środa, 30 września 2015

Wspomnienia.

30 września 2008 r.

Cała wyprawa. Ja, moja mama, ciocia i moja siostra cioteczna. Wszyscy samochodem jadą do wielkiego miasta. Ubrania, jedzenie, abym z głodu nie padł,  abym miał co na siebie włożyć. Wieczorem byliśmy na miejscu. Pamiętam to ściskanie w żołądku, ten strach i ekscytację. Ta szarówka za oknem i niepewność dotycząca jutra. Jak dojadę na uczelnię, czy będa korki, na co muszę się przygotować. I czy poradzę sobie. Szukanie kiosku, aby rano nie było trzeba myśleć nad biletami, chleb i wędlina, żeby rano coś zjeść. I mimo, że udawałem przed wszystkimi, że jestem pewny siebie, czułem, że jestem mały wśród tych wysokich budynków. Ale tego właśnie chciałem. Chciałem wyrwać się z małej wsi, do miasta pełnego samochodów, spalin, rozpusty, kultury na najwyższym poziomie, koncertów, fast foodów. O facetach wtedy nie myślałem, nie byłem jeszcze po wewnętrzynym coming outcie. Nadal wmawiałem sobie, że jestem hetero. Tak właśnie zacząłem życie studenta, z dala od najbliższych, zdala od sąsiadów, którzy oceniają najmniejszy krok, obserują zza płotu. Odetchnąłem. Wszyscy pojechali, zostałem sam. położyłem się na łóżko, była zapalona lampka, a ja oddychałem warszawskim powietrzem. Tak zaczęło się moje nowe, wolne, szczęśliwe życie. Nowa przygoda. Wyrwanie z klatki, z tych lańcuchów, które ograniczały moje ruchy. Tak po roku zaczęły się kłamstwa do słuchawki, że wychodzę ze znajomymi, a tak naprawdę to były spotania z gejami. Tak z dnia na dzień powstał pewny siebie, wyemancypowany ja.
I tego dnia w uszach jedna piosenka tylko była, ta, którą dodałem w poście, ponieważ jadąc samochodem do Warszawy słuchaliśmy ze słuchawek z Olką tego w kołko i w kółko.

 


30 września 2015 r.

Jestem już w Warszawie siedem lat! Niby dużo, ale i mało. Początek roku akademickiego za każdym razem wywołuje sentyment. Wracam do wspomnień, oczy robią się mokre ze wzruszenia. Siedem pełnych lat!! Przez ten czas byłem w miejscach stolicy, o których bym nie śnił, byłem na koncertach, wystawach, widziałem znanych i lubianych, mieszkałem w trzech dzielnicach Warszawy, poznałem ludzi dobrych i chujowych, byłem podrywany w klubie przez szczerbatą dziewczynę, miałem na sobie oczy napalonych pedałów, gdy pierwszy raz byłem w klubie gejowskim, sikałem przy głownej ulicy w Warszawie po pijaku, negocjowałem z narkomanem przy rotundzie, który chciał mnie dzgnąć strzykawką, uprawiałem seks w samochodzie i chodziłem za rękę z facetem gdy wszyscy to widzieli, dostałem mandat, po pijaku gadałem z Matką Boską, dałem się okraść, zostałem inżynierem, poznałem faceta życia, dostałem pracę, jestem szczęśliwy.


Koniec września to taki czas nadziei, gdzie ta młodzież z wiosek i małych miasteczek przyjeżdza ze strachem w oczach do Warszawy na studia. Ja to już wiem, oni nie zdają sobie jeszcze sprawy, ale to jest ich wielki nowy początek! Trzymam kciuki!!


poniedziałek, 28 września 2015

Pieniądze i chłopak z autobusu.

Godzina 14. Dzwoni telefon, widzę, że dzwonią z pracy. Mój facet rzuca szybkie - tylko nie zgadzaj się, że przyjdziesz dzisiaj do pracy. Odbieram i słyszę: Do końca miesiąca masz wolne, masz tyle nadgodzin, że głowa mała, więc siedź i nie pokazuj się przez najbliższe dwa dni w firmie.
To mnie zaskoczyli :) Dusza mi się raduje! Trzy dni wolnego! Od razu nabrałem chęci do przenoszenia gór! :)

Jak jesteśmy przy temacie pracy to w sobotę podczas wykonywania codziennych zajęć moja szefowa rzuca (byłem tego dnia tylko z nią na zmianie więc mogliśmy na spokojnie pogadać): Jesteś pracownikiem nadzwyczaj cennym, nie mam z kim Ciebie porównać nawet dlatego od września dostałeś podwyżkę.
Aż mi się gorąco zrobiło jak poznałem szczegóły. Miło jest czuć się docenionym! Z wysokości podwyżki jestem zadowolony i usatysfakcjonowany. Oczywiście miałem cichą nadzieję, że ją otrzymam, ale nie dawałem szans na TAKĄ podwyżkę... Mój facet jest bardzo dumny ze mnie, moja mama również.

