wtorek, 31 maja 2016

Krótko i...

... na temat.

1. Wyjazd do Trójmiasta anulowany, dzisiaj rano miałem telefon. Powód: jedna z osób się rozchorowała. Jedziemy wszyscy albo nikt.

2. Tą rozchorowaną osobą jest moja kierowniczka. Nie będzie jej kilka dni. Akurat jest najwięcej rzeczy do zrobienia jutro. Rozliczenie godzin pracy pracowników za maj, trzeba dokończyć robić projekt, który ma ruszyć za dwa dni, raporty zrobić za miesiąc poprzedni, do tego mieć na to czas, a mi go, kurwa, brakuje a jutro tym bardziej będę w czarnej dupie. Dlatego zamiast na 8-mą idę na 6-tą. No chyba, że nie będę mógł spać, to pojadę na 5-tą.

3. Jutro muszę wziąć na dywanik dwóch pracowników i oznajmić im, że od lipca już nie pracują.

4. Mam być uśmiechnięty, przystojny, wyspany i mam nie narzekać.






Jeżeli znacie jakiś cud-medikamen, abym nie zwariował, lub numer do jakiegoś szamana, który obdarzy mnie cierpliwością  - piszcie.



sobota, 28 maja 2016

Marmury u geja.

Czasami odnoszę wrażenie, że bycie dorosłym to kara. Gówniaż martwi się tylko tym, że "Pani wstawiła uwagę do dziennika". Srać na uwagę, srać nawet na niedostateczne w zeszycie. Bierzesz kredyt, bierzesz ślub (lub jak to my geje: żyjesz sobie w związku po cichu), rodzisz dzieci lub tylko je wychowujesz, i dopiero wtedy zaczyna się życie. Plusem tego całego życia jest to, że codziennie jest jakaś lekcja, która pomaga przetrwać w tym niekiedy posranym jestestwie codzienności.



Czas od ostatniego wpisu do dzisiaj minął jak jeden dzień. Może praktycznie dlatego, że gdyby nie to, że w maju są dwa dni ustawowo wolne od pracy to bym pracował ciurkiem... Nie wiem jak się nazywam, nie wiem, że dzisiaj jest sobota, a już tym bardziej nie wiem, że jest 28. miesiąca. 

W ubiegłym tygodniu miałem spotkanie kierowników. Zamiast spotykać się w firmie zorganizowano spotkanie w domu jednego z kierowników pod Warszawą. Robiliśmy grilla i dyskutowaliśmy o sprawach naszej firmy. Po pierwsze wyszedłem stamtąd z bolącą głową, po drugie wyszedłem zmieszany, a po trzecie na barki spadła mi kolejna odpowiedzialność. 
Mieszkanie owego kolegi chyba całe z marmurów, pełne masek afrykańskich, jakichś waz glinianych jakby z bajki Herkules i pełne okien od podłogi po sam sufit. Poczułem się biedno. Kolega u którego byliśmy jest gejem. Nie kryje się z tym. Pomyślałem, że ja to w hierarchii gejów świata jestem nisko nisko, bo wynajmuję mieszkanie, mam jedno, ciasne łóżko, kawalerka nasza ma 35 metrów kwadratowych, marmurów brak a zamiast masek z czarnego lądu mam jedynie stertę płyt CD.  Na pocieszenie, już na koniec dowiedziałem się, że kolega jest singlem, że to nie jego dom a jego rodziców i że tak naprawdę to mieszka tutaj dopiero od roku, bo rodzice wyprowadzili się do Krakowa i kazali mu pilnować tego podwórka. Chyba jednak jak na swoje 26 lat nie jestem taki najgorszy w kwestii zdobywania świata i otaczania się luksusami.
Nie lubię tego chłopaka, w pracy rozmawiam z nim tyle ile muszę. Jest przemądrzały, nie jest skromny i do tego nie jest w moim typie. 

