niedziela, 27 grudnia 2015

Z górki, po świętach.

Wiem, wiem, uwielbiacie czytać co się u mnie dzieje, dlatego małe sprawozdanie, nudne jak święta, które już za nami (oczywiście to zdanie usłyszcie w swoich głowach z nutą ironii, bo przecież nie ma takich co chcą to czytać :)) )

1. Wigilia z moim facetem.

Od pierwszych naszych świąt w 2009 roku, co roku mamy swoją kolację, nazywaną wigilijna, z potrawami, zwyczajami, jakie być powinny 24 grudnia. Przyznać muszę, że duch świąt w tym roku mnie opuścił. Nie sprawiało mi tyle radości przygotowanie tego wszystkiego, nie chciało mi się planować, obmyślać. Stanęło nawet na tym, że prezentów nie robimy sobie. Kupiliśmy sobie po jajku niespodziance, położyliśmy pod naszą małą choinkę i po kolacji połknęliśmy narzekając, że zabawki są tandetne i wyrzuciliśmy je do kosza :) Niedzielę przed świętami spędziliśmy razem, pod znakiem naszej wigilii, w spokoju. Potem się pieściliśmy cmokając po całym ciele przez 40 minut, żeby kolejne 20 pieprzyć się dosyć głośno. I tak oto nasza wigilia minęła.



2. Wyjazd do domu i (szybki) powrót.

24 grudnia. Moja mama wyczekiwała mnie od rana, w domu byłem na 13, sama rodzicielka odebrała mnie samochodem od autobusu. Gdy wszedłem do domu, poczułem zapach świątecznego jedzenia, pomarańczy, gdy zobaczyłem nasza sztuczną choinkę (w tym roku była tylko mała, ponieważ dużej mama nie chciała ubierać, a to dlatego, że planowałem powrót do Warszawy z moim bratem ciotecznym, który wracał już.. 25 grudnia w południe, i to na znak protestu, że dziecko tak szybko ucieka), gdy zobaczyłem, że sąsiedzi krzątają się po ogrodach przed domem wieszając lampki i dekorując okna świecidełkami, przez moment przeszła taka ciepła iskra, tej, której brakowało. Przez chwilę poczułem ciepło świąt. Tak mi zostało już do końca pobytu. Kolację zjadłem tylko z mamą, na spokojnie, z uśmiechami na twarzy. Około 20 przyszedł mój chrzestny, zaprosił nas "za drogę", bo zjechała się do niech cała rodzina i tylko nas brakowało. Poszliśmy. I jak nie znoszę imprez rodzinnych, tak tamtego wieczora tego potrzebowałem. Ucieszyłem się, gdy wszystkich mogłem zobaczyć, wszystkich mogłem przytulić. Magia świąt była cały czas w powietrzu. Mój chrzestny, który nie darował mi tego, że nie wypiłem z nim na chrzcinach z początku grudnia, postawił wódkę i nie miałem wyjścia. Nie akceptuję picia alkoholu w wigilię (do przyjęcia jest wino, ale nie po to aby się upić, a po to aby rozgrzać się w zimowy wieczór), ale wszyscy wiedzieli, że wracam kolejnego dnia, nie miałem wyjścia. Wypiłem 10 kieliszków, rzecz jasna upiłem się. Gdy byłem wśród rodziny to trzymałem się, aby jakoś to wyglądało, ale gdy wróciłem do domu i położyłem się do łóżka, to poczułem jak się upiłem. Nawet pisałem jakieś głupoty do jednego z kolegów :) 


W Warszawie byłem pierwszego dnia świąt, o 15. Mój facet się ucieszył, resztę wolnego spędziliśmy razem (mój mąż pochodzi z Warszawy). Wracałem z bratem samochodem. Brat oczywiście nie wie, że jestem gejem, więc gadaliśmy o laskach, o tym, że zależy im tylko na miłości i  wszystkie chcą się wiązać, szukają męża. Mój brat opowiadał o tym jak spotyka się z jakąś koleżanka tylko na seks, że ona chce takie romantyczne wieczory, a on ma chęć tylko na seks. Zdradziłem mu sekret tego, aby było po jego myśli. Sekretem jest... rozmowa. Czy mówimy o chęci tworzenia związku, czy o ruchaniu się dla przyjemności, we wszystkim ważna jest rozmowa i ustalenie granic. Ot cała filozofia.