Gdy wracałem dzisiaj z Mężem busem z zakupów (mój facet też miał dzisiaj wolne) to podrywał mnie wzrokiem jeden chłopak. Blondyn, z kolczykiem w uchu, może i nieco zmanierowany ale oczy i włosy miał idealne. Wymienialiśmy się spojrzeniami. Zauważyłem, że dziewczyna, która siedziała nieopodal niego zobaczyła co robimy, poczuła się zakłopotana ale mimo wszystko patrzyła na nas. Gdy wysiedliśmy z busa mój facet uśmiechnął się do mnie i powiedział: suka :) (suka, oj suka, bo podrywam innych facetów gdy mój facet obok stoi). Poszukam tego autobusowego chłopaka na kumpello. Może akurat znajdę. Nie sądzę, abym miał się do niego odzywać, ale z ciekawości popatrzyłbym na niego jeszcze chwilę.







wtorek, 22 września 2015

Jesień.

Brakuje tylko przestawienia zegarków. Rano pizga zimno, w nocy w stopy zimno a grzejniki nie grzeją. Cięzko się wstaje bo o 6 już ciemno. Dobrze, że jutro mam na 14 do pracy, zaczynam zebraniem i mam nadzieję, że szybko minie ten dzień. Nie da się jednak ukryć, że jesień ma dzisiaj swój beforek xD

Nie uda się chyba nie napisać dwóch słów do wczorajszego posta... Tak wyszło, że trochę nawaliłem, przyznaję się do tego. W rezultacie była nocna rozmowa z moim facetem. Rozwiązanie było proste, ale chyba trochę nie chciało mi się go poszukać. Obiecałem poprawę.

Jestem na utrzymaniu mojego faceta do końca miesiąca. Wyjaśnię, że mamy wspólne pieniądze, po opłatach zawsze zostawiamy sobie po równo na kontach. Ja wydałem ostatnie pieniądze na płytę Lanki (a wcześniej na kilka t-shirtów). Dzięki Bogu za funkcję płacenia zbliżeniowo, bo inaczej nic bym nie zrobił na obiad z moim 80groszami na koncie (mój facet w pracy, rano nie było czasu na przelewy, jestem spłukany).


Będzie bez piosenki, bo za dużo ich się namnożyło, nie umiem wybrać :P

p.s. Tak, mam świadomość tego, że moje posty są bez wartości merytorycznej.

niedziela, 20 września 2015

Facebook.

Wczoraj kupiłem płytę Lanki (Del Rey, jakby ktoś nie domyślił się). Zabawna sytuacja wracając z empiku. Zamiast busem postanowiłem się przejść pieszo. Razem ze mną wracał chłopak, w rurkach, biło od niego to, że jest "swój". W ręce trzymał płytę Lany. Śmiech na sali. Pedały po Honeymoon się wybrały wieczorem.

Założyłem facebooka. Instagrama nie udało się, ponieważ mój telefon ma system Windows i niestety jestem biedniejszy o kilka aplikacji. Poza tym fb nie działa na moim telefonie, loguję się przez przeglądarkę w telefonie.

Do założenia fb zmusiła mnie sytuacja. Kolega z Poznania, którego poznałem w 2012 roku, postawił mi ultimatum: albo założe fb albo nie będzie ze mną pisał (no może trochę wyolbrzymiam, ale celem było to, abym miał tam profil aby można było się ze mną kontaktować). Mam już tam dwóch znajomych, dwóch kolegów branżowych. Nie planuję niczego więcej, profil na srejsbuku będzie moim oknem ze światem :)

Dzisiaj postanowiliśmy pościnać/podciąć sobie nieco włosy. Podczas zabawy we fryzjera leciała płyta z piosenkami z bajek Disneya. Dlatego dzisiaj na koniec obowiązkowo coś w ten deseń:



 Muszę wstawić jeszcze jedną piosenkę. Utknęła mi w głowie, a wszystko przez kolegę Artura :





sobota, 19 września 2015

Wolna sobota - piwo? Kawa? :>

Usiadłem do napisania tego posta i dostałem ociemnienia. Miałem tyle tematów do poruszenia, a teraz nic, wyparowało, nul, zero. Dlatego zostawiłem w nazwie posta zaproszenie, a co tam, wolno mi.

