poniedziałek, 28 grudnia 2015

Odchamianie part 5











Pierwszy raz - zestawienie.

Ta da dam, oto setny post na moim blogu. Owszem, biorąc pod uwagę ilość postów na blogach, które czytam to jest praktycznie wielkie NIC, ale i tak dla mnie to okazja do wzniesienia toastu, ponieważ jak zacząłem prowadzić bloga to nie miałem zapału, a potem jakoś tak się chęć znalazła i idzie do przodu.

Dzisiaj nie będzie podsumowań, nie mam jeszcze nastroju do tego, aby spisać to  wszystko co mi się udało, a co nie, co chciałbym zrobić w przyszłym roku. Jeszcze chwila.

W tym poście chciałbym poruszyć kwestię robienia coś po raz pierwszy (i nie, nie chodzi w tym o seks). Takie sytuacje są bardzo pamiętliwe.

Pierwsza jazda samochodem 
Jestem antysamochodowy, nigdy mnie auta nie kreciły, już prędzej lalki i zabawa w dom. Jednak osiągając pełnoletność, idąc za wszystkimi z klasy, zapisałem się też na kurs prawa jazdy. Poza tym chciałem to zrobić jak najszybciej, aby mieć po pierwsze spokój, a po drugie aby uniknąć okresowego prawa jazdy, o którym już wtedy się robiło. Moja pierwsza jazda samochodem była tragedią, sciągało mnie na pobocze, nie umiałem zapanować nad kierownicą. Ale po 40 minuttach byłem z siebie dumny. Inną sprawa jest to, że każda kolejna jazda powodowała bół brzucha i zły nastrój. Liczy się to, że dałem rade. I mimo, że tamten dzień, gdy pierwszy raz usiadłem za kierownica dla ionnych mógłby być porażką i powodem do drwin, dla mnie był zwycięstwem.

Pierwszy kontakt z pornografią
Pierwszy komputer dostałem w trzeciej klasie gimnazjum; biorąc pod uwagę komputery u innych w klasie byłem jednym z ostatnich. Jednak w ogóle mi to nie przeszkadzało, miałem świadomość tego, że komputer zajmuje czas i nie skupiłbym się na nauce (byłem kujonem - jak każdy nękany w szkole gej). Którejś soboty zrozumiałem, że tak naprawdę w wyszukiwarkę moge wpisać cokolwiek i to dostanę. Byłem sam w pokoju, wpisałem "gej/geje" i rzecz jasna pełno linków. Otworzyłem pierwszy - zwykła, prosta strona z galeriami. Otworzyłem pierwszą. Wtedy bardzo się podnieciłem. Oddech przyśpieszył. Nadal przed oczami mam to zdjęcię: dwóch facetów, jeden mlodszy, drugi starszy, obaj na siłowni, temu młodszemu przez spodenki wystaje kutas. Wpatrywałem się w to zdjęcie jak zahipnotyzowany. Oczywiście spuściłem się. Potem, choć to już inna kwestia, przestraszyłem się, że z rachunkiem telefonicznym przyjdzie spis stron internetowych jakie odwiedziłem i się wyda, że dziecko wchodzi na strony porno. Klękałem przed obrazami i się modliłem. Z perspektywny czasu wygląda to zabawanie, ale nadal czuje to ukłucie w serce jak przypomina mi się jaki strach mnie wtedy ogarnął. 




Pierwszy pocałunek
Lipcowy wieczór, słońce zachodzi, ciepły wiatr wieje, siedzimy przed naszym liceum na ławce. Wtedy pocałowałem się po raz pierwszy, z moją dziewczyną. Moje wrażenie: mokro. Tak wtedy pomyślałem, oraz że moja dziewczyna jest taka delikatna. Nie podnieciłem się wtedy, nie miałem jakichś fajerwerków w głowie. Z dwojga złego cieszę się, że z nią akurat się całowałem pierwszy raz a nie z jakimś poznanym gejem, który potem kopnął mnie w dupę. Nadal ciepło o niej myślę. Aktualnie mieszka z chłopakiem w Warszawie, chciałbym się bardzo z nią spotkać i powiedzieć o sobie i moim facecie. 

Pierwsze wyjście do klubu gejowskiego
Pamiętam ten wieczór, pamiętam jak jadę z kolegą autobusem z Pragi, jak jedziemy mostem przez Wisłę i patrzę na Pałac Kultury i Nauki oswietlony. Pamiętam barmana polewającego w Toro, pamietam tych facetów starszych stojących pod ścianą, pamiętam powrót. Mimo wszystko nie byłem w branżowym klubie tak czesto, częściej bawiłem się w Undergroundzie (ktoś pamięta?! Teraz tam jest wejście do metra), Medyku, Remoncie, Palladium.
 
Pierwszy papieros
Owszem, nigdy nie paliłem, takie jest moje stanowisko. Jednak.... gdy miałem chyba z cztery lata to zabrałem papierosy mojej mamy i podpaliłem jednego (nawet nie wiem jak mi się to udało), zaciagnałem się (o ile można to tak nazwać) i oddałem papierosa mamie mówiąc: masz, zapaliłem Tobie. Ta sytuacja, i potem moja prośba do mamy "albo ja, albo papierosy", spowodowały, że mama rzuciła palenie. Tak czy inaczej, papierosa miałem w ustach. Jednak nie lubię dymu papierosowego (ale już zapach niepodpalonych papierosów lubię).
Pierwsza praca
Empik, w centrum Warszawy. Sam sobie prace załatwiłem, pierwszy miesiąc pracowałem na full time łącząc jednocześnie dzienne studiowanie, drugi miesiąc już na pół etatu, trzeciego się zwolniłem. I ta pierwsza wypłata na konto (nie wiem jak teraz, ale wówczas w em-pi-ku było 10zł na rękę za godzinę). Dla mnie były to duże pieniądze. Praca w Empiku dała mi możliwość poznania ciekawych ludzi. Pamiętam jak przyszła do mnie Wanda Chotomska i chciała kupić ilustrowaną Księgę Dżungli. Sprawdziłem na półce, w systemie, brak, nie ma. A ona (z całym szacunkiem do niej): Czy Pan wie kim ja jestem? Ja muszę mieć tą książkę!  Pierwsze wrażenie jest tylko jedno. Przykro mi, ale Pani Wanda, mimo, że tworzy cudeńka, będzie w mej pamięci już tylko nadąsaną starszą Panią.
Pierwsza zdrada
A raczej uczucie bycia zdradzonym. Spotykałem się z takim jednym (uwaga: teraz prowadzi ćwiczenia z jednego z przedmiotów na Uniwersytecie Warszawskim - może to czytasz), wyjechałem do domu na wakacje i wówczas dostałem smsa, że poznał kogoś innego i chce z nim spróbować i że z nami to koniec. Poczułem się bezsilny, bez szansy na obronę, zdradzony.
Pierwsza prawdziwa miłość
I ta miłość właśnie trwa! Już sześć lat razem, z uśmiechem na twarzy i ze złościami rzucanymi w około, mając swoje wspomnienia, tworzymy zgrany zespół, oparty na miłości, zrozumieniu. Znamy się na wylot, nic nas nie jest w stanie zdziwić, a mimo wszystko nadal siebie pragniemy. Mamy takie same nałogi, mamy różne fobie, mamy ten sam pomysł na przyszłość. To była miłość od PIERWSZEGO wejrzenia. 


niedziela, 27 grudnia 2015

Powitanie.

Dopiero to zauważyłem.. Witaj WIOSENNY CHŁOPCU wśród obserwatorów mojego bloga!


Z górki, po świętach.

Wiem, wiem, uwielbiacie czytać co się u mnie dzieje, dlatego małe sprawozdanie, nudne jak święta, które już za nami (oczywiście to zdanie usłyszcie w swoich głowach z nutą ironii, bo przecież nie ma takich co chcą to czytać :)) )

1. Wigilia z moim facetem.

Od pierwszych naszych świąt w 2009 roku, co roku mamy swoją kolację, nazywaną wigilijna, z potrawami, zwyczajami, jakie być powinny 24 grudnia. Przyznać muszę, że duch świąt w tym roku mnie opuścił. Nie sprawiało mi tyle radości przygotowanie tego wszystkiego, nie chciało mi się planować, obmyślać. Stanęło nawet na tym, że prezentów nie robimy sobie. Kupiliśmy sobie po jajku niespodziance, położyliśmy pod naszą małą choinkę i po kolacji połknęliśmy narzekając, że zabawki są tandetne i wyrzuciliśmy je do kosza :) Niedzielę przed świętami spędziliśmy razem, pod znakiem naszej wigilii, w spokoju. Potem się pieściliśmy cmokając po całym ciele przez 40 minut, żeby kolejne 20 pieprzyć się dosyć głośno. I tak oto nasza wigilia minęła.



2. Wyjazd do domu i (szybki) powrót.

24 grudnia. Moja mama wyczekiwała mnie od rana, w domu byłem na 13, sama rodzicielka odebrała mnie samochodem od autobusu. Gdy wszedłem do domu, poczułem zapach świątecznego jedzenia, pomarańczy, gdy zobaczyłem nasza sztuczną choinkę (w tym roku była tylko mała, ponieważ dużej mama nie chciała ubierać, a to dlatego, że planowałem powrót do Warszawy z moim bratem ciotecznym, który wracał już.. 25 grudnia w południe, i to na znak protestu, że dziecko tak szybko ucieka), gdy zobaczyłem, że sąsiedzi krzątają się po ogrodach przed domem wieszając lampki i dekorując okna świecidełkami, przez moment przeszła taka ciepła iskra, tej, której brakowało. Przez chwilę poczułem ciepło świąt. Tak mi zostało już do końca pobytu. Kolację zjadłem tylko z mamą, na spokojnie, z uśmiechami na twarzy. Około 20 przyszedł mój chrzestny, zaprosił nas "za drogę", bo zjechała się do niech cała rodzina i tylko nas brakowało. Poszliśmy. I jak nie znoszę imprez rodzinnych, tak tamtego wieczora tego potrzebowałem. Ucieszyłem się, gdy wszystkich mogłem zobaczyć, wszystkich mogłem przytulić. Magia świąt była cały czas w powietrzu. Mój chrzestny, który nie darował mi tego, że nie wypiłem z nim na chrzcinach z początku grudnia, postawił wódkę i nie miałem wyjścia. Nie akceptuję picia alkoholu w wigilię (do przyjęcia jest wino, ale nie po to aby się upić, a po to aby rozgrzać się w zimowy wieczór), ale wszyscy wiedzieli, że wracam kolejnego dnia, nie miałem wyjścia. Wypiłem 10 kieliszków, rzecz jasna upiłem się. Gdy byłem wśród rodziny to trzymałem się, aby jakoś to wyglądało, ale gdy wróciłem do domu i położyłem się do łóżka, to poczułem jak się upiłem. Nawet pisałem jakieś głupoty do jednego z kolegów :) 


W Warszawie byłem pierwszego dnia świąt, o 15. Mój facet się ucieszył, resztę wolnego spędziliśmy razem (mój mąż pochodzi z Warszawy). Wracałem z bratem samochodem. Brat oczywiście nie wie, że jestem gejem, więc gadaliśmy o laskach, o tym, że zależy im tylko na miłości i  wszystkie chcą się wiązać, szukają męża. Mój brat opowiadał o tym jak spotyka się z jakąś koleżanka tylko na seks, że ona chce takie romantyczne wieczory, a on ma chęć tylko na seks. Zdradziłem mu sekret tego, aby było po jego myśli. Sekretem jest... rozmowa. Czy mówimy o chęci tworzenia związku, czy o ruchaniu się dla przyjemności, we wszystkim ważna jest rozmowa i ustalenie granic. Ot cała filozofia.

Dodać też muszę, choć to woła o pomstę do nieba, bo jak to, przecie to rodzina, ale jak jechaliśmy tym samochodem to czasami zerkałem na to jak układają się mu spodnie, widziałem jak kutas i jajka chcą mu się wyrwać z tych dzinsów. No co, nie umiałem się powstrzymać. Mam w głowie głęboko schowane takie wspomnienie z dzieciństwa, gdy mój brak biega bez koszulki po podwórku i jest tylko w takich krótkich czerwonych spodenkach. Gdy usiadł wtedy obok mnie pogadać to przez nogawkę wystawały jego białe gacie. Już wtedy mój mały gejowski mózg wiedział na co patrzeć, wtedy zabrakło mi tchu, bo bardzo mi się to podobało. 

3. Kolega i zdjęcie.

Gdy w czerwcu popsuł mi się telefon to straciłem numer do takiego jednego kolegi geja. Nie jest moim przyjacielem, nie uważam go za takiego, może kiedyś tak było, ale już nie. Zbyt bardzo nie podoba mi się to jakie ma podejście do świata. Napisał do mnie życzenia, odpisałem, od razu też zapisałem sobie jego numer, w końcu po awarii telefonu straciłem. Gdy wróciłem piany od rodziny z wigilii zerknąłem do telefonu. Napisał smsa, odpisałem, zapytałem go jak się żyje. Po chwili dostaje mmsa, zdjęcie kutasa, z pracy (jest ratownikiem medycznym i akurat w wigilię miał dyżur), tak nagle, bez uprzedzenia. Nie wiem o co mu chodziło. Dopisał: "jakie masz fantazje?". Rzygać mi się chciało, obrzydzenia dostałem do tego człowieka, od razu go zablokowałem.

4. Trójkąt.  

Jako normalny związek szczerze rozmawiamy ze sobą, mówimy o swoich potrzebach, o tym co nas irytuje, co nas podnieca. Po raz kolejny wrócił temat trójkąta. Ja, mój facet z resztą też, bronimy się przed tym, ale jednocześnie fantazjujemy o trójkącie. Gdy byłem singlem i jakaś para mówiła o trójkącie, to z miejsca tacy ludzie byli skreśleni w moich oczach. Przecież jak można z kimś innym uprawiać seks?! Teraz, mając 26 lat, moja krytyka zmniejszyła się, nauczyłem się nie oceniać ludzi. Teraz wiem, że trójkąt to nieco bardziej złożona kwestia. W jednym się zgadzamy z moim facetem: obaj jesteśmy w stanie przygarnąć kogoś do związku, do życia ograniczonego do naszej trójki. Nie chcemy kogoś, kto będzie tylko od seksu, chcemy kogoś do rozmowy, do wspólnego wspierania, tworzenia codzienności. I tu zaczynają się schody, ponieważ wszyscy kojarzą trójkąt jako jebanie i nic więcej. Ja jestem w stanie pokochać kogoś jeszcze, z wzajemnością, bez zmniejszenia miłości do mojego partnera. Jednak nie ma wiele osób, które są w stanie być tak open minded i są gotowe na takie życie. Uwielbiam seks, lubię pornografię, mam chęć na coś nowego, na życie w trójkącie, zamkniętym. 





We wtorek praca, powrót do rzeczywistości. Sylwester w domu, z moim facetem. Dzisiaj kupiliśmy szampana, ale przyznać muszę, że chodzi za mną i tak nosze się z tym, aby go nie otworzyć.

Pisałem już tutaj, że mam tylko przystojnych kolegów gejów. W święta zdjęcie jednego z nich pokazałem mamie - jej zdanie było takie samo. Arturze Grey, gdyby wszystko było łatwiejsze, byłbyś już w tej rodzinie. Aprobatę mojej mamy masz, z reszta dużo o Tobie mówiłem. Lubię siedzieć wieczorem z moją mamą i opowiadać o moim facecie, pokazywać nasze zdjęcia czy filmiki z naszych wypadów na miasto. Teraz zacząłem etap zaznajamiania mojej mamy z naszymi kolegami "z branży". Chce aby miała świadomość, że można mieć przyjaciół wśród innych gejów i nie kończy się to seksem.


 I tutaj postawię kropkę, KONIEC KOŃCÓW. 


Zbliża się 31 grudnia, czas podsumowań (nie znoszę!!!), będę musiał zrobić takie jedno małe, ale to już w następnym poście.






czwartek, 24 grudnia 2015

Życzenia.

Broniłem się przed tym, ale uznałem, że być powinny. Życzenia.

Dla wszystkich czytających, zaglądających, tych regularnie i przypadkowo, chciałbym życzyć trzech rzeczy:
1. zdrowia,
2. poczucia bezpieczeństwa,
3. świadomości, że jest się pięknym inside/outside, bez znaczenia kto co mówi i co o nas myśli.






piątek, 18 grudnia 2015

Aktualizacja. Kawa. Kartka.

Na początek dwa słowa wyjaśnienia dotyczące poprzedniego posta. Po tym jak dostałem stanowisko w centrali firmy, dział HR mojego sklepu postawił mi ultimatum: albo wybieram tamto stanowisko w centrali, albo zajmuje to kierownicze w sklepie. Nie godzą się na to abym zajmował dwa stanowiska, tym bardziej, że nie wyobrażają sobie, abym mógł tutaj w sklepie być na mniej niż pełny etat, że takie są wymagania co do kierownika zespołu. 

I tak szybko jak dostałem tamto stanowisko, tak równie szybko musiałem z niego zrezygnować :) Co nie zmienia faktu, że podbiło mi to level up w mojej samoocenie.

