poniedziałek, 16 maja 2016

Oral, Anal i ESC.

No tak, pewnie każdy, kto tutaj zagląda, ma nadzieję, że jak jest dzień wolny od pracy, to zaglądając tutaj będzie post. I owszem, miałem taki zamiar, ale spacer z moim facetem, a potem oglądanie filmów i granie na playstation spowodowały, że nie miałem już siły usiąść do komputera. Choć prawda jest taka, że chętnie bym pisał za każdym razem gdy mam wolne, jednak najlepiej pisze mi się wtedy, gdy jestem sam w mieszkaniu. I nie chodzi o to, że boję się, że mój facet zajrzy przez ramię. Chodzi o to, że musi panować wokół mnie spokój i harmonia, abym mógł skupić się na tyle, by powstał tekst, z którego będę zadowolony.

Obaj z moim facetem sobotę spędziliśmy na lenistwie. Z tego leżenia w łóżku był nawet oral, a potem anal, a potem zakupy na wieczór i tańcowanie w mieszkaniu z radości na nadchodzącą Eurowizję. Ubiegła sobota majowa - święto wszystkich gejów, jak co roku, piski, drinki i żarcie tylko po to aby obejrzeć ESC. I mówicie co chcecie, ten konkurs daje mi dużo emocji. Nie będę pisał recenzji z  tegorocznego zdarzenia, bo po co, jak ktoś chciał to widział, jak ktoś nie widział, to znaczy, że nie lubi, albo obejrzy powtórkę. Na ogromny plus otwarcie, prowadzący i możliwość wniesienia flagi tęczowej na widownię (dotychczas tego nie można było zrobić, ponieważ nie jest to flaga istniejącego oficjalnie kraju- a takie były zasady). Wynik końcowy mnie cieszy, Ukraina zasłużyła na zwycięstwo. Boję się tylko, że wydanie płyty artystki Ukraińskiej w Europie nie będzie tak ochoczo odebrane, bo zdaje mi się, że nie zrobi muzyki dla mas. Tak czy inaczej satysfakcjonuje mnie wynik. Brawo dla sąsiadów.

Zanim rozpoczął się konkurs założyliśmy się z naszym kolegą o zdjęcie kutasa. Jeżeli Polska wygra, to my wysyłamy mu zdjęcia swoich siurków, jeżeli przegra - on nam wysyła. Jak sytuacja się kończy, i czy doszło do wysyłania zdjęć w związku z wygraną Nie-Polski, nie powiem . Zdradzę tylko, że położyliśmy się spać po trzeciej i niedziela była bardzo senna i bólogłowowa.

 W czwartek spotkałem się z Młodym. Nie widziałem się z nim odkąd zaproponował  nam trójkąt. Wystroił się, aby zachęcić jeszcze bardziej, jak zwykle uśmiechnięty, zaczepny, komplementował. Ok, rzuciłem mu kilka komplementów, bo bardzo dobrze wyglądał, ale określiłem jasno granice. Nawet sam zacząłem temat seksu, ponieważ chciałem face to face wyjaśnić pewne sprawy. Powiedziałem, że jest atrakcyjny, ale nie ma szans na seks z nami. Tłumaczyłem, że nadal jest pod wpływem jakiegoś impulsu, że wygląd go zauroczył. Gadał coś, że muszę mieć dużego kutasa, bo mi się przygląda na krocze cały czas jak się widujemy, że jest najarany i że będzie na nas czekać. Powiedziałem, że muszę mu znaleźć faceta, bo inaczej nigdy nie odpuści. Zaśmiał się. Wyszliśmy wtedy z kawiarni i poszliśmy na spacer po mieście. Lubię jego zapał do opowiadania o infrastrukturze(studiuje budownictwo), zabiera zawsze mnie w takie miejsca, w których nie byłem nigdy mimo, że miasto znam dobrze. To jest fajne. Ale Młody musi zejść na ziemię. Nie poderwie mnie ani mojego faceta. Seksu nie będzie. Jest pociągający, ale to chyba nie wystarczy.

Przypomniało mi się, że wieki temu spotykałem się z takim chłopakiem, jego imię to K. Mojego wzrostu, chodził na siłownię trzy razy w tygodniu, miał dobrą pracę, jeździł fajnym samochodem (czyli te wszystkie blacharogenne czynniki), nawet fajnie mi się z nim gadało, często się widywaliśmy. Któregoś razu zatrzymaliśmy się w nocy w okolicach jakiegoś parku przy Alei Niepodległości (nie, nie Pola Mokotowskie), siedzimy w samochodzie i zaczynamy się całować; poczułem, że mu stanął, a mój ani drgnął. Wyszliśmy z auta, zaczęliśmy się miziać na zewnątrz, ale ja cały czas miałem problem ze wzwodem. Nie byłem piany, facet zdawać się mogło w moim typie, atmosfera bardzo podniecająca, a mi nie chciał stać. Wtedy zrozumiałem, że druga osoba nie wystarczy aby była seksowna fizycznie, musi być coś więcej.  


Z mim facetem nie miałem problemu z tym aby mój fiut stał. Nasza relacja jest mogłoby się rzecz, niewiarygodna. Poznaliśmy się przez fellow, po dwóch tygodniach się spotkaliśmy i na centralnym całowaliśmy się w obszczanej windzie, po kolejnych dwóch tygodniach już zaczęły się zbereźne rzeczy rączkami, potem po miesiącu znajomości jego wprowadzka do mnie. I tak już prawie siedem lat. Znam go na wylot, znam każdy kawałek jego ciała, wiem czego się boi i co go podnieca. 

To wszystko daje mi poczucie bezpieczeństwa. Mam grunt pod nogami, co by się nie działo wiem, że ktoś mnie wysłucha i mam na kogo liczyć. Mimo, że mnie tak bardzo wielokrotnie irytuje, to chce go i nie oddam go nikomu.

Znajomość z Twittermanem się rozwija, piszemy codziennie. W związku z tym, że pracujemy nie ma okazji na spotkanie. Owszem, mogliśmy się wczoraj spotkać, ale on rozumie mnie i ja jego, że w wolny dzień nasi faceci chcą się z nami polenić w mieszkaniach. Miło, że jest facet, który nie będzie się dąsał za to, że piszę, że wieczór spędzam z moim mężczyzną, bo ma tak samo. 

Zapaliłem sobie świeczki o zapachu lodów waniliowych (tak, wiem, jest jasno!), włączyłem pobudzającą muzykę, wcześniej sobie zwaliłem, moje ciało się raduje, umysł również, mogę resztę dnia spędzić na czytaniu nowej książki Pawlikowskiej. Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze, że idzie do przodu, że planujecie powoli wakacyjne urlopy i że nie opuszcza Was uśmiech. A jeżeli opuszcza, macie gorszy czas, macie wrażenie, że wszystko nie idzie tak jak trzeba, to pomyślcie o tym, jak dużo wiece o życiu i z tą wiedzą możecie wszystko pokonać. Co nas nie zabije to nas wzmocni.



2 komentarze:

  1. Na prawdę chciałem coś napisać odnośnie takich sytuacji jak opisałeś z kolegą co to by chciał wejść w czyjś związek, lecz brak mi siły, jedyne co mogę napisać, zakończenie - bardzo trafne. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na całe szczęście jesteśmy odporni na takich kolegów :)

      Usuń