Wczoraj w pracy jeden z nowych pracowników podziękował mi, że mam do niego tyle cierpliwości, że jak coś tłumaczę to zawsze jestem taki spokojny, że nawet w domu opowiadał ów pracownik, jakiego kierownika ma cierpliwego. Prostuję: nie jestem kierownikiem! Tak po prostu niektórzy się wyrażają o mnie, nie wiem dlaczego. Nie lubię tego, od razu zaznaczam, że nie jestem kierownikiem, gdy ktoś tak mnie nazwie. Chyba nie lubię tworzyć barier pomiędzy innymi ludźmi, a jednak bycie kierownikiem zobowiązuje do pewnego dystansu.

Piątek. Popołudnie. Dzwoni koleżanka. Potrzebuje pomocy. Klient mówi po angielsku, nikt nie umie mu pomóc, tym bardziej ona, która jedynie podstawami niemieckiego się posługuje. Potem dziękowała. Klient też dziękował, cały czas rękę mi uściskał. A ja się dziwię, jak na taki duży dział tylko jedna osoba jest w stanie się dogadać z obcokrajowcem. Walczyłem wcześniej o to, aby pracownicy mieli za free kursy językowe. Nikt się nie zapisał. Boją się? Nie chce im się? Nie umiem tego pojąć...

Kolejny wolny weekend, słońce grzeje, zaraz zabieram się za czytanie książki na balkonie. Podejmuję się książki historycznej. Co z tego wyjdzie, nie wiem, ale postanowiłem sobie, że chociaż spróbuję.

Ostatnio zadaję sobie pytania: Czy jestem szczęśliwy? Czy jestem w takim miejscu w jakim chciałbym być? Co mam zrobić aby byś szczęśliwszym?

Na koniec dwie piosenki, bo nie mogłem zdecydować się na jedną:

 

 

P.S. Zakładam facebooka (incognito) oraz konto na instagramie.

wtorek, 15 września 2015

Obsesja.

Odkąd mam kilka dodatkowych obowiązków mam większy kontakt z jednym z kierowników funkcyjnych. Od zawsze podejrzewałem go o bycie gejem. Uchodzi za bardzo srogiego, nikt go nie lubi, w ogóle się nie uśmiecha; jak idzie korytarzem to wszyscy głowa w dół. Nie ma obrączki, ma około 30-35 lat. No i dzisiaj byliśmy sam na sam i.. zupełnie inny człowiek. Już wcześniej zauważyłem, że jak go mijam to wita mnie po imieniu, z daleka wyciąga rękę. A dzisiaj gdy siedzieliśmy sami to szeroko się uśmiechał. Może to jakaś obsesja, ale ja wszędzie widzę kokietujących ze mną facetów.

Dzisiaj wyszedłem z pracy ponad godzinę później niż powinienem. Znowu zbieram nadgodziny... W tym miesiącu mam już 5 godzin.

Padam na łóżko. Czas na odpoczynek.

Zakochałem się w piosence z bloga Artura, muszę i ja ją tutaj dodać:



poniedziałek, 14 września 2015

Cuda wianki.

Dzień w pracy minął szybko. Dzisiaj też okazało się, kto będzie kierownikiem jednego z działów, dosyć blisko związanym z moim. Okazało się, że został nim taki jeden denerwujący gej,  dosyć nielubiany w firmie. Aby się nie wpieprzał w mój dział to może sobie być kierownikiem. O swoje podwórko będę walczył.

Czasami ogarnia mnie panika. Czuję jakbym miał bałagan, w swoim życiu, w głowie, w każdej sferze swojego jestestwa. Zastanawiam się czy ja w ogóle jestem dobrym człowiekiem... Może ja pozwalam sobie na zbyt wiele... Może tak przykładny gej jak ja nie powinien się zachowywać.