Kilka dni temu spotkaliśmy się wspólnie z moim facetem z Młodym. Mieliśmy wieczór wolny, nic nie planowalismy, uznalismy, że co nam szkodzi, jakoś czas zapchamy, tym bardziej, że Młody bardzo chciał się z nami spotkać na żywo (dotychczas widział się tylko ze mną). Poszliśmy na spacer, potem coś zjeść (uwielbiam Warszawę za to, że siedząc w restauracji u Magdy Boskiej Gessler, ona siedziała przy stoliku obok, i na nikim to nie robiło wrażenia) a potem siedzieliśmy nad Wisłą, piliśmy wódkę. Młody cały czas kokietował mojego faceta, a potem gdy rozstaliśmy się na centralnym, pisał do niego, że jest taki "hot" , "męski" i że go "rozpala". Ja wiem, mój facet wie, że ta znajomość idzie ku końcowi. Jakoś nie widzę, abyśmy mogli się kumplować, gdy on tylko o jednym pisze z nami. Na poczatku było może to jeszcze zabawne, ale mnie to już męczy. Najgorsze, że mowienie mu w prost o co chodzi nie działa, nie bierze tego do siebie. No taki dzieciak niewyżyty...



Znajomość z Twittermanem aktywna, widziałem się z nim ostatnio w Arkadii na kawie, poznałem też jego faceta. Mamy zaproszenie do chłopaków na oglądanie Opola w TV, ale okazuje się, że w tych dniach mam wyjazd służbowy a kolejnego dnia pracuję na popołudnie. Tak czy inaczej chcę aby doszło do spotkania naszej czwórki, ponieważ facet Twittermana bardzo przypomina mi mojego i nawet mają takie samo hobby, więc będą mieli o czym rozmawiać. A nie mamy żadnej pary gejowskiej, z którą moglibyśmy się spotykać czy wychodzić na miasto.

A co do czerwca... Na początku miesiąca mam wyjazd służbowy do Trójmiasta. Dwa dni poza Warszawą. Samo spotkanie biznesowe ma trwać 3 godziny, raptem od 11 do 14 pierwszego dnia. A potem firma płaci za żeglowanie, za pójście do klubu i za opalanie się na plaży drugiego dnia. Mam mieszane uczucia. Wiem, że tak wyjazdy służbowe wyglądają, ale jakoś nie jestem do tego przekonany. Z drugiej strony, jak mój facet mówi, mam z tego korzystać w pełni skoro mam za darmochę odpoczynek, za który firma mi płaci i do tego dolicza dietę. Ten świat jest tak dziwnie skonstruowany.

Potem dwa zebrania, być może kolejny wyjazd słuzbowy do Bydgoszczy a pod koniec miesiąca zaczynam urlop, pierwszy raz w życiu trzytygodniowy (kolejny przywilej kierownika w mojej firmie). Pierwszego dnia urlopu jadę do mamy, już nawet potwierdziłem. Muszę kupić kilka prezentów (mojej mamie, bo ma w lipcu urodziny, mojej chrześnicy - bo widuje mnie tylko dwa razy w roku).

Słońce nas roztapia, wczorajsze burze nad Warszawą były cudowne, nad ranem grzmiało tak, jakby w blok uderzyły pioruny. Jestem fanem burz.

I tak na koniec, na moje własne pocieszenie... a może nie, bo wyjdzie, że sie tylko przechwalam, że tylko o to mi chodzi.. Nic już nie piszę. 

p.s. Mówiłem to mojemu facetowi: Ariana Grande przypomina mi jego młodszą siostrę, też jest taka drobna i taka... ładna.
p.s. Przedwczoraj miało premierę moje wyjście na miasto w kitce na głowie. Nie planuje tak chodzić codziennie, ale gdy mam wolny dzień i muszę wyjść do sklepu to czemu nie. Mój facet się jara nowym mną. Broda, kucyk... Brakuje tylko okularów, samochodu i dolarów w portfelu.



poniedziałek, 16 maja 2016

Oral, Anal i ESC.

