poniedziałek, 9 maja 2016

Twitterman.

Wyszedłem na balkon, z laptopem, aby dotlenić zmeczony umysł a jednoczenie aby się rozbudzić, bo niestety cztery godziny snu zbiły mnie z nóg. I jeszcze wczorajsze obżarstwo i poranny ból brzucha. Słodycze jebane zbubą moją. Zostanę ministrem czegośtam i będę wydawać polecenia zamknięcia tej fabryki, a potem tej, tak aby słodycze przepadły, bo ja je tak kocham a jednoczesnie nienawidzę.

Przyzwyczaiłem się tak do porannych zmian w pracy, że bardzo ciężko jest mi się przestawić na te popołudniowe. Dzisiaj przyjechałem do pracy na szóstą rano. Miałem plan wyjść o czternastej. Wyszedłem o piętnastej. Jutro też nie wyjdę o czasie, bo okazało się, że mam wideokonferencję, muszę sie do niej przygotować. Aby było zabawniej dopiero gdy wróciłem do domu się o tym dowiedziałem, przez telefon, podczas czasu wolnego. Jakby nikt nie mógł mi powiedzieć gdy byłem w pracy. Na całe szczęście siedziałem bez celu tamtej chwili na balkonie, ale gdybym przypadkiem walił konia to nic z tego, bym nie odebrał. Odrobina przyjemności mi się należy.

Spotkanie z kolegą z Twittera bardzo udane. Na poczatku były małe trudności pogodowe, ale mniej lub bardziej susi spotkaliśmy się w kawiarni. On był pierwszy, już czekał z kawą. Podszedłem, przywitałem się. Pierwsze wrażenie: jaki on zadbany, jak ładnie ubrany. Wiadomo, faceta nie szukam, ale pisałem wcześniej na blogu, że lubię otaczać się przystojnymi facetami. I pod tym wzgledem mi podpasowało, bo był całkowicie w moim guście. Ok, wiadomo, że gdyby nie był urodziwy to też bym się z nim spotkał, ale na zdjęciach nie wyglądał tak dobrze jak w realu. Rozmowa szła bardzo płynnie, bez większego problemu, strachu czy stresu. I to mi się w nim spodobało. Po kawie poszliśmy na spacer po nocnej Warszawie pełnej kałuż. Szlismy przed siebie, cały czas rozmawialiśmy, śmialismy się, zdarzyło mi się go klepnąc po plecach. Bardzo mnie przypominał, ale nie w taki irytujący sposób (ja jestem potwornie irytujący). Zrobiliśmy pieszo 10 km, umówiliśmy się na kolejne spotkanie.



Twitterman nie ma znajomych zbyt wielu, bardziej zaabsorbował znajomych swojego faceta, poza tym w Warszawie mieszka niecałe dwa lata. Powiedział mi, że szuka swoich znajomych, z ktorymi będzie mogł się spotkać gdy tylko zechce i nie koniecznie w towarzystwie swojego parntera. Całkowicie go rozumiem, ponieważ mieszkają podbnie jak my w kawalerce i czasami trzeba spędzić troche czasu z kimś innym niż swój facet.

Czasami czuję się jakbym chodził na randki. Rzecz jasna te spotkania mają jedynie charakter kumpelski, ale za każdym razem mam duże oczekiwania. Druga sprawa jest taka, że dopiero po jakimś czasie dopiero poznaje sie kogoś lepiej. Zawsze na poczatku jest fajnie, potem wychodzą te cechy, które nie do końca są porządane. Z poznawaniem nowych ludzi jest tak samo. Dlatego nie napalam sie na długą znajomość z Twittermanem, czas pokaże.  Poki co jest bardzo fajnie, piszemy cały czas, wymieniamy się doświadczeniami, ale czas pokaże, czy jest to ktoś warty przyjaźni. Ja jesterm jak najbardziej na tak. 

Wczorajszy cały dzień spędziłem z moim facetem na oglądaniu Gry o Tron. Dobilismy do aktulanego odcinka, jesteśmy na czysto. Lubię z nim leżeć na łozku, przytulać sie do jego ramion, całować ręce, szyje, uszy, policzki i usta. Czasami bekniemy, czasami nazwiemy siebie suką, czasami głaszczemy po głowie, ale wszystko jest tego warte! Z nim czuję się bezpiecznie!

I dzisiaj w pracy, gdy koleżanka przyniosła bez, aby w biurze ładnie pachniało majem,i gdy zapytałem innych czy w dzieciństwie też szukali kwiatów bzu z trzema płatkami a potem go łykali myśląc życzenie, zrozumiałem pewną rzecz.
-I o czym marzyłeś łykając te kwiatki?
-Niepamietam  - powiedziałem - ale chyba się spełniło bo jestem szczęśliwy.

Koleżanka była przekonana, że mówię o moim życiu zawodowym. A ja poczułem ciepło w sercu. Moje życie osobiste, ważniejsze od bycia kierownikiem i jakiejkolwiek kasy, sprawia, że jestem szczęśliwy.



p.s. Pisząc tego posta co chwilę podnosiłem głowę, ponieważ w bloku obok pan w szarych, obcisłych bokserkach z klatą na wierzchu czyścił bałkon. Męskiego ciała nigdy za wiele. UWIELBIAM BYCIE GEJEM!! MĘSKIE CIAŁO JEST TAKIE ŁADNE!

6 komentarzy:

  1. Ciekawie piszesz. Lekko.I też uwielbiam bycie gejem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak gej uwielbia bycie gejem to wtedy jest szczęśliwy! Wtedy jest to jasny sygnał, że zaakceptowaliśmy sami siebie! Brawo za to. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Ja lubię tą niepewność w poznawaniu nowych ludzi :) Zawsze to taka trochę adrenalina, ale z czasem mogą się okazać całkiem miłe przyjaźnie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta adrenalina jest świetna. Z poznawaniem innych facetów niby wiesz, że nie musisz się szczególnie starać, bo nie są to wybory przyszłego Męża, ale jednak stres jest. I ten moment, gdy emocje opadną i człowiek śmieje się sam ze swojego zdenerwowania :)

      Usuń
  3. :)
    jej jak mi brakuje ludzi, chodź sam jednocześnie się od nich odcinam...
    Bycie gejem jest fajne. Ostatnio mój znajomy powiedział mi, ze mając faceta nie powinienem się oglądać za innymi-bzdura.
    Np. wczoraj popołudniu byłem na spacerze z psem i spotkałem dwóch przystojniaków, ale jacy kuźwa....zaczepili mnie bo tez byli z psem. Okazało się,że jesteśmy sąsiadami. Rozmawialiśmy chwilę i potem rozeszliśmy się do domu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że bzdura. Oglądanie się za innymi nie jest zdradą. Poza tym uważam za bardzo niezdrowe zamykanie się na innych ludzi. Kocham swojego faceta, ale oglądam się za innymi i nawet fantazjuję o nich. Co więcej, opowiadam o tym swojemu facetowi. W ten sposób on lepiej mnie poznaje, a ja jego, gdy odwzajemnia się swoimi myślami na głos.

      Poznawanie innych gejów będąc w związku nie prowadzi do niczego złego, a każda osoba, która twierdzi inaczej nie była nigdy w szczerym i zaufanym związku.

      Od razu zaznaczam, że jestem w monogamicznym związku. Bo zaraz ktoś zarzuci mi, że jestem w otwartym i moja opinia jest bezwartościowa..

      Sąsiedzi? Przystojniacy?? :))) No no no :D

      Usuń