Wczoraj podczas seksu razem z moim facetem pozwoliliśmy sobie na pewne urozmaicenie. Po wszystkim się śmiałem. Nawet pytałem, czy to jest właściwe co zrobiliśmy. Dzisiaj mógłbym rzec, że czuję się jakbym do zdradził. Ale z drugiej strony jak mogłem go zdradzić, skoro to było na namową nas obojgu.

Temat długi i szeroki. Pisałem ogólnikami, bo nie chce wchodzić w szczegóły, poza tym nie chce zebyście pomyśleli, że jacyś dziwni jesteśmy :) Nie rzucamy się w oczy, żyjemy spokojnie i tego się trzymajmy.


niedziela, 13 września 2015

Nowy blog - nowy adres strony.

Początek dnia rozpoczęty muzycznie. Spałem jeszcze a tu nagle z głośników pobudzająca muzyka, dosyć głośno, tak, że sąsiedzi się pewnie obudzili. Mój facet rozbudził mnie bardzo efektownie. Co leciało? To piosenka, która będzie na końcu posta.

Poranny spacer z moim facetem i doszło do sprzeczki. Niby nic, ale nie obeszło się bez złości. I teraz uwaga: ciotodrama z rodziny homo mieszkającej w Warszawie. Poszło o: odżywkę do włosów. Powiedziałem mojemu lubemu, że potrzebuję odżywkę do włosów. On na to, że po co mam kupować coś co i tak mi nie pomoże. Ja odpowiedziałem, żeby darował sobie takie gadanie, bo sam wydaje mnóstwo kasy na jakieś pierdokosmetyki. Była kłótnia, moje fochy i wychodzenie ze sklepu. Cała historia kończy się wzajemnym przepraszaniem i przegadaniem zdarzenia z wyciągnięciem wniosków, co możemy zrobić, aby uniknąć takiego spięcia w przyszłości. Poza tym co to byłaby za niedziela, gdybyśmy się nie posprzeczali wzajemnie.

Słońce miesza się z zimnym powietrzem, drzewa się wyginają z powodu wiatru. Jesień idzie wielkimi krokami, kurtkę pora wyciągnąć z szafy, pora przestawić się mentalnie.

Wczoraj podjąłem decyzje o założeniu drugiego bloga, mniej prywatnego. W założeniu miało być tak, że na tym blogu miały powstawać cykliczne posty odnośnie muzyki (moje ogromne hobby), na przykład co piątek, aby prywatny blog był taki jak jest, ale urozmaicony tym, co chciałbym dodatkowo przekazać. Uznałem, że przede wszystkim muszę zadbać o porządek i powstał drugi blog . Na tamtym blogu będę zamieszczał posty dosyć krótkie, schematyczne, z piosenkami z płyt, które są tak dobre, że niekiedy ratują całe wydawnictwo, a zostały niezauważone, ponieważ nikt nie wybrał ich na singiel promocyjny. Takie perełki, o których może nikt nigdy nie słyszał, a, kto wie, może zdobędą czyjeś serce. Może moje spostrzeżenia pokryją się z Waszymi...

Adres mojego drugiego bloga to: 




Piosenka z dzisiejszego posta również się tam znajduje.


sobota, 12 września 2015

Warszawa, sobota, wieczór, mieszkanie.

No i weekend dobrze zaczęty. Spotkałem się z Mężem na mieście, zrobiliśmy zakupy na obiad, potem wróciliśmy do domu, zjedliśmy, obejrzeliśmy głupi film i jebaliśmy się jak dwóch młodziaszków napalonych na siebie jakby pierwszy raz się widzieli. Okno do pokoju  było uchylone, ale miałem gdzieś czy ktoś nas słyszy, czy nie. Seks jest taki przyjemny, natomiast ostre jebanie daje dużo energii. Czuję się pobudzony, pełen sił, mogę góry przenosić. Zapach kutasów, dupy i spermy unosi się w pokoju. Gejlandia!







Nowy numer Telefonu.

Zdecydowałem się na rozesłanie mojego nowego numeru telefonu do moich znajomych zapisanych w telefonie. Taki czas to dobra okazja do tego aby rozesłać numer telefonu tylko do tych, z którymi chce się podzielić numerem. Zacieram ręce, bo od kilku osób się odetnę! W końcu!

Wysyłanie nowego numeru to nieunikniona wymiana zdań. Koleżanka właśnie pochwaliła się, że jest mężatką od dwóch miesięcy i że w ciąży jest. Zawsze pada pytanie: Co u Ciebie?