Święta, święta... Owszem, mają swój urok, ale jak zaczynam się nad tym wszystkim zastanawiać to ogarnia mnie płacz. I niby to takie radosne święta, pełne prezentów, jedzenia, gości, to ja o tym wszystkim zapominam a przed oczami widzę biedne dzieciaki bez prezentów, rodziny, które nie mają za co wyprawić świat, mają kawałek najtańszej ryby i widzę rodziców, którzy próbują robić przed dzieciakami dobrą minę do złej gry. Może naiwny jestem, może zaraz ktoś powie, że pewnie tak bywa tylko w patologicznych rodzinach, albo inny argument "że nie mają pieniędzy bo nie chce im się do roboty iść", ale mi najbardziej jest szkoda tych dzieciaków, które chłoną to wszystko, a potem, będąc dorosłym człowiekiem, swoje złe wspomnienia, będą próbowali maskować w ten "magiczny czas", siedząc przed stołem już jako pełnoletni obywatele i próbując z nawiązką dać swoim dzieciom tego czego nie mieli sami.

W tym roku kompletnie nie czuję tych świat. Prezenty komu miałem, to kupiłem. Z moim facetem nie robimy sobie prezentów (mam nadzieję, że on nic nie kupił i mnie nie zaskoczy, ponieważ ja nic nie przygotowałem), jutro tylko robimy swoją kolacje. Ja pracuje do 16, mój facet ma wolne. W poprzednich latach robiłem żarcia na nasza wigilię jak głupi, w tym roku będzie tylko kapusta z grzybami i ryba. Zwykła kolacja, na spokojnie, bez udziwnień. Idąc ta drogą doszedłem do wniosku, że tak naprawdę, to mógłbym w ogóle nie obchodzić świąt, najchętniej wyjechałbym za granicę, przeczekał ten czas i wrócił po nowym roku. I może jeszcze tak będzie, ale póki co moja mama nie darowałaby mi gdybym nie pojawił się w rodzinnym domu. Liczę, że któregoś roku też zmieni się to, że moja mama na święta przyjedzie do Warszawy. 


Zostawmy temat świąt z tyłu...

W środę spotkałem się z kolega, gejem, na kawie. Po pierwsze to spotkanie było organizowane już taaak długo, ale ciągle było coś na nie (ja jestem jednak za tym, że to ty ciągle się wykręcałeś :P :P pisze to, bo wiem, że będziesz to czytał). Umówiliśmy się w centrum, poszliśmy do miejsca, gdzie mój kolega bywa/bywał dosyć często, a ja mimo, ze bywałem, to nie na kawę, a po to aby książki  i płyty kupować. Posiedzieliśmy, porozmawialiśmy. Dobry z niego chłopak, jak stał w kolejce po kawę to mogłem popatrzeć na jego dupę, potem poszliśmy zjeść. Też ma faceta, więc  nieco inaczej rozmawia się z taką osobą, niż z singlem. I rozumie żarty i nie odbiera ich w jednoznaczny sposób (mam nadzieję :P ).

W tym samym czasie gdy bylem z kolegą na kawie zaczynało się spotkanie mojego działu (a raczej jego młodzieżowej części) na piwo. Dostałem zaproszenie. Wymigałem się szukaniem prezentów na święta. Powód był inny, miałem za mało czasu aby przemyśleć wszystkie za i przeciw. Mianowicie: zastanawiałem się czy kierownik może chodzić na piwo po pracy ze swoimi pracownikami. Jak to będzie odbierane? Czy to nie wypłynie na relacje, a raczej zatarcie pewniej granicy. No bo w końcu picie alkoholu w swoim towarzystwie mniej lub bardziej zbliża do siebie. Nie wiedziałem czy mogę sobie na to pozwolić. Kolejne spotkanie ma być w styczniu/lutym.

Wczoraj dostałem z moim facetem kartkę świąteczną od naszego przystojnego kolegi ze Śląska. UWAGA: zrobił ją sam. Nie dość, że zwyczaj wysyłania kartek to przeżytek i poszło to w niepamięć, to robienie czegoś własnoręcznie to prehistoria. Ma skubany talent, sam napisał wiersz, wszystko było bardzo starannie zrobione! Kochany facet z niego! Pisałem już o tym wielokrotnie i w Waszych głowach pewnie jestem ukamienowany, ale gdybym był sam to ów kolega byłby moim facetem! Można stracić głowę :) Poza tym w młodych siła! Mój rocznik, 89, to już dziadkowie. Teraz pierwsze skrzypce grają chłopcy z pierwszego roku studiów. Mówcie co chcecie, ale jak byłem pierwszy raz w klubie gejowskim (i to nawet z tym kolegą od kawy) i było to jak miałem 21 lat, to wystarczyło, że pokazałbym palcem na kogoś i tego bym miał. Jednak wszyscy lecą na młodych. Pora się z tym pogodzić.




Od jutra przez najbliższe cztery dni pracuje, mam wolne 23 grudnia, w wigilię o 10 mam busa w rodzinne strony. Postaram się napisać dwa słowa przed wyjazdem.


czwartek, 10 grudnia 2015

Awans część 2 - ostatnia, póki co wystarczy.

Nie nadążam za tym co się dzieje w moim życiu. Nie powiem, takie zmiany są w porządku, ale w tak krótkim czasie?!

Pisałem we wcześniejszych postach, że byłem na ważnej rozmowie w centrali mojej firmy. Nie pisałem o co chodziło. To była rozmowa rekrutacyjna. Dzisiaj dostałem odpowiedź.

Zatem mogę ogłosić, ze od pierwszego stycznia będę zajmował,  poza byciem team leaderem mojego działu, dodatkowe stanowisko w mojej firmie. I już nie w moim sklepie, a w centrali. Będę Country Superuserem  pewnego systemu, bardzo silnie związanego z moim działem. Zajmowałem się tym lokalnie w moim sklepie, teraz będę mógł spojrzeć na wszystko z innej strony. Plusem (dla mnie decydującym) jest to, że będę zajmował to stanowisko od stycznia do sierpnia, nie dłużej.

Jak pogodzę moje dwa stanowiska? Pogodzę! Już moja w tym głowa. Poza tym mam kredyt do spłacenia :) (no tak, wszyscy kredytem się zasłaniają :P ).

W związku z kolejnym awansem w styczniu na tydzień wyjeżdżam do Gdańska na szkolenie. Moja mama gorączki dostała jak się dowiedziała, że jej dziecko teraz będzie zarządzało na szczeblu krajowym. Czasami myślę, że za szybko się to wszystko dzieje. Z drugiej strony mam 27 lat, kiedy mają takie rzeczy się dziać jak nie teraz..

Bardzo chcę podziękować mojemu facetowi, za to, że mnie wspiera cały czas, znosi moje nerwy i narzekania. Jesteś dla mnie bardzo ważny!! Od października, gdy zaproponowano mi to stanowisko, przez listopad, gdy zaczęła się rekrutacja, aż do poniedziałku grudniowego, gdy odbyła się trzygodzinna rozmowa rekrutacyjna -zawsze byłeś obok i trzymałeś kciuki. Kocham Cię!!!!! 



wtorek, 8 grudnia 2015

Kutas, cycki, kolega hetero.

Kompletnie dziwna sytuacja, nie wiem jak się zachować. Już opowiadam:

wspominałem o pewnym koledze mojego faceta, który wyznał mu miłość. Ów kolega uznał, że nie jest w stanie ciągnąć tej znajomości, bez bycia z moim facetem. To już opisywałem. Co było dalej?! 

Trzy dni, tyle trwała przerwa ich pisania. Potem tamten się odezwał, napisał, że jednak bardziej boli go brak pisania i że chce być kumplem dla mojego faceta. Wczoraj podczas zamawiania kanapki w subwayu mój facet mówi:
-Nawet nie domyślisz się w jaki sposób [imię tego chłopaka] pożegnał się ze mną.
-Co? Znowu zerwał kontakt? Chore to wszystko. Widziałeś się z nim?
-Nie. Pisaliśmy. No i napisał, że to koniec i nie ma to sensu bo on mimo wszystko sobie nie radzi z uczuciem i tym, że jestem zajęty i na do widzenia wysłał mi coś.
-Co?
-TO!
-Co "to"? Chyba nie mówisz o tym co ja myślę?
-Chyba właśnie o tym mówię. 

Padłem. W głowie mi się nie mieści ludzkie zachowanie. Jakby ktoś się nie domyślił, to ten kolega wysłał mojemu facetowi zdjęcie swojego fiuta (a raczej kilka zdjęć) mając nadzieję, że ten zostanie przekonany w ten a nie inny sposób do tego, aby mnie zostawić.

 

I teraz sam sobie zadaje pytanie: jak ja powinienem się zachować? Z jednej strony czuję złość, ale nie do mojego faceta, bo on nie jest winien niczemu, tylko do tamtego gościa, że jest taki nachalny. Z drugiej strony moje pokłady empatii starają się zrozumieć tamtego, że zakochał się jak głupi i próbuje wszystkich chwytów, bo tak mu zależy. I w końcu żal mi tego chłopaka, bo jest naprawdę przystojny, mógłby mieć każdego, jest do tego zaradny, pomaga swojej mamie utrzymać dom, pracuje, a musi posuwać się do tego, że pokazuje swojego kutasa mając nadzieję, że to pomoże, że to przyniesie mu miłość. Ilu jest takich chłopaków, którzy są w stanie nawet pójść do łóżka mając tylko nadzieję, że to w drugiej osobie rozpali uczucie, gdy tamta strona chce tylko poruchać, zabić czas, rozerwać się. 
Ten kolega wysłał kilka zdjęć, jedno nawet z twarzą i kutasem. Teraz inna sprawa... Jak już macie ludzie parcie na wysyłanie zdjęć swojego siura to nie wysyłajcie fot z twarzą. A co jak ktoś to wrzuci po złości na fb? Jestem w stanie zrozumieć wysyłanie takich zdjęć swojemu partnerowi, ale nie komuś kogo nie zna się tak dobrze.

Wczoraj w autobusie 527 podrywał mnie chłopak. Zerkał cały czas. A gdy i ja zerkałem na niego to on patrzył jak zahipnotyzowany. Drogi kolego z autobusu, mam nadzieję, że zauważyłeś obrączkę na mojej ręce. Bo ja mogę się z tobą tylko zakumplować. Seksu nie będzie.

No bo geje to tylko z seksem są kojarzeni. My niby szukamy kutasów do obciągania, mamy chęć na dawanie dupy na każdym kroku. Ciekawe czyje usta czy dupa wytrzymałaby taki cały dzień posuwania... Powodzenia!

Jak jesteśmy przy seksie to sam nie wiem czy poruszałem już pewną kwestię na blogu. Razem z moim facetem mamy tak, że daje nam maksimum satysfakcji to, ze doprowadzimy do orgazmu drugiego, bez konieczności zrobienia samemu sobie dobrze. Pamiętam, ze na początku naszej znajomości jak jeden się spuszczał, drugi tez musiał. Teraz się zmieniło. Czuję orgazm, nie wiem jak to nazwać, wewnątrz, taka ekscytacje, gdy widzę, że mojemu facetowi jest dobrze. I nie mam potrzeby walenia sobie, wtedy mam chęć pocałować mojego lubego i zasnąć razem. 




Może jest takie zjawisko, a ja dopiero zostanę oświecony. Jak takie zachowanie w partnerstwie istnieje i ma swoją nazwę to poprosiłbym w komentarzu :)

Czekając wczoraj na mojego faceta pod jego pracą usłyszałem kawałek rozmowy pewnych dwóch dziewczyn:
-No i chora jakaś jest.
-No jest!
-Co ona sobie myslała!
-No właśnie!
-Wprowadzać się do tego gościa po trzech tygodniach znajomości?! 

Miałem chęć złapać jedną i drugą za ramie i powiedzieć: Jestem już (ponad) sześć lat z jednym facetem i zamieszkaliśmy razem po miesiącu znajomości i jakoś wszystko jest ok.

Kobiety, jak i faceci, są głupie, i mądre. Lubię patrzeć na zadbane kobiety, oglądam się niekiedy na ulicy jak ma ładne kształty, ale jestem gejem. Nawet mój facet, który mówi, ze uwielbia damskie piersi (ba, nawet ma pełno swoich szkiców nagich, cycatych kobiet) jest gejem. I nawet to, że ja, mając 14 lat, bawiłem się piersiami swojej rok starszej koleżanki, które, o zgrozo, były bardzo fajne, jędrne i przyjemne w dotyku,  nie zmieniło moich preferencji seksualnych. Ale poza koleżankami, których grono każdy gej ma jakby z góry przydzielone, i poza kolegami gejami, fajnie byłoby mieć też kolegę, hetero, gay friendly, który miałby poczucie humory na poziomie 100, który nie krzywiłby się jakbym mówił o tym, ze spię w jednym lóżku z moim facetem. Dlatego, drogi Anonimowy, mój kumplu internetowy, będąc w Warszawie, czuj się zaproszony na piwo. I możemy o laskach gadać, choć ja będę w kołko mówił tylko o tej jednej, której rękę pod koszulke włożyłem, która wówczas, jak i ja, była niepełnoletnia, a o której mówienie w miejscu publicznym, wyjęte z kontekstu, może być baaaardzo źle zrozumiałe. I nie interesuje mnie jak wyglądasz, czy jesteś niski czy wysoki/ gruby czy chudy (abyś się mył xD ), chętnie Cie poznam. Cieszy mnie też to, ze jednak tu wróciłeś.

A tak w ogóle to powoli wypisuje kartki świąteczne, w przyszłym tygodniu będę je wysyłał. W tym roku mam ich więcej do wysłania, ponieważ zdecydowałem się je wysłać do moich gejowskich przyjaciół. 

Wczorajsza wizyta w centrali firmy udana. Najzabawniejsze jest to, ze w tej samej miejscowości (nie Warszawa) mieszka kolega-nie-kolega-mojego-faceta-ktory-zdjęcie-fiuta-wysłał.  Nie pozostaje nic innego jak muzyka, zatem turn volume up i odpłyńmy słuchając tych kawałków:




piątek, 4 grudnia 2015

Chrzciny i 6 lat razem.

Nie mam siły. Mój facet zainstalował sobie na komputerze Windowsa 10, zacina się, nie da się otwierać zbyt wielu zakładek w przeglądarce. Jednym słowem DUPA.
Co gorsze, kupiliśmy mojej mamie na święta laptopa, ma również dziesiątkę, sytuacja bardzo podobna. Wiedzcie, że tęsknota za moim komputerem z XP jest ogromna, niestety mojego komputera już nie ma i nie będzie. Nie kupuję sobie laptopa, bo on mi potrzebny jest tylko do pisania na blogu, pozostałe rzeczy robię na telefonie. Do pisania długich tekstów nie mogę się przekonać na moim telefonie. Bloga prowadzę z komputera mojego faceta.

Prezenty powoli komplementujemy na święta. Uparłem się aby mamie kupić apaszkę pewnej londyńskiej znanej marki, ale mój facet powiedział, że lepszym prezentem będzie komputer. Moja mama z resztą jakiś czas temu wspominała, że przydałby się jej (stacjonarny nie działa już dobre 5 lat), więc wyprzedzając moja mamę komputer został zakupiony. Już rola mojego faceta, aby wszystko w nim porobić, aby było ok, łatwo i sprawnie. Ja aż takim specjalistą w tej kwestii nie jestem. 





Tydzień temu były chrzciny, zostałem oficjalnie ojcem chrzestnym. Tak na prawdę te chrzciny powinny być już półtora roku temu, ale ucieszyło mnie to, że nie będą organizowane na grudniowe święta. Nie zniósłbym tych oczy ludzi z moich stron, wlepionych we mnie, bo ciekawość "co u niego" przewyższałaby w tamtej chwili oddanie Jezusowi podczas mszy. Mieszkałem na wsi, tam każdy musi posiąść aktualizację co do tych młodych, którzy w "wielkim świecie" się panoszą.

A tak, było spokojnie, 20 osób w kościele, bez stresu, bez spiny, sami swoi.

Potem oczywiście wielka uczta rodzinna, znienawidzona przeze mnie część życia rodzinnego. Rodzice chrzestni oraz ochrzczona w centrum uwagi. Zabrałem matkę chrzestną zza stołu, siedzieliśmy w pokoju, gadaliśmy, patrzyliśmy jak młodzież gra na konsoli w Minecrafta.

Chrzciny nałożyły się na naszą rocznicę, dlatego w sobotę spieszyłem się, aby wrócić do Warszawy. Udało mi się złapać pociąg, na 19 byłem na centralnym. Mój facet czekał, cierpliwie. Poszliśmy do restauracji, było dobre żarcie, zamówiliśmy wino, potem poszliśmy na spacer po mieście. Tak kręciliśmy się po Warszawie, że na 23 dotarliśmy pod Arkadię. Byliśmy głodni, zamówiliśmy pizze na wynos, siedzieliśmy na mrozie na przystanku i jedliśmy śmiejąc się z całej sytuacji, z tamtej naszej chwili. Tak samo naszej, jak sześć lat temu zaczęła się w jednej chwili nasza przygoda, potem rosnąca do potęgi związku, budowanego na zaufaniu, złościach, zazdrości, pocałunkach i wyznaniach, które siedzą głęboko w serduchu.
Jestem szczęśliwy! Czasami jest za słodko, czasami ma ochotę tłuc szyby, ale mimo wszystko obaj staramy się podchodzić do tego poważnie, rozmowy na spokojnie i nie-spokojnie, akceptowanie wad i denerwujących nawyków, bycie obok, gdy drugi tego potrzebuje. Zasmuca mnie w tym moim szczęściu to, że są na świecie faceci, którzy powinni być zajęci, a nie są. I czasami głupio mi mówić o swoim związku, bo wiem, że drugą osobę może to denerwować. Jednak mój facet to moja integralna część. Zazdrość trzeba schować do kieszeni, w końcu każdy znajdzie swoje szczęście. Stoicki spokój we wszystkim!