No tak, pewnie każdy, kto tutaj zagląda, ma nadzieję, że jak jest dzień wolny od pracy, to zaglądając tutaj będzie post. I owszem, miałem taki zamiar, ale spacer z moim facetem, a potem oglądanie filmów i granie na playstation spowodowały, że nie miałem już siły usiąść do komputera. Choć prawda jest taka, że chętnie bym pisał za każdym razem gdy mam wolne, jednak najlepiej pisze mi się wtedy, gdy jestem sam w mieszkaniu. I nie chodzi o to, że boję się, że mój facet zajrzy przez ramię. Chodzi o to, że musi panować wokół mnie spokój i harmonia, abym mógł skupić się na tyle, by powstał tekst, z którego będę zadowolony.

Obaj z moim facetem sobotę spędziliśmy na lenistwie. Z tego leżenia w łóżku był nawet oral, a potem anal, a potem zakupy na wieczór i tańcowanie w mieszkaniu z radości na nadchodzącą Eurowizję. Ubiegła sobota majowa - święto wszystkich gejów, jak co roku, piski, drinki i żarcie tylko po to aby obejrzeć ESC. I mówicie co chcecie, ten konkurs daje mi dużo emocji. Nie będę pisał recenzji z  tegorocznego zdarzenia, bo po co, jak ktoś chciał to widział, jak ktoś nie widział, to znaczy, że nie lubi, albo obejrzy powtórkę. Na ogromny plus otwarcie, prowadzący i możliwość wniesienia flagi tęczowej na widownię (dotychczas tego nie można było zrobić, ponieważ nie jest to flaga istniejącego oficjalnie kraju- a takie były zasady). Wynik końcowy mnie cieszy, Ukraina zasłużyła na zwycięstwo. Boję się tylko, że wydanie płyty artystki Ukraińskiej w Europie nie będzie tak ochoczo odebrane, bo zdaje mi się, że nie zrobi muzyki dla mas. Tak czy inaczej satysfakcjonuje mnie wynik. Brawo dla sąsiadów.

Zanim rozpoczął się konkurs założyliśmy się z naszym kolegą o zdjęcie kutasa. Jeżeli Polska wygra, to my wysyłamy mu zdjęcia swoich siurków, jeżeli przegra - on nam wysyła. Jak sytuacja się kończy, i czy doszło do wysyłania zdjęć w związku z wygraną Nie-Polski, nie powiem . Zdradzę tylko, że położyliśmy się spać po trzeciej i niedziela była bardzo senna i bólogłowowa.

 W czwartek spotkałem się z Młodym. Nie widziałem się z nim odkąd zaproponował  nam trójkąt. Wystroił się, aby zachęcić jeszcze bardziej, jak zwykle uśmiechnięty, zaczepny, komplementował. Ok, rzuciłem mu kilka komplementów, bo bardzo dobrze wyglądał, ale określiłem jasno granice. Nawet sam zacząłem temat seksu, ponieważ chciałem face to face wyjaśnić pewne sprawy. Powiedziałem, że jest atrakcyjny, ale nie ma szans na seks z nami. Tłumaczyłem, że nadal jest pod wpływem jakiegoś impulsu, że wygląd go zauroczył. Gadał coś, że muszę mieć dużego kutasa, bo mi się przygląda na krocze cały czas jak się widujemy, że jest najarany i że będzie na nas czekać. Powiedziałem, że muszę mu znaleźć faceta, bo inaczej nigdy nie odpuści. Zaśmiał się. Wyszliśmy wtedy z kawiarni i poszliśmy na spacer po mieście. Lubię jego zapał do opowiadania o infrastrukturze(studiuje budownictwo), zabiera zawsze mnie w takie miejsca, w których nie byłem nigdy mimo, że miasto znam dobrze. To jest fajne. Ale Młody musi zejść na ziemię. Nie poderwie mnie ani mojego faceta. Seksu nie będzie. Jest pociągający, ale to chyba nie wystarczy.

Przypomniało mi się, że wieki temu spotykałem się z takim chłopakiem, jego imię to K. Mojego wzrostu, chodził na siłownię trzy razy w tygodniu, miał dobrą pracę, jeździł fajnym samochodem (czyli te wszystkie blacharogenne czynniki), nawet fajnie mi się z nim gadało, często się widywaliśmy. Któregoś razu zatrzymaliśmy się w nocy w okolicach jakiegoś parku przy Alei Niepodległości (nie, nie Pola Mokotowskie), siedzimy w samochodzie i zaczynamy się całować; poczułem, że mu stanął, a mój ani drgnął. Wyszliśmy z auta, zaczęliśmy się miziać na zewnątrz, ale ja cały czas miałem problem ze wzwodem. Nie byłem piany, facet zdawać się mogło w moim typie, atmosfera bardzo podniecająca, a mi nie chciał stać. Wtedy zrozumiałem, że druga osoba nie wystarczy aby była seksowna fizycznie, musi być coś więcej.  


Z mim facetem nie miałem problemu z tym aby mój fiut stał. Nasza relacja jest mogłoby się rzecz, niewiarygodna. Poznaliśmy się przez fellow, po dwóch tygodniach się spotkaliśmy i na centralnym całowaliśmy się w obszczanej windzie, po kolejnych dwóch tygodniach już zaczęły się zbereźne rzeczy rączkami, potem po miesiącu znajomości jego wprowadzka do mnie. I tak już prawie siedem lat. Znam go na wylot, znam każdy kawałek jego ciała, wiem czego się boi i co go podnieca. 

To wszystko daje mi poczucie bezpieczeństwa. Mam grunt pod nogami, co by się nie działo wiem, że ktoś mnie wysłucha i mam na kogo liczyć. Mimo, że mnie tak bardzo wielokrotnie irytuje, to chce go i nie oddam go nikomu.

Znajomość z Twittermanem się rozwija, piszemy codziennie. W związku z tym, że pracujemy nie ma okazji na spotkanie. Owszem, mogliśmy się wczoraj spotkać, ale on rozumie mnie i ja jego, że w wolny dzień nasi faceci chcą się z nami polenić w mieszkaniach. Miło, że jest facet, który nie będzie się dąsał za to, że piszę, że wieczór spędzam z moim mężczyzną, bo ma tak samo. 

Zapaliłem sobie świeczki o zapachu lodów waniliowych (tak, wiem, jest jasno!), włączyłem pobudzającą muzykę, wcześniej sobie zwaliłem, moje ciało się raduje, umysł również, mogę resztę dnia spędzić na czytaniu nowej książki Pawlikowskiej. Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze, że idzie do przodu, że planujecie powoli wakacyjne urlopy i że nie opuszcza Was uśmiech. A jeżeli opuszcza, macie gorszy czas, macie wrażenie, że wszystko nie idzie tak jak trzeba, to pomyślcie o tym, jak dużo wiece o życiu i z tą wiedzą możecie wszystko pokonać. Co nas nie zabije to nas wzmocni.



poniedziałek, 9 maja 2016

Twitterman.

Wyszedłem na balkon, z laptopem, aby dotlenić zmeczony umysł a jednoczenie aby się rozbudzić, bo niestety cztery godziny snu zbiły mnie z nóg. I jeszcze wczorajsze obżarstwo i poranny ból brzucha. Słodycze jebane zbubą moją. Zostanę ministrem czegośtam i będę wydawać polecenia zamknięcia tej fabryki, a potem tej, tak aby słodycze przepadły, bo ja je tak kocham a jednoczesnie nienawidzę.

Przyzwyczaiłem się tak do porannych zmian w pracy, że bardzo ciężko jest mi się przestawić na te popołudniowe. Dzisiaj przyjechałem do pracy na szóstą rano. Miałem plan wyjść o czternastej. Wyszedłem o piętnastej. Jutro też nie wyjdę o czasie, bo okazało się, że mam wideokonferencję, muszę sie do niej przygotować. Aby było zabawniej dopiero gdy wróciłem do domu się o tym dowiedziałem, przez telefon, podczas czasu wolnego. Jakby nikt nie mógł mi powiedzieć gdy byłem w pracy. Na całe szczęście siedziałem bez celu tamtej chwili na balkonie, ale gdybym przypadkiem walił konia to nic z tego, bym nie odebrał. Odrobina przyjemności mi się należy.

Spotkanie z kolegą z Twittera bardzo udane. Na poczatku były małe trudności pogodowe, ale mniej lub bardziej susi spotkaliśmy się w kawiarni. On był pierwszy, już czekał z kawą. Podszedłem, przywitałem się. Pierwsze wrażenie: jaki on zadbany, jak ładnie ubrany. Wiadomo, faceta nie szukam, ale pisałem wcześniej na blogu, że lubię otaczać się przystojnymi facetami. I pod tym wzgledem mi podpasowało, bo był całkowicie w moim guście. Ok, wiadomo, że gdyby nie był urodziwy to też bym się z nim spotkał, ale na zdjęciach nie wyglądał tak dobrze jak w realu. Rozmowa szła bardzo płynnie, bez większego problemu, strachu czy stresu. I to mi się w nim spodobało. Po kawie poszliśmy na spacer po nocnej Warszawie pełnej kałuż. Szlismy przed siebie, cały czas rozmawialiśmy, śmialismy się, zdarzyło mi się go klepnąc po plecach. Bardzo mnie przypominał, ale nie w taki irytujący sposób (ja jestem potwornie irytujący). Zrobiliśmy pieszo 10 km, umówiliśmy się na kolejne spotkanie.



Twitterman nie ma znajomych zbyt wielu, bardziej zaabsorbował znajomych swojego faceta, poza tym w Warszawie mieszka niecałe dwa lata. Powiedział mi, że szuka swoich znajomych, z ktorymi będzie mogł się spotkać gdy tylko zechce i nie koniecznie w towarzystwie swojego parntera. Całkowicie go rozumiem, ponieważ mieszkają podbnie jak my w kawalerce i czasami trzeba spędzić troche czasu z kimś innym niż swój facet.

Czasami czuję się jakbym chodził na randki. Rzecz jasna te spotkania mają jedynie charakter kumpelski, ale za każdym razem mam duże oczekiwania. Druga sprawa jest taka, że dopiero po jakimś czasie dopiero poznaje sie kogoś lepiej. Zawsze na poczatku jest fajnie, potem wychodzą te cechy, które nie do końca są porządane. Z poznawaniem nowych ludzi jest tak samo. Dlatego nie napalam sie na długą znajomość z Twittermanem, czas pokaże.  Poki co jest bardzo fajnie, piszemy cały czas, wymieniamy się doświadczeniami, ale czas pokaże, czy jest to ktoś warty przyjaźni. Ja jesterm jak najbardziej na tak. 

Wczorajszy cały dzień spędziłem z moim facetem na oglądaniu Gry o Tron. Dobilismy do aktulanego odcinka, jesteśmy na czysto. Lubię z nim leżeć na łozku, przytulać sie do jego ramion, całować ręce, szyje, uszy, policzki i usta. Czasami bekniemy, czasami nazwiemy siebie suką, czasami głaszczemy po głowie, ale wszystko jest tego warte! Z nim czuję się bezpiecznie!

I dzisiaj w pracy, gdy koleżanka przyniosła bez, aby w biurze ładnie pachniało majem,i gdy zapytałem innych czy w dzieciństwie też szukali kwiatów bzu z trzema płatkami a potem go łykali myśląc życzenie, zrozumiałem pewną rzecz.
-I o czym marzyłeś łykając te kwiatki?
-Niepamietam  - powiedziałem - ale chyba się spełniło bo jestem szczęśliwy.

Koleżanka była przekonana, że mówię o moim życiu zawodowym. A ja poczułem ciepło w sercu. Moje życie osobiste, ważniejsze od bycia kierownikiem i jakiejkolwiek kasy, sprawia, że jestem szczęśliwy.



p.s. Pisząc tego posta co chwilę podnosiłem głowę, ponieważ w bloku obok pan w szarych, obcisłych bokserkach z klatą na wierzchu czyścił bałkon. Męskiego ciała nigdy za wiele. UWIELBIAM BYCIE GEJEM!! MĘSKIE CIAŁO JEST TAKIE ŁADNE!

sobota, 7 maja 2016

Heteroanal.

Osy, bąki, żuczki-sruczki i inne gówienka już w powietrzu. Nie zapominajmy o tym małym puchato-roślino-czymś, które lata i wlepia się we włosy a do tego jest zwiastunem rozbudzenia się tej wielkiej, cywilizacyjnej choroby, alergią zwaną. Teraz każdy jest alergikiem. Jak nie jesteś to jesteś z wiochy (jesteś z wiochy też jak nie masz conversów, nie masz iphona i nie masz wśród znajomych żadnej blogerki modowej). Co za strata... Converse nie produkuje trampków w rozmiarze 48, iphony mi się nie podobają, blogerki żadnej nie znam, nawet gejowskiej. Wiocha jak ta lala! No cóż, tak bywa...




Drugiego maja wyszedłem z pracy o 15, cały dzień dla siebie. Mój bojfriend pracował do 21, biedak, ale zrobiłem na spokojnie zakupy, kupiłem prezent urodzinowy. Po powrocie siedziałem w kuchni i robiłem sernik. Pierwszy raz w życiu robiłem ciasto, które nie było na zimno, a z piekarnika. Wyszło! To najważniejsze! Jestem z siebie dumny!

Urodziny (a raczej ich obchodzenie trzeciego maja) do 12-tej trwały według planu. Było śniadanie, wspólnie robione, w międzyczasie prezent, efekt zaskoczenia, całuski, przytulaski i inne takie. Jako prezent kupiłem płytę Adele 25. Pisałem, nawet cały akapit, o tym, że jej nie lubię, ale mój facet bardzo ja uwielbia, czego się nie robi z miłości. Od dawna mówił, że kupiłby jej płytę, ale szkoda kasy. Mi nie było szkoda. Lubię uszczęśliwiać ludzi. Wolę to wydać na płytę niż słodycze.

Gdy po seksie leżeliśmy i rezerwowaliśmy bilety do kina, napisała nasza przyjaciółka, że zerwał z nią chłopak i czy możemy się zobaczyć, bo potrzebuje pocieszenia. Bez gadania zapadła decyzja, że ma przyjechać. I tu plany się zmieniły, trzeba było wieczór inaczej zaplanować, a raczej nie planować. Siedzieliśmy w trójkę na balkonie, piliśmy drinki i gadaliśmy o facetach i o seksie. Okazało się, ze jej facet (byli rok ze sobą) odszedł do innej, z którą pracuje (wszyscy w trójkę razem pracują). Głupia sytuacja. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że jej były był fanem ("chłopcy, muszę Wam coś zdradzić, wy zrozumiecie, bo jesteście gejami, macie otwarte umysły") analu. Ale nie analu, w którym on jest aktywny. On lubił, jak wkłada mu się wibrator w dupę! 

No to teraz mały rachunek: ja, gej, miałem dwa razy w dupie wibrator; jej były, (podobno) hetero, miał wibro w tyłku z 20 razy. I mam chęć zaśmiać się w twarzy tym wszystkim maczo, którzy chodzą za rękę ze swoimi kobietami. Kto tu większym pedałem jest?!  HAHAHAHA

I aby było jasne, nie mam nic przeciwko temu, że facet hetero (pseudo hetero?) lubi być ruchany wibratorem w dupę. Dlaczego tylko takie zachowania mają być kojarzone tylko ze środowiskami homoseksualnymi, skoro wszyscy tak robią.




Zamieniłem się w pracy tak, aby mieć wolną sobotę 14 maja. Wtedy Eurowizja, nie mogę być w pracy. Powiedziałem nawet wprost, po co potrzebuję zamiany. Koleżanka chyba nie zrozumiała, bo popatrzyła i powiedziała: dobrze, już, dobrze.

Przechodzę ostatnio w pracy taki czas, że potrzebuję izolacji. Bez przerwy jestem bombardowany zadaniami, muszę uśmiechać się do tych, których nie lubię ze względu na ich dwulicowość, do tego muszę tryskać energią i uśmiechem. Moi pracownicy zauważyli to, ponieważ podchodzą i pytają jak mogą mi pomóc. Bardzo mnie cieszy, że mam wsparcie mojego zespołu. Bardzo lubię swoja prace, ludzi, ale ostatnio nie wyrabiam się z obowiązkami. I wiem, że taki jeden ktoś robi to specjalnie, bo mnie nie lubi, i ja go nie lubię, obaj to wiemy, ale obaj udajemy przyjaciół. Błagam, niech ten idiota awansuje i wyjedzie z Warszawy!! Pociesza mnie to, że takie samo zdanie ma wiele ludzi w mojej firmie.

Przedwczoraj w pracy siedziałem na sofie na przerwie i dosiadł się do mnie kolega (ten co odwozi mnie po pracy). Rozmawialiśmy przez jakiś czas o głupotach (i patrzyliśmy sobie na krocza), aż na koniec zaproponowałem mu w moim dziale stanowisko równoległe do mojego. Powinno być dwóch zastępców kierownika, póki co jestem tylko ja. Dzieliłem się swoim zamiarem z moim przełożonym i mam całkowita wolną rękę. Pomyślałem o nim, ponieważ w swoim dziale jest niedoceniany, a ma wielką wiedzę i zapał do pracy. Poza tym dogadałbym się z nim, lubię jego towarzystwo, lubimy siebie na wzajem, więc łatwiej byłoby mi pracować. Powiedział niestety, że nie nadaje się na kierownika. Ja jednak obiecałem, że wrócę do tego tematu.



Dzisiaj, w ramach rozrywki, umówiłem się na spotkanie z kolegą z Twittera (tego, którego ostatnio poznałem). Spotkanie punkt 20:00. Chłopak jest ode mnie starszy o 9 lat, nie wiem jak będzie z zainteresowaniami i czy będzie o czym gadać, ale jak słuchamy podobnej muzyki, to może nie będzie tak źle. Jestem bardzo pozytywnie nastawiony!

Niedziela, ta jutro, również wolna. Jak będzie słońce to tak samo jak dzisiaj południe spędzę na opalaniu na balkonie. Walka z fast-foodami wygrana, gorzej ze słodyczami. Aby nie podjadać ściągam sobie nowości płytowe i słucham od rana na balkonie, by mieć zajęcie. Polecam z nowej płyty Meghan Trainor piosenkę: Kindly Calm Me Down. Zakochacie się. A jak nie, to stawiam Wam kawę na mieście :P

Na koniec cztery piosenki, na weekend, aby każdy coś znalazł dla siebie, a ja idę wyruchać Internet. Wczoraj mój facet kupił nowy żel nawilżający, kazał mi, wychodząc do pracy, przetestować, czy dobrze się na niego wali. Twoja prośba dla mnie rozkazem!! 









niedziela, 1 maja 2016

Telefony.

Byłem przekonany, że chociaż dzisiaj nie będę miał telefonu związanego z pracą. W końcu pierwszy maja, świat zamiera, bo wszystko pozamykane (większość!), u mnie w firmie nie ma żywej duszy (no poza ochroną), a o godzinie 12 dzwoni telefon. Mój facet złapał się za głowę.

I bardzo rozbawia mnie to, gdy razem z moim facetem okazujemy sobie czułość, bawimy się swoimi kutasami, jest przyjemnie, a tu nagle słuchać brzęczenie telefonu. I rozmawiasz przez ten jebany telefon a myślisz cały czas o kutasie, którego przed chwilą miałeś w ustach i widzisz, jak on powoli maleje, bo nikogo nie podnieca jak ktoś rozmawia o jakichś raportach.