Dodać też muszę, choć to woła o pomstę do nieba, bo jak to, przecie to rodzina, ale jak jechaliśmy tym samochodem to czasami zerkałem na to jak układają się mu spodnie, widziałem jak kutas i jajka chcą mu się wyrwać z tych dzinsów. No co, nie umiałem się powstrzymać. Mam w głowie głęboko schowane takie wspomnienie z dzieciństwa, gdy mój brak biega bez koszulki po podwórku i jest tylko w takich krótkich czerwonych spodenkach. Gdy usiadł wtedy obok mnie pogadać to przez nogawkę wystawały jego białe gacie. Już wtedy mój mały gejowski mózg wiedział na co patrzeć, wtedy zabrakło mi tchu, bo bardzo mi się to podobało. 

3. Kolega i zdjęcie.

Gdy w czerwcu popsuł mi się telefon to straciłem numer do takiego jednego kolegi geja. Nie jest moim przyjacielem, nie uważam go za takiego, może kiedyś tak było, ale już nie. Zbyt bardzo nie podoba mi się to jakie ma podejście do świata. Napisał do mnie życzenia, odpisałem, od razu też zapisałem sobie jego numer, w końcu po awarii telefonu straciłem. Gdy wróciłem piany od rodziny z wigilii zerknąłem do telefonu. Napisał smsa, odpisałem, zapytałem go jak się żyje. Po chwili dostaje mmsa, zdjęcie kutasa, z pracy (jest ratownikiem medycznym i akurat w wigilię miał dyżur), tak nagle, bez uprzedzenia. Nie wiem o co mu chodziło. Dopisał: "jakie masz fantazje?". Rzygać mi się chciało, obrzydzenia dostałem do tego człowieka, od razu go zablokowałem.

4. Trójkąt.  

Jako normalny związek szczerze rozmawiamy ze sobą, mówimy o swoich potrzebach, o tym co nas irytuje, co nas podnieca. Po raz kolejny wrócił temat trójkąta. Ja, mój facet z resztą też, bronimy się przed tym, ale jednocześnie fantazjujemy o trójkącie. Gdy byłem singlem i jakaś para mówiła o trójkącie, to z miejsca tacy ludzie byli skreśleni w moich oczach. Przecież jak można z kimś innym uprawiać seks?! Teraz, mając 26 lat, moja krytyka zmniejszyła się, nauczyłem się nie oceniać ludzi. Teraz wiem, że trójkąt to nieco bardziej złożona kwestia. W jednym się zgadzamy z moim facetem: obaj jesteśmy w stanie przygarnąć kogoś do związku, do życia ograniczonego do naszej trójki. Nie chcemy kogoś, kto będzie tylko od seksu, chcemy kogoś do rozmowy, do wspólnego wspierania, tworzenia codzienności. I tu zaczynają się schody, ponieważ wszyscy kojarzą trójkąt jako jebanie i nic więcej. Ja jestem w stanie pokochać kogoś jeszcze, z wzajemnością, bez zmniejszenia miłości do mojego partnera. Jednak nie ma wiele osób, które są w stanie być tak open minded i są gotowe na takie życie. Uwielbiam seks, lubię pornografię, mam chęć na coś nowego, na życie w trójkącie, zamkniętym. 





We wtorek praca, powrót do rzeczywistości. Sylwester w domu, z moim facetem. Dzisiaj kupiliśmy szampana, ale przyznać muszę, że chodzi za mną i tak nosze się z tym, aby go nie otworzyć.

Pisałem już tutaj, że mam tylko przystojnych kolegów gejów. W święta zdjęcie jednego z nich pokazałem mamie - jej zdanie było takie samo. Arturze Grey, gdyby wszystko było łatwiejsze, byłbyś już w tej rodzinie. Aprobatę mojej mamy masz, z reszta dużo o Tobie mówiłem. Lubię siedzieć wieczorem z moją mamą i opowiadać o moim facecie, pokazywać nasze zdjęcia czy filmiki z naszych wypadów na miasto. Teraz zacząłem etap zaznajamiania mojej mamy z naszymi kolegami "z branży". Chce aby miała świadomość, że można mieć przyjaciół wśród innych gejów i nie kończy się to seksem.


 I tutaj postawię kropkę, KONIEC KOŃCÓW. 


Zbliża się 31 grudnia, czas podsumowań (nie znoszę!!!), będę musiał zrobić takie jedno małe, ale to już w następnym poście.






2 komentarze: