będzie tylko od seksu, chcemy kogoś do rozmowy, do wspólnego wspierania, tworzenia codzienności. I tu zaczynają się schody, ponieważ wszyscy kojarzą trójkąt jako jebanie i nic więcej. Ja jestem w stanie pokochać kogoś jeszcze, z wzajemnością, bez zmniejszenia miłości do mojego partnera. Jednak nie ma wiele osób, które są w stanie być tak open minded i są gotowe na takie życie. Uwielbiam seks, lubię pornografię, mam chęć na coś nowego, na życie w trójkącie, zamkniętym. 





We wtorek praca, powrót do rzeczywistości. Sylwester w domu, z moim facetem. Dzisiaj kupiliśmy szampana, ale przyznać muszę, że chodzi za mną i tak nosze się z tym, aby go nie otworzyć.

Pisałem już tutaj, że mam tylko przystojnych kolegów gejów. W święta zdjęcie jednego z nich pokazałem mamie - jej zdanie było takie samo. Arturze Grey, gdyby wszystko było łatwiejsze, byłbyś już w tej rodzinie. Aprobatę mojej mamy masz, z reszta dużo o Tobie mówiłem. Lubię siedzieć wieczorem z moją mamą i opowiadać o moim facecie, pokazywać nasze zdjęcia czy filmiki z naszych wypadów na miasto. Teraz zacząłem etap zaznajamiania mojej mamy z naszymi kolegami "z branży". Chce aby miała świadomość, że można mieć przyjaciół wśród innych gejów i nie kończy się to seksem.


 I tutaj postawię kropkę, KONIEC KOŃCÓW. 


Zbliża się 31 grudnia, czas podsumowań (nie znoszę!!!), będę musiał zrobić takie jedno małe, ale to już w następnym poście.






czwartek, 24 grudnia 2015

Życzenia.

Broniłem się przed tym, ale uznałem, że być powinny. Życzenia.

Dla wszystkich czytających, zaglądających, tych regularnie i przypadkowo, chciałbym życzyć trzech rzeczy:
1. zdrowia,
2. poczucia bezpieczeństwa,
3. świadomości, że jest się pięknym inside/outside, bez znaczenia kto co mówi i co o nas myśli.






piątek, 18 grudnia 2015

Aktualizacja. Kawa. Kartka.

Na początek dwa słowa wyjaśnienia dotyczące poprzedniego posta. Po tym jak dostałem stanowisko w centrali firmy, dział HR mojego sklepu postawił mi ultimatum: albo wybieram tamto stanowisko w centrali, albo zajmuje to kierownicze w sklepie. Nie godzą się na to abym zajmował dwa stanowiska, tym bardziej, że nie wyobrażają sobie, abym mógł tutaj w sklepie być na mniej niż pełny etat, że takie są wymagania co do kierownika zespołu. 

I tak szybko jak dostałem tamto stanowisko, tak równie szybko musiałem z niego zrezygnować :) Co nie zmienia faktu, że podbiło mi to level up w mojej samoocenie.

Święta, święta... Owszem, mają swój urok, ale jak zaczynam się nad tym wszystkim zastanawiać to ogarnia mnie płacz. I niby to takie radosne święta, pełne prezentów, jedzenia, gości, to ja o tym wszystkim zapominam a przed oczami widzę biedne dzieciaki bez prezentów, rodziny, które nie mają za co wyprawić świat, mają kawałek najtańszej ryby i widzę rodziców, którzy próbują robić przed dzieciakami dobrą minę do złej gry. Może naiwny jestem, może zaraz ktoś powie, że pewnie tak bywa tylko w patologicznych rodzinach, albo inny argument "że nie mają pieniędzy bo nie chce im się do roboty iść", ale mi najbardziej jest szkoda tych dzieciaków, które chłoną to wszystko, a potem, będąc dorosłym człowiekiem, swoje złe wspomnienia, będą próbowali maskować w ten "magiczny czas", siedząc przed stołem już jako pełnoletni obywatele i próbując z nawiązką dać swoim dzieciom tego czego nie mieli sami.

W tym roku kompletnie nie czuję tych świat. Prezenty komu miałem, to kupiłem. Z moim facetem nie robimy sobie prezentów (mam nadzieję, że on nic nie kupił i mnie nie zaskoczy, ponieważ ja nic nie przygotowałem), jutro tylko robimy swoją kolacje. Ja pracuje do 16, mój facet ma wolne. W poprzednich latach robiłem żarcia na nasza wigilię jak głupi, w tym roku będzie tylko kapusta z grzybami i ryba. Zwykła kolacja, na spokojnie, bez udziwnień. Idąc ta drogą doszedłem do wniosku, że tak naprawdę, to mógłbym w ogóle nie obchodzić świąt, najchętniej wyjechałbym za granicę, przeczekał ten czas i wrócił po nowym roku. I może jeszcze tak będzie, ale póki co moja mama nie darowałaby mi gdybym nie pojawił się w rodzinnym domu. Liczę, że któregoś roku też zmieni się to, że moja mama na święta przyjedzie do Warszawy. 


Zostawmy temat świąt z tyłu...

W środę spotkałem się z kolega, gejem, na kawie. Po pierwsze to spotkanie było organizowane już taaak długo, ale ciągle było coś na nie (ja jestem jednak za tym, że to ty ciągle się wykręcałeś :P :P pisze to, bo wiem, że będziesz to czytał). Umówiliśmy się w centrum, poszliśmy do miejsca, gdzie mój kolega bywa/bywał dosyć często, a ja mimo, ze bywałem, to nie na kawę, a po to aby książki  i płyty kupować. Posiedzieliśmy, porozmawialiśmy. Dobry z niego chłopak, jak stał w kolejce po kawę to mogłem popatrzeć na jego dupę, potem poszliśmy zjeść. Też ma faceta, więc  nieco inaczej rozmawia się z taką osobą, niż z singlem. I rozumie żarty i nie odbiera ich w jednoznaczny sposób (mam nadzieję :P ).

W tym samym czasie gdy bylem z kolegą na kawie zaczynało się spotkanie mojego działu (a raczej jego młodzieżowej części) na piwo. Dostałem zaproszenie. Wymigałem się szukaniem prezentów na święta. Powód był inny, miałem za mało czasu aby przemyśleć wszystkie za i przeciw. Mianowicie: zastanawiałem się czy kierownik może chodzić na piwo po pracy ze swoimi pracownikami. Jak to będzie odbierane? Czy to nie wypłynie na relacje, a raczej zatarcie pewniej granicy. No bo w końcu picie alkoholu w swoim towarzystwie mniej lub bardziej zbliża do siebie. Nie wiedziałem czy mogę sobie na to pozwolić. Kolejne spotkanie ma być w styczniu/lutym.

Wczoraj dostałem z moim facetem kartkę świąteczną od naszego przystojnego kolegi ze Śląska. UWAGA: zrobił ją sam. Nie dość, że zwyczaj wysyłania kartek to przeżytek i poszło to w niepamięć, to robienie czegoś własnoręcznie to prehistoria. Ma skubany talent, sam napisał wiersz, wszystko było bardzo starannie zrobione! Kochany facet z niego! Pisałem już o tym wielokrotnie i w Waszych głowach pewnie jestem ukamienowany, ale gdybym był sam to ów kolega byłby moim facetem! Można stracić głowę :) Poza tym w młodych siła! Mój rocznik, 89, to już dziadkowie. Teraz pierwsze skrzypce grają chłopcy z pierwszego roku studiów. Mówcie co chcecie, ale jak byłem pierwszy raz w klubie gejowskim (i to nawet z tym kolegą od kawy) i było to jak miałem 21 lat, to wystarczyło, że pokazałbym palcem na kogoś i tego bym miał. Jednak wszyscy lecą na młodych. Pora się z tym pogodzić.




Od jutra przez najbliższe cztery dni pracuje, mam wolne 23 grudnia, w wigilię o 10 mam busa w rodzinne strony. Postaram się napisać dwa słowa przed wyjazdem.


czwartek, 10 grudnia 2015

Awans część 2 - ostatnia, póki co wystarczy.

Nie nadążam za tym co się dzieje w moim życiu. Nie powiem, takie zmiany są w porządku, ale w tak krótkim czasie?!

Pisałem we wcześniejszych postach, że byłem na ważnej rozmowie w centrali mojej firmy. Nie pisałem o co chodziło. To była rozmowa rekrutacyjna. Dzisiaj dostałem odpowiedź.

Zatem mogę ogłosić, ze od pierwszego stycznia będę zajmował,  poza byciem team leaderem mojego działu, dodatkowe stanowisko w mojej firmie. I już nie w moim sklepie, a w centrali. Będę Country Superuserem  pewnego systemu, bardzo silnie związanego z moim działem. Zajmowałem się tym lokalnie w moim sklepie, teraz będę mógł spojrzeć na wszystko z innej strony. Plusem (dla mnie decydującym) jest to, że będę zajmował to stanowisko od stycznia do sierpnia, nie dłużej.

Jak pogodzę moje dwa stanowiska? Pogodzę! Już moja w tym głowa. Poza tym mam kredyt do spłacenia :) (no tak, wszyscy kredytem się zasłaniają :P ).

W związku z kolejnym awansem w styczniu na tydzień wyjeżdżam do Gdańska na szkolenie. Moja mama gorączki dostała jak się dowiedziała, że jej dziecko teraz będzie zarządzało na szczeblu krajowym. Czasami myślę, że za szybko się to wszystko dzieje. Z drugiej strony mam 27 lat, kiedy mają takie rzeczy się dziać jak nie teraz..

Bardzo chcę podziękować mojemu facetowi, za to, że mnie wspiera cały czas, znosi moje nerwy i narzekania. Jesteś dla mnie bardzo ważny!! Od października, gdy zaproponowano mi to stanowisko, przez listopad, gdy zaczęła się rekrutacja, aż do poniedziałku grudniowego, gdy odbyła się trzygodzinna rozmowa rekrutacyjna -zawsze byłeś obok i trzymałeś kciuki. Kocham Cię!!!!! 



wtorek, 8 grudnia 2015

Kutas, cycki, kolega hetero.

Kompletnie dziwna sytuacja, nie wiem jak się zachować. Już opowiadam:

wspominałem o pewnym koledze mojego faceta, który wyznał mu miłość. Ów kolega uznał, że nie jest w stanie ciągnąć tej znajomości, bez bycia z moim facetem. To już opisywałem. Co było dalej?! 

Trzy dni, tyle trwała przerwa ich pisania. Potem tamten się odezwał, napisał, że jednak bardziej boli go brak pisania i że chce być kumplem dla mojego faceta. Wczoraj podczas zamawiania kanapki w subwayu mój facet mówi:
-Nawet nie domyślisz się w jaki sposób [imię tego chłopaka] pożegnał się ze mną.
-Co? Znowu zerwał kontakt? Chore to wszystko. Widziałeś się z nim?
-Nie. Pisaliśmy. No i napisał, że to koniec i nie ma to sensu bo on mimo wszystko sobie nie radzi z uczuciem i tym, że jestem zajęty i na do widzenia wysłał mi coś.
-Co?
-TO!
-Co "to"? Chyba nie mówisz o tym co ja myślę?
-Chyba właśnie o tym mówię. 

Padłem. W głowie mi się nie mieści ludzkie zachowanie. Jakby ktoś się nie domyślił, to ten kolega wysłał mojemu facetowi zdjęcie swojego fiuta (a raczej kilka zdjęć) mając nadzieję, że ten zostanie przekonany w ten a nie inny sposób do tego, aby mnie zostawić.

 

I teraz sam sobie zadaje pytanie: jak ja powinienem się zachować? Z jednej strony czuję złość, ale nie do mojego faceta, bo on nie jest winien niczemu, tylko do tamtego gościa, że jest taki nachalny. Z drugiej strony moje pokłady empatii starają się zrozumieć tamtego, że zakochał się jak głupi i próbuje wszystkich chwytów, bo tak mu zależy. I w końcu żal mi tego chłopaka, bo jest naprawdę przystojny, mógłby mieć każdego, jest do tego zaradny, pomaga swojej mamie utrzymać dom, pracuje, a musi posuwać się do tego, że pokazuje swojego kutasa mając nadzieję, że to pomoże, że to przyniesie mu miłość. Ilu jest takich chłopaków, którzy są w stanie nawet pójść do łóżka mając tylko nadzieję, że to w drugiej osobie rozpali uczucie, gdy tamta strona chce tylko poruchać, zabić czas, rozerwać się. 
Ten kolega wysłał kilka zdjęć, jedno nawet z twarzą i kutasem. Teraz inna sprawa... Jak już macie ludzie parcie na wysyłanie zdjęć swojego siura to nie wysyłajcie fot z twarzą. A co jak ktoś to wrzuci po złości na fb? Jestem w stanie zrozumieć wysyłanie takich zdjęć swojemu partnerowi, ale nie komuś kogo nie zna się tak dobrze.

Wczoraj w autobusie 527 podrywał mnie chłopak. Zerkał cały czas. A gdy i ja zerkałem na niego to on patrzył jak zahipnotyzowany. Drogi kolego z autobusu, mam nadzieję, że zauważyłeś obrączkę na mojej ręce. Bo ja mogę się z tobą tylko zakumplować. Seksu nie będzie.

No bo geje to tylko z seksem są kojarzeni. My niby szukamy kutasów do obciągania, mamy chęć na dawanie dupy na każdym kroku. Ciekawe czyje usta czy dupa wytrzymałaby taki cały dzień posuwania... Powodzenia!

Jak jesteśmy przy seksie to sam nie wiem czy poruszałem już pewną kwestię na blogu. Razem z moim facetem mamy tak, że daje nam maksimum satysfakcji to, ze doprowadzimy do orgazmu drugiego, bez konieczności zrobienia samemu sobie dobrze. Pamiętam, ze na początku naszej znajomości jak jeden się spuszczał, drugi tez musiał. Teraz się zmieniło. Czuję orgazm, nie wiem jak to nazwać, wewnątrz, taka ekscytacje, gdy widzę, że mojemu facetowi jest dobrze. I nie mam potrzeby walenia sobie, wtedy mam chęć pocałować mojego lubego i zasnąć razem. 




Może jest takie zjawisko, a ja dopiero zostanę oświecony. Jak takie zachowanie w partnerstwie istnieje i ma swoją nazwę to poprosiłbym w komentarzu :)

Czekając wczoraj na mojego faceta pod jego pracą usłyszałem kawałek rozmowy pewnych dwóch dziewczyn:
-No i chora jakaś jest.
-No jest!
-Co ona sobie myslała!
-No właśnie!
-Wprowadzać się do tego gościa po trzech tygodniach znajomości?! 

Miałem chęć złapać jedną i drugą za ramie i powiedzieć: Jestem już (ponad) sześć lat z jednym facetem i zamieszkaliśmy razem po miesiącu znajomości i jakoś wszystko jest ok.

Kobiety, jak i faceci, są głupie, i mądre. Lubię patrzeć na zadbane kobiety, oglądam się niekiedy na ulicy jak ma ładne kształty, ale jestem gejem. Nawet mój facet, który mówi, ze uwielbia damskie piersi (ba, nawet ma pełno swoich szkiców nagich, cycatych kobiet) jest gejem. I nawet to, że ja, mając 14 lat, bawiłem się piersiami swojej rok starszej koleżanki, które, o zgrozo, były bardzo fajne, jędrne i przyjemne w dotyku,  nie zmieniło moich preferencji seksualnych. Ale poza koleżankami, których grono każdy gej ma jakby z góry przydzielone, i poza kolegami gejami, fajnie byłoby mieć też kolegę, hetero, gay friendly, który miałby poczucie humory na poziomie 100, który nie krzywiłby się jakbym mówił o tym, ze spię w jednym lóżku z moim facetem. Dlatego, drogi Anonimowy, mój kumplu internetowy, będąc w Warszawie, czuj się zaproszony na piwo. I możemy o laskach gadać, choć ja będę w kołko mówił tylko o tej jednej, której rękę pod koszulke włożyłem, która wówczas, jak i ja, była niepełnoletnia, a o której mówienie w miejscu publicznym, wyjęte z kontekstu, może być baaaardzo źle zrozumiałe. I nie interesuje mnie jak wyglądasz, czy jesteś niski czy wysoki/ gruby czy chudy (abyś się mył xD ), chętnie Cie poznam. Cieszy mnie też to, ze jednak tu wróciłeś.

A tak w ogóle to powoli wypisuje kartki świąteczne, w przyszłym tygodniu będę je wysyłał. W tym roku mam ich więcej do wysłania, ponieważ zdecydowałem się je wysłać do moich gejowskich przyjaciół. 

Wczorajsza wizyta w centrali firmy udana. Najzabawniejsze jest to, ze w tej samej miejscowości (nie Warszawa) mieszka kolega-nie-kolega-mojego-faceta-ktory-zdjęcie-fiuta-wysłał.  Nie pozostaje nic innego jak muzyka, zatem turn volume up i odpłyńmy słuchając tych kawałków:




piątek, 4 grudnia 2015

Chrzciny i 6 lat razem.

Nie mam siły. Mój facet zainstalował sobie na komputerze Windowsa 10, zacina się, nie da się otwierać zbyt wielu zakładek w przeglądarce. Jednym słowem DUPA.
Co gorsze, kupiliśmy mojej mamie na święta laptopa, ma również dziesiątkę, sytuacja bardzo podobna. Wiedzcie, że tęsknota za moim komputerem z XP jest ogromna, niestety mojego komputera już nie ma i nie będzie. Nie kupuję sobie laptopa, bo on mi potrzebny jest tylko do pisania na blogu, pozostałe rzeczy robię na telefonie. Do pisania długich tekstów nie mogę się przekonać na moim telefonie. Bloga prowadzę z komputera mojego faceta.

Prezenty powoli komplementujemy na święta. Uparłem się aby mamie kupić apaszkę pewnej londyńskiej znanej marki, ale mój facet powiedział, że lepszym prezentem będzie komputer. Moja mama z resztą jakiś czas temu wspominała, że przydałby się jej (stacjonarny nie działa już dobre 5 lat), więc wyprzedzając moja mamę komputer został zakupiony. Już rola mojego faceta, aby wszystko w nim porobić, aby było ok, łatwo i sprawnie. Ja aż takim specjalistą w tej kwestii nie jestem. 





Tydzień temu były chrzciny, zostałem oficjalnie ojcem chrzestnym. Tak na prawdę te chrzciny powinny być już półtora roku temu, ale ucieszyło mnie to, że nie będą organizowane na grudniowe święta. Nie zniósłbym tych oczy ludzi z moich stron, wlepionych we mnie, bo ciekawość "co u niego" przewyższałaby w tamtej chwili oddanie Jezusowi podczas mszy. Mieszkałem na wsi, tam każdy musi posiąść aktualizację co do tych młodych, którzy w "wielkim świecie" się panoszą.

A tak, było spokojnie, 20 osób w kościele, bez stresu, bez spiny, sami swoi.

Potem oczywiście wielka uczta rodzinna, znienawidzona przeze mnie część życia rodzinnego. Rodzice chrzestni oraz ochrzczona w centrum uwagi. Zabrałem matkę chrzestną zza stołu, siedzieliśmy w pokoju, gadaliśmy, patrzyliśmy jak młodzież gra na konsoli w Minecrafta.