Wczoraj miałem wolne, dzisiaj również. Początek miesiąca bardzo mnie wymęczył w pracy. Wracałem do domu ze łzami w oczach, jedyne czego potrzebowałem do położyć się obok mojego faceta, przytulić do jego klatki piersiowej i zasnąć wsłuchując się w jego oddech. Dzisiaj mogę potwierdzić, że odpocząłem.

Wczoraj czekałem na mojego faceta z kolacją, świecami, grzanym winem. Leżeliśmy, oglądaliśmy seriale, potem się jebaliśmy. Dzisiaj też czekam z kolacja. Wczoraj byłem też w [ajkija] na zakupach. Już dawno upatrzyłem sobie pewną zabawkę. Według mojej oceny: najbardziej gejowska zabawka jaką widziałem w życiu. To nasze nowe dziecko! Obaj się w tej maskotce zakochaliśmy, wczoraj leżąc w łóżku robiliśmy sobie rodzinne zdjęcia. Jakby ktoś chciał zakupić jeden egzemplarz to zdjęcie poniżej:


http://www.ikea.com/pl/pl/images/products/sagoskatt-pluszak-rozowy__0383992_PE557885_S4.JPG


Dwa słowa jeszcze o muzyce. Adele ma super głos, jest utalentowaną artystka, ale nie przepadam za nią. Owszem ma kilka piosenek, które są bardzo fajne, ale nie rozumiem tego, że jej płyty tak się sprzedają. Wszyscy mówią o Adele, och, ach, boginii!! Ja się z tym nie zgadzam. Poza głosem nic nowego nie wnosi do muzyki. Nie przeciera nowych szlaków, taką muzykę tworzą też inni artyści. Lady Gaga wnosi więcej To taka moja uwaga. 

Wczoraj przesłuchałem płyty Troya Sivana. Zakochałem się w całym albumie. Jako człowiek ma w sobie coś co mnie irytuje, ale muzykę ma bardzo ciekawą. Poza tym nie jest w moim typie.  Taki chłopięcy, szczuły dzieciak. I tak, jest gejem. Ale pewnie już wszyscy o nim słyszeli i o tym wiedzą.

Wczoraj zamówiłem sobie trzy płyty. Dojdą za trzy dni.

W poniedziałek jadę do centrali mojej firmy pod Warszawą, mam ważną rozmowę :)

Na koniec  piosenki. Pierwsza siedzi mi w głowie od tygodnia. Druga to Troye Sivan, trzecia to PSY - zobaczcie, bo wszyscy będą pewnie o tym mówić, więc warto znać :) 







środa, 25 listopada 2015

Secret Love Song Part II.

Na początek chcę się wytłumaczyć z ostatniego posta, ponieważ po kilku godzinach od publikacji dostałem prywatną wiadomość na maila pełną jadu i zarzutów.
Dlaczego post przybrał taka a nie inną formę? Aby nie było nudno, niech coś się dzieje.
Dlaczego wywołuję wilka z lasu? Nie wywołuję, poza tym nie wierzę w takie brednie jak przesądy (no może poza przejściem pod słupem/drabiną).
Dlaczego nie traktuje poważnie swojego związku? Traktuję, bardzo poważnie, nie rozumiem w ogóle tego połączenia z postem.


Teraz bieżączka:

Oficjalne ogłoszenie mojego awansu w firmie bardzo pozytywnie przyjęte. Z tej okazji całe biuro zostało udekorowane. Zaskoczyli mnie wszyscy. Dostałem też życzenia od pracowników. W poniedziałek, gdy miałem wolne, siedziałem i czytałem kartki z życzeniami. Bardzo miło mi się zrobiło. Miło, że zespół ludzi, którym będę zarządzał, traktuje mnie w taki a nie inny sposób. I tyle smsów pełne "powodzenia", "tak się cieszę", "gratuluję".

W piątek jadę w moje rodzinne strony. W końcu dojdzie do chrzcin mojego "dziecka". Będę oficjalnie tatą... chrzestnym. Miłe uczucie. Ja bardzo lubię swoich rodziców chrzestnych, mam nadzieję, że w taki sam sposób będę myślami przywoływany. Oczywiście moja rodzina nie wie, że jestem gejem.  Moja mamy nawet zapytała mnie, czy nie myślałem o tym, aby im o tym powiedzieć. Nie czuję potrzeby, nie wybierają mnie z tego powodu, że jestem heterykiem, tylko, ze uważają mnie za odpowiedniego opiekuna ich córki. Poza tym według mnie to nie jest tak ważna kwestia i nie muszę nikogo o tym uprzedzać. Nie mam tez pretensji do mamy, że takie pytanie mi zadała. Rozumiem ją, jestem też jej wdzięczny na wsparcie mojej osoby i mojego związku. Chciałbym aby każdy gej miał tylko taką matkę. Rzeczywistość niestety bywa inna. 




Gdy dzisiaj się przebudziłem usłyszałem do ucha: mam ochotę Ci obciągnąć. Początek dnia zatem był bardzo przyjemny. Bardzo często mój facet wykorzystuje moment, gdy jestem bardzo senny. Wtedy jestem bardzo uległy, można robić ze mną co się chce. Plusem bycia w związku jest bezgraniczne zaufanie. Nigdy nie można dopuścić do tego, aby ktoś, kogo nie znamy dobrze, mógł z nami robić czego dusza zapragnie. Pamiętajcie Panowie, zdrowie i (zdrowy) rozsądek ponad wszystkim.

Teraz wyrzucę z siebie żale jakie zalegają w moje duszy. Wśród swoich znajomych mam kilka osób, które cały czas próbują koncentrować uwagę tylko na sobie. Po awansie, gdy pisałem do kilku osób aby się pochwalić mniej lub bardziej, każda z tych kilku osób pisała tylko "fajnie" i napieprzala znowu o sobie, swoich problemach i swoim życiu. Czasami odnoszę wrażenie, że jestem od pocieszania innych, a gdy zaczyna się rozmowa na mój temat, to wtedy nie ma dopytywania, drążenia tematu, nie ma chwili na celebracje tego co ja mówię, każda wiadomość opada, zasypuje się kurzem i jest przykrywana "ważniejszymi" momentami tej drugiej osoby. Jestem takim typem faceta, który się nie chwili, mało opowiada o sobie, ale są sytuacje, w których chciałbym aby inni się mną zainteresowali, aby to oni zadawali pytania mi, a nie ja im. Czy ja tak dużo wymagam?

Zrobiłem sobie kawę, gorącą. Taka pijam tylko na mieście i w pracy. W domu pije tylko mrożoną. Dzisiaj wyjątek. Pisanie posta wymagało wsparcia się ciepłą kawą.

Cały dzień sprzątałem, a potem wieczór spędziłem na robieniu obiadu. Mój men będzie za godzinę w domu. Wszystko dopięte na ostatni guzik.

W tym roku postanowiłem wysłać moim kolegom-gejom, spoza Warszawy, kartki na święta. Powoli też już kompletuję prezenty na święta. Słucham już na całego piosenek świątecznych. To jednak nie przeszkadza w słuchaniu nowych albumów. Wczoraj sięgnąłem po płytę Little Mix (girlsband, powstały w X Factorze brytyjskim). Znam ich styl muzyczny, nie są moją bajką, mimo, że to pop, ale gdy przesłuchałem jedną z ostatnich piosenek z nowej płyty to zaniemówiłem. Zawsze wsłuchuję się  w tekst i pomyslałem przy tej piosence: jakie to znajome. Nie wytrzymałem, od razu musiałem napisać na tym na social media. Ta piosenka to istny GEJOWSKI hymn! Zaczałem szukać w sieci, okazało się, ze piosenka jest adresowana do LGBT świadomie przez zespół. Poniżej link, zamieszczam z tekstem, zalóżcie słuchawki i niech mi ktos powie, ze nie czuł się nigdy jak narrator tekstu! Mnie piosenka wzruszyła!!





wtorek, 17 listopada 2015

Zmiana.