Wyciszyłem telefon. Teraz nawet pan z radia się nie dodzwoni, że wygrałem milion złotych. Wszystko przez pracę.



Z innej beczki: walczę z ZTMem w Warszawie. Któregoś razu jechałem busem, wsiadłem drzwiami tuż obok kierowcy, po około 5 minutach kierowca zaczął walić pięścią w swoją szybę wyzywając mnie od idiotów, że zasłaniam mu widok. Bez żadnego przepraszam, proszę Pana, czy w inny-kurwa-normalny-sposób. I bym zrozumiał, że potrzebował tego widoku, ale jechałem dwa przystanki i żadnych skrętów, prosta droga. Poza tym bus był przepełniony. Tak czy inaczej poprosiłem ZTM o zwrot kosztów podróży w wysokości jednego biletu normalnego. Odpisali, że nie mogą spełnić mojej prośby. Więc odpisałem, że nie wywiązali się z regulaminu przewozu-stara-ta-ta-ten-co-jest-na-stronie-ztmu, ale oni nadal swoje. Napisałem więc, że czego mogę się domagać w ramach rekompensaty za nieprzyjemną podróż, bo ze wszystkim są na nie. 

Ja przystaje przy tym, że mam prawo reklamować usługę wykonaną przez ZTM, jaką jest nieprzyjemna podróż, podczas której zostałem zwyzywany. Może nie jest to tego wszystkiego warte, może powinienem sobie to odpuścić, ale to jest już druga taka sytuacja w ciągu roku. Mnie nic nie kosztuje to, że odpisze, że nie zgadzam się z ich decyzją. O zakończeniu sprawy napiszę na blogu (mogę wrzucić też screeny naszej wymiany maili). Może to będzie instrukcją dla innych pasażerów, jak reklamować takie sytuacje. I aby było jasne, nie mam pretensji do tego kogoś z kim prowadzę korespondencję, wkurza mnie tylko podejście firmy do pasażerów. Oni mają jakieś wytyczne według których muszą pracować. Ja się na to nie godzę, będę walczył o mój bilet wart cztery czterdzieści.



Poznałem nowego chłopaka (geja) na twitterze. Tak przez przypadek, wszystko przez to, że obaj polubiliśmy swoje opublikowane zdjęcia dotyczące tej samej płyty. Jest w związku. Może powinienem się na takich kolegach skupiać, a nie tych mlodych-napalonych. Wymieniliśmy się zdjęciami, póki co piszemy. Nie wiem czy dojdzie do jakiegoś spotkania, ale jestem pod wrażeniem, że twitter może być też platformą do poznawania ludzi. Znajomych nigdy za wiele. Może wśród nich znajdą się przyjaciele warci uwag. Na kumpello zaglądam sporadycznie, a tu proszę, są inne sposoby na poznanie gejów.

Jutro praca, ku mojej radości, na prośbę koleżanki, idę na 8 do 15, a nie jak miało być wcześniej (12-23). Chciała się zamienić, nie widzę powodu, ja zyskam tylko na tym, że pół dnia będę miał dla siebie. Mój facet od rana do wieczora w pracy.

Akurat ta zamiana, i to, że mój Mąż jest w pracy, jest mi na rękę. Szóstego maja obchodzi urodziny, ale wyprawiamy je trzeciego maja. Musze kupić prezent i coś kupić na obiad. Poprosił, aby nie robić tortu, że sam obiad będzie ok. Wieczorem muszę zastanowić się co i jak. Prezent już postanowiony. Tylko co do żarcia?!





p.s. Którego z panów z teledysku byście zaciągnęli do łożka: Xuso Jonesa czy Headhuntera? Ja wybieram łysola :)
p.s. Post byłby wcześniej opublikowany, ale w międzyczasie było 40 minut przerwy na seks. I geje zrozumieją: dwóch leżących facetów po seksie, brudnych w spermie, ma swój urok.
p.s. Widzieliście film Beyonce "Lemonade"? Bardzo lubię takie filmy. Chwała jej też za pokazanie w nim pary gejowskiej!