Chrzciny nałożyły się na naszą rocznicę, dlatego w sobotę spieszyłem się, aby wrócić do Warszawy. Udało mi się złapać pociąg, na 19 byłem na centralnym. Mój facet czekał, cierpliwie. Poszliśmy do restauracji, było dobre żarcie, zamówiliśmy wino, potem poszliśmy na spacer po mieście. Tak kręciliśmy się po Warszawie, że na 23 dotarliśmy pod Arkadię. Byliśmy głodni, zamówiliśmy pizze na wynos, siedzieliśmy na mrozie na przystanku i jedliśmy śmiejąc się z całej sytuacji, z tamtej naszej chwili. Tak samo naszej, jak sześć lat temu zaczęła się w jednej chwili nasza przygoda, potem rosnąca do potęgi związku, budowanego na zaufaniu, złościach, zazdrości, pocałunkach i wyznaniach, które siedzą głęboko w serduchu.
Jestem szczęśliwy! Czasami jest za słodko, czasami ma ochotę tłuc szyby, ale mimo wszystko obaj staramy się podchodzić do tego poważnie, rozmowy na spokojnie i nie-spokojnie, akceptowanie wad i denerwujących nawyków, bycie obok, gdy drugi tego potrzebuje. Zasmuca mnie w tym moim szczęściu to, że są na świecie faceci, którzy powinni być zajęci, a nie są. I czasami głupio mi mówić o swoim związku, bo wiem, że drugą osobę może to denerwować. Jednak mój facet to moja integralna część. Zazdrość trzeba schować do kieszeni, w końcu każdy znajdzie swoje szczęście. Stoicki spokój we wszystkim!

Wczoraj miałem wolne, dzisiaj również. Początek miesiąca bardzo mnie wymęczył w pracy. Wracałem do domu ze łzami w oczach, jedyne czego potrzebowałem do położyć się obok mojego faceta, przytulić do jego klatki piersiowej i zasnąć wsłuchując się w jego oddech. Dzisiaj mogę potwierdzić, że odpocząłem.

Wczoraj czekałem na mojego faceta z kolacją, świecami, grzanym winem. Leżeliśmy, oglądaliśmy seriale, potem się jebaliśmy. Dzisiaj też czekam z kolacja. Wczoraj byłem też w [ajkija] na zakupach. Już dawno upatrzyłem sobie pewną zabawkę. Według mojej oceny: najbardziej gejowska zabawka jaką widziałem w życiu. To nasze nowe dziecko! Obaj się w tej maskotce zakochaliśmy, wczoraj leżąc w łóżku robiliśmy sobie rodzinne zdjęcia. Jakby ktoś chciał zakupić jeden egzemplarz to zdjęcie poniżej:


http://www.ikea.com/pl/pl/images/products/sagoskatt-pluszak-rozowy__0383992_PE557885_S4.JPG


Dwa słowa jeszcze o muzyce. Adele ma super głos, jest utalentowaną artystka, ale nie przepadam za nią. Owszem ma kilka piosenek, które są bardzo fajne, ale nie rozumiem tego, że jej płyty tak się sprzedają. Wszyscy mówią o Adele, och, ach, boginii!! Ja się z tym nie zgadzam. Poza głosem nic nowego nie wnosi do muzyki. Nie przeciera nowych szlaków, taką muzykę tworzą też inni artyści. Lady Gaga wnosi więcej To taka moja uwaga. 

Wczoraj przesłuchałem płyty Troya Sivana. Zakochałem się w całym albumie. Jako człowiek ma w sobie coś co mnie irytuje, ale muzykę ma bardzo ciekawą. Poza tym nie jest w moim typie.  Taki chłopięcy, szczuły dzieciak. I tak, jest gejem. Ale pewnie już wszyscy o nim słyszeli i o tym wiedzą.

Wczoraj zamówiłem sobie trzy płyty. Dojdą za trzy dni.

W poniedziałek jadę do centrali mojej firmy pod Warszawą, mam ważną rozmowę :)

Na koniec  piosenki. Pierwsza siedzi mi w głowie od tygodnia. Druga to Troye Sivan, trzecia to PSY - zobaczcie, bo wszyscy będą pewnie o tym mówić, więc warto znać :)