Kto by pomyślał, że to wszystko się tak potoczy. Nigdy, przenigdy bym nie przypuszczał, że można tak łatwo zrezygnować z czegoś co budowało się tak długo. Bez problemów, bez szansy na jakieś wyjaśnienia, na wykrzyczenie w twarz czego by się chciało, nawet przekląć nie było kiedy, bo wszystko trwało pięć minut. To cholerne zdanie z jego ust, a potem głucha cisza w moich uszach.  Umarłem, na chwilę, żeby potem zrozumieć co się stało.

Wszystko zaczęło się od tego pieprzonego kolegi, który miłość wyznał. Czy facet w jego wieku jest w stanie uwierzyć w te bajki jakie opowiada młody. A może taka jest kolej rzeczy, że nuda, choć bezpieczna, wygryzana jest przez chęć podniecenia i ekscytacji, zachłyśnięcia się wszystkim nowym : ciałem, smakiem, zwyczajami, wspomnieniami.



Zostawił mi mieszkanie, które wynajmowaliśmy, zamieszka z nim. Zabrał tylko kilka ubrań, wróci po resztę gdy będę w pracy. Nie ma odwagi nawet porozmawiać. Z kim przystajesz taki sie stajesz - mawiają. Zdziecinniał. A zawsze taki wygadany był. Teraz nawet w oczy nie chce mi spojrzeć. Wykazał się łaską: podarował mi swoje płyty CD, których pośród moich jest może z 10. Też mi coś. Zabieraj je. Zabieraj i pieprzcie się przy tej muzyce. Nie potrzebuje ich i reszty Twoich pierdół. Gry, konsola, książki.. Choć nie, książki chce dla siebie. Muszę mieć co robić, gdy wracając z pracy nie będę mógł się odnaleźć.

Pewnie domyślacie się o co chodzi. Pewnie już wiecie o jakiej zmianie chciałem od dawna napisać...Nie. To nie jest tym o czym myślicie.

Po tym jak mój facet usłyszał, że jego kolega/przyjaciel/chuj-wie-kto wyznał mu miłość, usiadłem w cichym pokoju i zacząłem się nad tym zastanawiać. Wyobraziłem sobie jakby mogło wyglądać to wszystko gdyby mój facet zostawił mnie dla tamtego. I to co wyżej jest moim wyobrażeniem, wyłacznie. Moim żalem, który mógłby mnie spotkać. Nie jestem moim facetem, kto wie, może za rok lub dwa faktycznie mnie mój facet kopnie w dupę, biorąc pod uwagę mój trudny charakter, ale póki co jesteśmy razem, nadal codziennie wyznajemy sobie miłość, codziennie mówimy "uważaj na siebie" gdy drugi wychodzi z domu, nadal darzymy się zaufaniem. A zmiana jakiej doświadczyłem jest nieco inna.


Owa zmiana dotyczy mojego życia zawodowego. Od grudnia, już oficjalnie, będę zajmował stanowisko zastępcy kierownika mojego działu. Wyróżnienie tym wiesze, że zostałem wybrany przez samego Store Managera, który nie chciał widzieć mojego cv ani listu motywacyjnego. Kazał tylko napisać maila do HRu z informacją, że startuje w rekrutacji i że jestem po rozmowie z kierownikiem sklepu. Owszem, rozmowa rekrutacyjna była, musiałem się wykazać, ale najbardziej pocieszające jest to, że ktoś dostrzegł moje zaangażowanie, mój czas i siły włożone w budowanie firmy. Moja mama jest zachwycona, krzyczała do słuchawki, że musi jechać po szampana. Jestem podekscytowany tym wszystkim. Cieszy mnie też fakt, że mam wsparcie zespołu, ponieważ wielokrotnie słyszałem, ze to ja powinienem zajmować to stanowisko (jednak są jakieś plusy tego, że ciążata, o której pisałem, jest na zwolnieniu lekarskim i już nie pełni, póki co, tego stanowiska:) ).

Zrobiłem obiado-kolację,  czekam na mojego faceta. Powinien być na 20.30. Ok, jedzenie o tej porze nie jest zdrowe, ale ponad to na chwilę obecną stawiam wspólne jedzenie i spędzanie czasu.





niedziela, 15 listopada 2015

Zostaw go dla mnie.

Jakiś czas temu doświadczyłem dziwnej sytuacji pomiędzy mną i moim facetem. Gdy byłem w pracy dostałem smsa, który trochę mnie wybił. Już tłumaczę.

Pół roku temu mój facet poznał na kumpello takiego jednego przystojnego 23 latka. Pisali dosyć długo, rozmawiali przez telefon, w końcu doszło do spotkania. Pierwszego, drugiego, trzeciego... Oczywiście była na to moja zgoda, nie rozumiem dlaczego miałbym takich spotkań zakazywać. Sam poznaje nowych ludzi na portalach gejowskich. Co prawda nie spotykam się, ponieważ poznaję ludzi spoza Warszawy, ale gdybym miał okazję, to bym wyrwał się na jakieś piwo.

Ów chłopak, z opowieści mojego lubego, był bardzo pracowity, miał podobne podejście do życia jak mój facet, to samo poczucie humoru. Wielokrotnie wracając z pracy widziałem jak piszą na skype.

Teraz o tym, czego dotyczył sms z początku posta. Chodziło o to, że kolega mojego faceta się w nim zakochał, już dawno temu, nie jest w stanie o nim zapomnieć, gdy dochodzi do seksu z innymi facetami to myśli tylko o nim, nie wyobraża sobie życia bez niego i jak nie zostawi mnie to on chce zerwać ich znajomość, bo nie zniesie tego.

Szczerze muszę Wam powiedzieć, że nie spotkałem się z czymś takim, to zupełnie nowe doświadczenie. Gdy przeczytałem wiadomość w telefonie "[imię tego kolegi] wyznał mi miłość", to na początku pomyślałem, ze mój luby się nabija, a następnie zrozumiałem z czym mam do czynienia. Potem gdy rozmawiałem z moim facetem na ten temat to okazało się, że kolega namawia go do zostawienia mnie, zapewnia, że mu będzie z nim lepiej, sypie komplementami. Nawet zaleciłem spotkanie w trójkę, ale tamten nie chce w ogóle mnie na oczy widzieć ( jestem "ten-którego-imienia-nie-można-wymawiać" :) ). Uznałem, że rozmowa jest najlepsza na wszystko i jestem nawet gotowy pomóc tamtemu kolesiowi, bo wiem, że jest w trudnej sytuacji. Ale skoro nie chce rozmawiać ze mną, to kazałem ta sytuacje wyjaśnić im między sobą.

Czy powinienem się obawiać?!

Ta sytuacja dała mi dużo do myślenia. Przecież ja nie jestem w stanie ochronić mojego związku przed rozpadem. Do tego są potrzebne dwie osoby, nic po staraniach jednej. Jak tylko jednej zależy to całość jest skazana na niepowodzenie. Świat jest bardziej złożony niż nam się wydaje.

Tak, wiem, piosenka, jest o innym trójkącie.
Swoją drogą wolę wersję nieocenzurowana, gdzie pada słowa sin zamiast this.



piątek, 13 listopada 2015

Nadciaga zmiana.

Dzisiaj tylko piosenka.






p.s. Niebawem podzielę się z Wami pewnymi zmianami jakie zaszły w moim życiu....

środa, 11 listopada 2015

Basic.

No to jak z tym naszym patriotyzmem jest w końcu? Oddalibyśmy życie za ojczyznę? Taka mała refleksja z okazji dzisiejszego święta. Pytanie zostawiam bez odpowiedzi.

Odwiedziły nas dwie koleżanki. Jedna wie, że jesteśmy gejami i że jesteśmy parą; druga jest nieoświecona i traktuje nas jak facetów hetero. Był spacer po lesie, buty w błocie, potem pizza. Skończyliśmy u nas w mieszkaniu jedząc lody i śpiewając na singstarze. Wypiliśmy trochę wódki (ta trójka, ponieważ ja obyłem się bez alkoholu), pojechały. Dzień 11 listopada, mimo, że bez wymachiwania flagami i jakichś parad, minął miło. I nawet Warszawa w tym roku nie polała tyle krwi co w roku ubiegłym. Widocznie można nieco kulturalniej.

Koleżanka, ta co nie wie o nas, pytała, czy sąsiedzi nie gadają, że jesteśmy parą gejowską, bo w końcu dwóch facetów mieszka w kawalerce. Liczyłem na pytanie: no w końcu przyznajcie się, że jesteście para i wszyscy jesteśmy szczęśliwi. A tak musiałem mówić, że nie interesuje nas co inni myślą, bla bla bla...