I znowu, znudzony, po raz setny pisze tą samą formułkę, że praca, że nie ma dużo wolnego czasu. I zawsze pada zdanie: ty musisz poszukać sobie dziewczyny, bo czas leci.

Do jasnej cholery, mam ochotę wszystkim powiedzieć, że mam faceta, że mam się dobrze, że nie jestem sam i niech wszyscy przestaną użalać się nade mną. Skwaszona mina jest zawsze u rozmówcy. A ja muszę się tylko głupio uśmiechać miną: bycie singlem jest ok i wolę pracy się poświęcić niż szukaniu kobiety. Ale całe ciało chce krzyknąć: nadal mam tego samego faceta i nadal pracuję tam gdzie pracuję i cały czas jestem szczęśliwy.


No ok, jestem w tym związku, ale jak to się dzieje, że nadal trzymam się jednego faceta. Przecież my, geje, lubimy poskakać z kwiatka na kwiatek, nie lubimy się nudzić, smak jednego kutasa nie jest dla nas, my chcemy oddychać a nie się dusić (wytłumaczę tylko, że nie uważam, że każdy gej to ruchacz, ale każdy gej to mężczyzna, a mężczyznom łatwiej jest przyznać się nawet przed samym sobą, że ma się ochotę na seks i łatwiej im znaleźć upust tym emocjom z innym chętnym osobnikiem).

Znaczenie w tym wszystkim ma to, że szybko się przywiązuje do danej osoby i nie lubię wszelkich zmian. Stabilizacja i wewnętrzny porządek jest dla mnie ponad wszystkim. Na całe szczęście mój facet myśli w ten sam sposób, więc jest nam łatwiej.

Tak w ogóle to co mi się podoba w moim facetcie?! Nie chce mówić o wyglądzie, a o cechach charakteru..
1. Zaradność
2.Waleczność
3. Spryt
4.Męśkość
5. Wytrwałość

Nie znam drugiego takiego faceta, który nie boi się wyzwań i walczy o swoje. Nie poddaje się tak łatwo, ale umie iść na kompromis w jakichś sporych sytuacjach.

Poza tym kilka razy zaskoczył mnie swoją wiedzą. Ma poczucie humory takie jak lubię. Tylko z nim mogę wyzywać się od suk i zdzir a i tak wiem, że ma świadomość, że to z miłości. I czuję się wolny w tym związku (nie chodzi mi o to, że nasz związek jest otwarty, bo nie jest taki). Czuje, że mogę mówić co leży mi na języku a i tak nie będę oceniany. Tak na marginesie mamy swój tekst, gdy dzielimy się czymś krępującym/żenującym/wstydliwym/głupim: Love me, don't judge me. I chyba to nasza mantra.

Wolny weekend mija spokojnie. Rano był czas na ogarnięcie miszkania, mój facet w pracy do 16. Zastanawiam się czy pojechać odebrać go z roboty. Z drugiej strony chyba nie chce spędzić całego dnia na chodzeniu po mieście...


Na przekór tego co pisałem, kilka piosenek, które kojarzą mi się z kawalerstwem, z czasem, gdy poznawałem innych gejów, chodziłem na spotkania, popełniałem błędy większe lub mniejsze, z czasem ekscytacji, ale samotności:




Odchamianie part 2.









czwartek, 10 września 2015

Kraków, Praca, Rozmowa, Związek, Seks, Muzyka.

Po kolei:

KRAKÓW.
Wyjazd udany, miło było chodzić po firmie w ubraniach prywatnych jedynie ze smyczą ze zdjęciem, bez potrzeby bycia na każde zawołanie. Wszyscy patrzyli z przerażeniem zastanawiając się kim jestem, czy to jakaś kontrola a może jakiś kierownik.

Podczas obiadu na kantynie pracowniczej w Krakowie udało mi się przyłapać jednego chłopaka zerkającego co chwile w moja stronę. Jednak nie był w moim typie, za bardzo wymuskany. Ja wolę facetów, a nie laleczki w męskiej skórze.

Co do spotkania z kolegą gejem to nie wyszło. Zawiodły taksówki. Mieliśmy spotkać się o 16.30, jednak o 15.30 gdy próbowałem już zamówić taksówkę okazało się, że nic nie jest w stanie przyjechać. Każda firma odmawiała. Na dworcu byłem tuż przed odjazdem pociągu.To mnie zaskoczyło w Krakowie - taksówki. Gdy zajechałem to było trzeba czekać w kolejce do taksówki (nie jestem do tego przyzwyczajony)!

W Warszawie byłem na 19.50. Po powrocie do domu padłem na twarz i zasnąłem.

PRACA.
Aktualnie w pracy jestem uczony nowych obowiązków, chodzi głównie o robotę papierkową. Przyznać muszę, że bardzo to lubię i mógłbym tak całe życie pracować. Dzisiaj był dzień drugi mojej nauki.Głowa mnie rozbolała po wyjściu z roboty. Jest tyyyyle do zapamiętania.


ROZMOWA.
Wczoraj prowadziłem 4 godzinną rozmowę przez telefon z kolegą!! Dlatego dzsiaj jest post na blogu a nie wczoraj (gdy wróciłem do domu o 17 to skonczylismy rozmowę o 21). Rozmowa szła tak gładko, tematy się nie kończyły, miałem ochotę nie przerywać. Rozmawialiśmy też o poważniejszych tematach. I popłakałem się przez telefon. Starałem się tego nie pokazywać podczas rozmwowy, ale łzy mi poleciały. Zrobiło mi się bardzo smutno, ponieważ uderzyła mnie niesprawiedliwość świata. Niesprawidliwość do bycia szczęśliwym. Poczułem się bezsilny. Jak tacy ludzie, którym nic nie brakuje, tylko w ramkę i patrzeć, nie mogą być szczęśliwi. Nigdy tego nie pojmę.


ZWIĄZEK.
W związku bez zmian, wszystko układa się po staremu. Brak kłótni. Dużo zazdrości. Poza tym mój facet myśli ostatnio, że zostawię go, że schudłem i nie będę chciał z nim być. Dużo pracy wymaga ode mnie wbijania mu do głowy, że gada głupoty. Oświadczam uroczyście, że moje uczucia się nie zmieniły co do niego, nie wyobrażam sobie życia bez tego człowieka. Ale nie żyję w jakimś matrixie, jestem realistą, biorę pod uwagę każdą opcję. W końcu ile taki człowiek jak mój facet może znosić taki trudny charakter jak mój.

SEKS.
Uwierzycie?! Nie spuszczałem się już cztery dni! Chyba chory jestem :))

MUZYKA.
Na koniec cztery piosenki.

Przy tych ogrania mnie smutek (dwie pierwsze mają swoje wersje z serialu Glee, są bardzo dobre, ale zdecydowałem się aby wrzucić oryginały). Słuchając tych kawałków mam ochotę płakać. Lubicie taki stan? Ja niekiedy lubię. Właśnie przy takich pisze wiersze i prozę.




i na sam koniec, nowa piosenka od Seleny Gomez!!!






poniedziałek, 7 września 2015

Love myself.

Buty kupione, w wielkich bólach ale kupione. Zakupy to męczarnia!!!

Spotkałem koleżankę podczas zakupów, była zachwycona tym jak schudłem, jak zmieniłem fryzurę. Nalegała na spotkanie.

Po tym jak schudłem coraz więcej osób mi mówi, że zupełnie inaczej wyglądam, że tamto i owamto. Komplementy są miłe, można obrosnąć w piórka. Jednak najważniejsze to, abyśmy kochali sami siebie bez względu na to jak inni nas odbierają. Nie musimy być szczupli, być umięśnieni, mieć gęstych włosów czy prostych zębów. Każdy jest wyjątkowy i nikt nam tego nie odbierze! Kochajmy sami siebie a świat będzie piękniejszy!!


4 w 1.

Sprawy bieżące:

1. U mnie w pracy jest taka ściana z plakietkami ze zdjęciami i gdy ktoś pojawia się w pracy to odwraca swoją tak, aby było widać jego zdjęcie (gdy wychodzi to odwraca stroną bez zdjęcia). I ostatnio doszło do zamieszania, ponieważ ktoś do mojego zdjęcia dokleił serduszka namalowane flamastrem na karteczce samoprzylepnej :) Rozniosło się, że ktoś się podkochuje, że mam adoratorkę albo adoratora (chcąc nie chcąc w firmie pełno gejów i w tym wszystkim ucieszyło mnie to, że pracownicy biorą pod uwagę też ewentualnych panów, którzy mogą się podkochiwać). Sytuacja bardzo zabawna, nieco dziecinna, ale radości dużo mi sprawiła. Domysłów końca nie było nawet wczoraj, mimo, że karteczka została naklejona w środę. W piątek po pracy zacząłem się na poważnie zastanawiać nad tym, kto coś takiego zostawił. A może to ten kolega gej, o którym pisałem we wcześniejszych postach...

2. Jutro wyjazd służbowy do Krakowa. Jeżeli ktoś jutro też jedzie w tamtą stronę, to informuję: pociągiem ze wschodniego ruszam kilka minut po siódmej. Cieszę się na ten wyjazd, ponieważ po pierwsze lubię wyjazdy służbowe - firma wszystko opłaca i daje jeszcze pieniądze na rozrywkę. Po drugie lubię zmieniać otoczenie, nawet na jeden dzień, więc dobrze mi to zrobi. Po trzecie w Krakowie ostatnio byłem chyba z 4 lata temu z moim facetem, pojechaliśmy tam samochodem z Męża siostrą, ponieważ ona miała jakieś warsztaty tańca z Pirogiem i musiała koniecznie tam jechać, więc chętnie pojadę i zobaczę raz jeszcze miasto. I po czwarte, ostatnie, może uda mi się spotkać pewnego chłopaka, z którym zacząłem pisać w maju na kumpello, a nie mieliśmy okazji się spotkać na żywo. Boję się tylko, że czas mam tak zaplanowany przez firmę, że nie uda mi się, choć na chwilę, wyrwać i podjechać do niego. Jutro się zobaczy, kolega jest pod telefonem (to ten kolega, co mi życzenia urodzinowe z Kirgistanu wysyłał).

3. W sobotę podczas zamykania systemu całego sklepu pojawił się błąd. Jeżeli wyskakują jakieś błędy to wtedy trzeba dzwonić do Helpdesku (jakby ktoś się nie spotkał z taką nazwą, bo wiem, że różnie się to nazywa w różnych sklepach, to Helpdesk oznacza wsparcie IT). Problemem, albo nie-problemem, w mojej firmie jest to, że po godzinie 19 dostępni są tylko pracownicy mówiący w języku angielskim (wtedy przełącza automatycznie do kolegów z Francji, Japonii, Kanady albo Litwy). Byłem na zmianie z dwiema koleżankami. Jedna, katoliczka, o której pisałem, że krytykuje gejów i krzyczy na uśmiechające się do mnie dziewczyny,  która zna tylko jedno słowo po angielsku, a raczej dwa: Help me, oraz druga, która wdraża się na podobne stanowisko jak moje, która nie zna angielskiego. Ja nie mam problemu z tym aby rozmawiać po angielsku. Najzabawniejsze jest to, że tylko ja w swoim dziale mówię po angielsku (poza tą ciążatą, ale jej już nie ma, bo na L4 jest). Nikt inny nie mówi po angielsku na tyle płynnie aby dzwonić do Helpdesku; tylko ja jestem wołany do pomocy z klientami obcojęzycznymi; tylko ja piszę maile po angielsku (na prośbę kierowniczki, która dopiero podjęła się nauki tego języka). Cholera mnie weźmie jak nie dostanę podwyżki! I na pewno będę tutaj wylewał swoje żale, więc możecie być przygotowani. 

4. Plany na dzisiaj to kupienie butów. Nie jestem fanem kupowania butów po kilka par, ja mam dwie pary i kupuję tylko wtedy kiedy muszę. No i nastała ta chwila, kiedy muszę podjąć się tego okropnego zakupu. Jedne buty mi pękły w podeszwie (nie dziwie się, kupiłem je za bagatela 22 zł gdy byłem na wakacjach w swoich rodzinnych stronach), a drugie zaczynają się rozklejać. Nie lubię reklamować obuwia, bo dla mnie to marnowanie czasu. Krytykowany jestem za takie podejście przez mojego faceta. On uwielbia reklamować i dochodzić swoich praw. Dobrze, że przynajmniej jeden z nas ma takie podejście (kiedyś wywalczył od firmy Grycan 1500zł odszkodowania za to, że w rożku od loda znalazł kawałek metalowej zszywki).

Wczoraj poszedłem spać o 1 w nocy, dzisiaj jestem od 6 na nogach. Jutro pobudka o 5.30. Coś czuję, że dzisiaj zasnę dosyć wcześnie :)

Czy ktoś jeszcze pamięta ten zespół:






czwartek, 3 września 2015

Dupa Maryny.

Musiałem to zrobić, bo mnie nosiło. Codzinnie chyba sobie walę.. Ale przynajmniej moja prostata będzie zdrowa :)

Poza tym po dwóch godzinach słuchania takiego głosu nie dało się inaczej...

Śniadanie zjadłem przed chwilą, co mnie martwi, ale nie miałem rano apetytu. Jedzenie po 6 godzinach od obudzenia nie jest zdrowe. Ostatnio niestety żywię się mniej zdrowo. Waga na całe szczęście jest nadal na 87 :)

Dzień w pracy wczoraj minął nerwowo, wyszedłem jak zwykle przed 23, kolegi geja tym razem nie było samochodem. Mój facet jest nieco zazdrosny o niego, powiedział, że wybacza mi, bo ten kolega jest słodki i żebym miał się na baczności, bo chce mnie chyba do łóżka zaciągnąć tymi swoimi podchodami. Ja się nie dam, może mnie odwozić do domu swoim autem, ale nie działa to wszystko na mnie. Zabiorę go kiedyś na piwo w ramach podziękowania za to, że poczekał kilka razy, ale na nic nie może liczyć. Żyję w związku monogamicznych i w takim zostanę, chyba, że będzie konsekwentny facet, który będzie gotowy na życie w monogamicznym, pełnym miłości związku trzech osób.

Na koniec piosenka o sextingu, którego w ostatnim czasie się dopuściłem kilka razy. I pomyśleć, że kiedyś słuchałem tego zespołu :D




środa, 2 września 2015

Kolega z pracy - Pt 2

Wczoraj znowu sytuacja w pracy z kolegą, tym, który jest gejem i który czekał ostatnio na mnie aż skończę pracę aby mnie tylko odwieźć. Wczoraj w ciągu dnia wpadłem na niego, zagadałem, prosiłem o przesyłanie na maila pewnego linku, który jest mi potrzebny do tego, abym mógł sprawdzać skrzynkę pracowniczą w domu. On na to, że ma to na telefonie i może mi wysłać smsem tylko muszę podać swój telefon. Podałem.
-Teraz będę pisał do Ciebie smsy w nocy skoro mam Twój numer - powiedział.
-Uważaj, bo ja będę pisał reklamacje do Ciebie w nocy, że link nie działa.
No i się rozeszliśmy.

 Godzina 22.45, wychodzę z pracy, dzwoni telefon. Dzwoni ten kolega. Odbieram.
-Słuchaj, jak chcesz to Cię podrzucę pod blok.
-A co ty jeszcze tu robisz? Późno już, wydawało mi się, że o 22 wychodziłeś z pracy.
-A miałem jeszcze kilka rzeczy do załatwienia. To co, wsiadasz?
-A nie będzie to problemem?
-Nie, no co ty.
-To gdzie jesteś? W budynku czy na parkingu?
-A odwróć się! To ja świecę na Ciebie tymi światłami.

Podjechał samochodem. Odniosłem wrażenie, że czekał na mnie, że wiedział, że wychodzę o tej a nie innej godzinie z pracy i wyjechał z parkingu i czekał pod wejściem. Po raz kolejny powiem, że to miłe z jego strony, ale coraz bardziej boję się, że to idzie w złą stronę. Nie uważam, żebym ja robił coś nie tak. Bardzo go lubię, często rozmawiamy ze sobą, namawiałem, aby startował na zastępce kierownika mojego działu (byłby przynajmniej zamiast tej ciążatej, która już oficjalnie jest na zwolnieniu lekarskim od wczoraj), zdarza nam się jeść wspólnie obiad w pracy, za każdym razem zagaduję, ale nigdy nie dałem mu powodów do tego, aby myślał, że mogłoby coś wyjść więcej (jeżeli się mylę to wypomnijcie to).
Jak wysiadałem z samochodu to powiedziałem, że będę musiał się jakoś odwdzięczyć i będę musiał zabrać go na piwo. Uśmiechnął się i powiedział, że "zrobimy to przy najbliższej okazji". :D

Dzisiaj zaczynam pracę o 14.00, jutro wolne, w piątek natomiast do 15 (i mam nadzieję, że tak wyjdę z roboty).

Muszę sobie zwalić. Niestety ostatnio jestem kuszony na wiele sposobów!