Dzisiaj kłóciliśmy się z moim facetem dwa razy, rano -norma, gdy mamy dzień wolny. Trochę nadal się dąsam, ale wiem, że długo złości nie umiem utrzymać, jutro będzie już w porządku. Poszło o to, że jestem zaabsorbowany od trzech dni w pewną sprawę, która dotyczy mojego kolegi geja. Wiem, że potrzebuje mojej pomocy i wsparcia, chce mu pomóc, jednak mój luby sadzi, że to jest tylko pretekst, aby mieć bliski kontakt z ów kolegą. Czasami mam ochotę jebnąć mojego kochanego w głowę jak słyszę takie głupoty. Często pada z moich ust: nie boli Cię język od tego gadania. Niekiedy nie da się tych bzdur słuchać. Ale i tak kocham strasznie mojego faceta, bardzo mnie kręci, jest seksowny, jest bardzo zaradny i wie czego potrzebuje aby mieć zajebiste orgazmy.

Smuci mnie tylko, że są pary, które po jakimś czasie się rozstają. Lata (miesiące) bycia razem zaczynają nic nie znaczyć, stają się dla siebie obcy. I to poczucie straconego czasu, które w takiej osobie zostaje. Dla wszystkich osób, które właśnie coś takiego spotkało mam radę: głowa do góry, czasami zdarzają się takie rzeczy, które na daną chwilę wydaja się końcem świata, choć po jakimś czasie okazuje sie, że są początkiem czegoś nowego i jeszcze piękniejszego. Nic nie dzieje się bez przyczyny, uwierzcie w to, że każda zmiana może nieść coś niesamowitego ze sobą.

Mój drogi przyjacielu, mimo, że nie znasz adresu tego bloga, to pozwól, że tutaj, sam dla siebie, napiszę, że pomogę przejść Tobie przez to co nagle się stało i pomogę znaleźć wyjście z tej nieco trudnej sytuacji.

poniedziałek, 9 listopada 2015

Wydało się.

Wracam do formy. Usiadłem do komputera, odprężony, wyciszony, spokojny. Wcześniej wziąłem kąpiel, gorącą, leżałem dosyć długo, z zamkniętymi oczami, w ciszy, nie myślałem o niczym, skupiłem się na oddechu. Zbieram ponownie siły, tego mi było trzeba.

Wczoraj mój ASUS definitywnie zakończył swój żywot. Jestem skazany na komputer mojego faceta. Skazany, to dobre słowo. Ale nie mam wyjścia. Mój laptop kupiła mi mama w 2008, gdy szedłem na studia. To korzystając z niego przygotowywałem się do zajęć, na nim napisałem prace inżynierską, dzięki niemu wkroczyłem w wirtualny gejowski świat portali randkowych, stron porno z zajskrytszych moich części wyobraźni, to stukając z klawisze mojego komputera poznałem mojego faceta, to korzystając z niego wysłałem w 2012 aplikacje do firmy, w której aktualnie pracuje. A teraz pozostało go zutylizować.

Mój facet dowiedział się o tym, że prowadzę bloga. Oczywiście to nie było tajemnicą, ale nie mówiłem też o tym szczególnie głośno. Ostatnio sam mu o tym powiedziałem. Odparł, że tak przypuszczał, choć brał też pod uwagę, że pisze jakąś książkę. Spytałem czy szukał  mojego bloga w sieci. Powiedział, że nie. Wolałbym aby tak zostało, choć nie mam nic do ukrycia. Blog to dla mnie taka mała prywatność, której w wynajmowanej przez nas kawalerce mam mało.

Wczoraj byłem u koleżanki ze studiów w odwiedzinach. Byłem w innymi dwiema koleżankami. Z jedną z nich mam bardzo dobry kontakt (choć nie powiedziałem jej, że jestem gejem, to wie; nawet kiedyś w tramwaju wypaliła "czy kręcą Cie policjanci?"), z drugą mniejszy, ale najmniej lubiana jest ta, którą pojechaliśmy odwiedzić. Pojechaliśmy z okazji narodzin potomka, a przy okazji była szansa aby zobaczyć nowo zakupione mieszkanie. Był lans, ą ę, głucha cisza, którą starałem się nadrabiać swoim głupim gadaniem. Po czterech godzinach się pożegnaliśmy. Pewnie kolejne odwiedziny będą przy okazji narodzin następnego dziecka. Pewnie zapytacie: to po co tam pojechałeś jak tak źle było? Ano tak w życiu jest, że czasami lepiej nie mówić co się myśli i z uśmiechem na ustach zrobić co się miało zrobić bez niepotrzebnego palenia mostów za sobą. Oto moja odpowiedź.

Na 16.20 jestem umówiony z moim mężem na stacji metro świętokrzyska. Ktoś z Was będzie tam o tej porze? To do zobaczenia :) Mam jeszcze chwile, zabieram się za przesłuchanie Delirium (od Ellie Goulding). Wczoraj słuchałem płyty One Direction (płytę przesłuchałem z okazji, że to ich ostatnia płyta, kolejnej zapewne już nie nagrają) - jedna piosenka nie może uciec mi z głowy! Posłuchajcie sobie What A Feeling.




Czy uwierzylibyście gdybym powiedział, że widać mnie przez chwilę w teledysku Ewki?! :)




środa, 4 listopada 2015

Do ludzi.

Wczoraj wyszliśmy z domu, do ludzi. Spotkaliśmy się ze wspólną koleżanką. Poszliśmy na miasto, najpierw na kawę piernikową (sezon świąteczny otwarty i w kawiarniach, i centrach handlowych, radiu i telewizji), potem na piwo. Poszliśmy do restauracji Česká na Chmielnej. Kelner był bardzo przystojny. Dostał od nas  chyba 20% napiwku. Nie wiem jak wy, ale my z moim facetem zawsze zostawiamy napiwki (zazwyczaj to jest 10%). Dla mnie to naturalne zachowanie, czasami nawet zostawiam z napiwkiem na paragonie dopisane długopisem  DZIĘKUJĘ :). Mój facet poza tym też pracował swego czasu jako kelner więc czuje sentyment i wie, ile radości sprawia napiwek do i tak niskiej dniówki kelnerów.

Koleżanka wczoraj namawiała mojego na wspólne założenie firmy. Mój luby nadawałby się do tego. Zawsze robi coś dokładnie (no może poza zmywaniem od-raz-zu po przygotowaniu obiadu) i umie zarządzać. W każdych decyzjach ma moje wsparcie, nawet jeżeli będzie chodziło o założenie firmy.

Niedzielę mam wolną. Tego dnia jadę z dwiema koleżankami ze studiów odwiedzić inną, która urodziła dziecko. Szczerze, nigdy jej nie lubiłem. Jadę, jestem dżentelmenem, może akurat będzie miło (choć podróż na Ursus z mojej północnej dzielnicy to cała wyprawa). Liczę, że wypijemy jak po staremu (no poza tą co urodziła), pośmiejemy się, może znowu jak za czasów młodości będziemy rozmawiać z obrazami Matki Boskiej. Nie nastawiam się na NIE, jestem na plus.

Cały dzień nadrabiam zaległe płyty, których nie miałem kiedy przesłuchać. Lubię takie dni jak dzisiaj. No można byłoby zmienić tylko godzinę pobudki, zamiast 10tą na 8mą, ale biorąc pod uwagę, że noc wcześniej spałem tylko 3 godziny, taki nadmiar snu był niezbędny.

Dawno nie logowałem się na kumpello. Pora posiedzieć i zobaczyć co się dzieje w świecie.

Dzisiaj muzycznie panowie, przystojni, nieprzystojni, jak kto woli.




niedziela, 1 listopada 2015

Anonimowy.

Post miał być o czyś tam, jakiś szkic w głowie powstał, ale wybiło mnie z rytmu to co zobaczyłem: komentarz do poprzedniego posta, długi, soczysty! Postanowiłem, że napiszę swoją refleksję na ten temat w oddzielnym poście. (dla zainteresowanych tutaj link do komentarza)

Drogi Anonimowy - cholernie mnie rozbroiłeś! W pozytywny sposób. I w ogóle nie odebrałem negatywnie tego co napisałeś! To było takie jak lubie - szczere! I nie mam zamiaru pisać, że jesteś jakąś szmatą i masz wypieprzać z bloga! Posunę się nawet dalej: chętnie bym Cię poznał! Tak, bo taką estetykę w ludziach lubię.




Teraz aby wyjaśnić Tobie kilka kwestii, które były nurtujące:

mężczyzna, z którym jestem (rocznik 87), jest już tym zaklepanym, jesteśmy długo, więc nie jest chłopakiem (bo takim tytułem mógłbym nazwać kogoś z kim jestem rok, nie dłużej), mężem też nie, ponieważ nie mamy przez państwo uchwalonej żadnej relacji partnerskiej. Jest moim facetem, z którym dużo mnie łączy, który jest mi bliski i zna mnie na wylot (zbliża się nasza rocznica więc jeszcze zanudzę o naszym związku).

Drogi Anonimowy, temat walenia konia się powtarza, bo naprawdę to jest połowa mojego wolnego czasu (druga połowa to muzyka). Chyba muszę poddać się leczeniu. Co do samouwielbienia -  w końcu ktoś to zauważył. Tak, podobam się sam sobie. Trochę mam coś z narcyza. Ale to nie oznacza, że jestem przystojny, ja po prostu mam tą pewność siebie, która daje mi komfort bycia w swojej skórze.

Co do kolegów z pracy i tego, że oni jeszcze nie zorientowali się, że je też jestem gejem.. Myślę, że się zorientowali. Jestem przekonany, że wiedzą, bo ja uważam, że gej geja pozna. Ale nie zaczepiają mnie prywatnie, ponieważ?? Hm.. I tutaj już mam pustkę w głowie. Nie wiem dlaczego. Wstydzą się, boją się. To jest już dla mnie zagadką. Do jednego sam kiedyś zagadałem i się kumplujemy, mimo, że zmienił miejsce pracy. Poza tym nadal mieszkamy w Polsce, a to niesie ze sobą strach przed coming outem, niewielu z nas żyje z tą lekkością w sercu w związku z tym, że każdy o nim wie. My jednak żyjemy w szafach i od czasu do czasu zerkamy przez uchylone drzwi w kierunku innych szaf.

I teraz do monotonii na moim blogu (o której pisał Anonimowy): to rzecz jasna policzek dla każdej osoby piszącej. Ale dobrze, że o tym piszesz, ponieważ ile można czytać o tym samym... Problemem jest jednak to, że prowadzę nudne życie. Bez przerwy praca, w wolnej chwili seks i oglądanie filmów z moim facetem. Nie jesteśmy tym związkiem, co dwa razy do roku jeździ za granicę, co chodzi po modnych klubach i kawiarenkach. Tak czy inaczej, podnoszę się po policzku, poprawiam jak na pedała przystało usta szminką (archetyp, nie reality) i zaczynam się poprawiać tematycznie.


Monotonia jest złem. Monotonia na moim blogu to drugie imię, ale muszę:
Drogi Anonimowy, dziękuję za komentarz. To była naprawdę miła niespodzianka po zalogowaniu się na bloga!!





Ok, a teraz to co było zaplanowane, ale będzie w skrócie, bo długi post jest nudny.

Wczorajszy dzień minął szybko, w pracy byłem od 7mej, robotę rzuciłem o 14, powiedziałem [adje] i wybrałem się na małe zakupy do pobliskiego centrum handlowego. Mój facet kupił sobie buty. Potem poszliśmy szukać dyni (halołin było wczoraj). Dyni nie znaleźliśmy odpowiedniej, wszędzie były długie ogórasy, ani jedna dynia nie przeszła mojej selekcji. Aby nie było mi smutno, po powrocie, mój facet zrobił mi dynię z papieru. Nie powiem, było to urocze.

Wieczorem przewracaliśmy się w łóżku. Skończyło się na kręceniu seks taśmy. No może seks taśma to zbyt dużo. Mój facet kręcił telefonem jak się spuszczam. Wiem, że takie rzeczy są dosyć tandetne, ale mamy kilka takich filmów ukrytych głęboko na dysku zewnętrznym (który swoją drogą jest głęboko "zamurowany w ścianie"). Po wszystkim mój facet powiedział mi do ucha: jak mnie zostawisz to wszyscy to zobaczą. Ja zacząłem się śmiać odpowiadając: powodzenia.
Lubię TAKIE nasze rozmowy. Jasne, że gdyby ktoś to usłyszał z boku to by pomyślał, że jesteśmy pojebani, ile razy sami mówimy, że gdyby sąsiedzi posłuchali naszych dialogów to by nas na stosie spalili, ale to jest szczere i nikogo przed sobą nie udajemy i możemy na takie rozmowy sobie pozwolić. Nie musi się to innym podobać, my jesteśmy w porządku ze sobą, to nam wystarcza.

1 listopada to dobry czas do tego aby rozmawiać o tym, jakby chciało się... być pochowanym. Rozmawialiśmy z moim facetem o tym już wcześniej, dzisiaj po raz kolejny. Obaj przystajemy przy kremacji. Jakieś małe tabliczki w ścianie, obok siebie. Przyjęło się, że nie wypada rozmawiać na takie tematy, wielu ludzi tego unika. Pamiętam jak w moim rodzinnym domu unikało się tego tematu, a każda moja próba była kwitowana "już przestań o tym mówić". Cieszę się, że w moim związku nie boimy się takich tematów. Bądźmy realistami, nie wiemy co będzie jutro albo za miesiąc. Chcę aby mój facet wiedział, co ze mną zrobić jak już będę gdzieś tam wysoko, w piekle lub niebie lub innych wymiarach, jak kto woli. Ciało samo nie zniknie.





piątek, 30 października 2015

Dzień mojego jestestwa.





Dzisiaj trochę wybuchłem. Mój facet wszystko zrozumiał. Poszło o to, że nie mam czasu tylko dla siebie. Tak na prawdę od ostatniego posta nie miałem czasu, w którym mógłbym posiedzieć sam ze sobą, bez pytań i zaczepek. Sam ze sobą, ze swoim jestestwem, sumieniem.


Mój facet ma urlop i rozumiem, że się nudzi, bo spędza go w domu, ale poprosiłem go o zrozumienie, że ja muszę odpocząć od ludzi. W pracy cały czas ktoś coś chce ode mnie, w domu każdą wolą chwilę spędzamy razem. I nie chodzi w tym o to, że nie kocham mojego faceta. Słyszę głosy wzburzenia: JAK TO NIE CHCESZ SPĘDZAĆ CZASU ZE SWOIM CHŁOPAKIEM? GDYBYM JA MIAŁ FACETA TO BYM GO NA KROK NIE ODPUSZCZAŁ. Jednak to nie jest tak. Każdy z nas jest jednostką i potrzebuje przestrzeni. Nie da się cały czas odbierać sygnały dobiegające z zewnątrz bez odbicia się tego na samopoczuciu. Nie da się. Potrzeba jest pobycia samemu. Dzisiaj to dostałem.

Na facebooku mam już trzech znajomych (wow :D ). Trzecim jest kolega, gej, z Krakowa. Byłem przekonany, że nie ma fb a jakoś zgadaliśmy się i okazało się, że "istnieje". To ten sam kolega, który wysyłał życzenia urodzinowe z Kirgistanu. Od jakiegoś czasu ma chłopaka, znają się już długo, dali sobie dużo czasu. Cieszę się ich szczęściem. Poza tym z tym kolegą jestem dosyć blisko, jest dla mnie jak brat. Ile razy już mnie zaskoczył tym, że wyprzedził moje myśli. Mamy identyczne spojrzenie na wiele rzeczy. No i jest przystojny. Powtórzę się: otaczam się tylko przystojnymi facetami :)

W pracy zabawnie, koleżanki mnie podrywają, i mówią o tym głośno. Nawet się złoszczą jedna na drugą. Nie będę ukrywał, że lubię to jak dziewczyny się zachowują. Ja to wykorzystuję, jeszcze bardziej je podsycam.Oczywiście nie robię tego dla otrzymania jakichś benefitów w pracy, robię to dla zabawy, dla poprawy nastroju. One też, głównie mężatki, chichoczą radośnie przymykając oczy, dając jednocześnie przyzwolenie na takie niewinne zaczepki. Podrywam też kolegów gejów (według mojej oceny to geje). Niedawno został zatrudniony taki jeden Marek. Od razu zorientowałem się, że jest "swój". On też mnie podrywa. Podrywa, mimo, że widzi, że mam obrączkę. Ja już sam nie wiem, w obecnych czasach obrączka nic nie znaczy. Chłopaka oczywiście wyhaczyłem na fb, nacieszyłem oczy, koniec tematu.

Zmianę czasu zniosłem źle. Nie lubię tej zmiany, choć przyznać muszę, że wczoraj czas dosyć szybko mijał. Może to przez kontrolę jaką mieliśmy. Dostaliśmy na koniec bardzo dobrą ocenę. Kontrola była w moim dziale akurat w tym momencie gdy byłem sam w biurze i miałem wszystko na swojej głowie. Grunt, że się udało.

Jutro Halloween. Tradycją jest, że wydrążona dynia stoi w mieszkaniu i lecą horrory, nawet te najgorsze. Nie wiem jak wy, ale ja jestem za tym, aby czerpać zwyczaje z innych państw dotyczących rozrywki (i nie mówię tu tylko o USA, każdy kraj ma coś ciekawego, co moglibyśmy przejąć).

Ok, mam nadzieję, że uda mi się mieć jeszcze jakiś wieczór-dla-samego-siebie w najbliższym czasie, gdzie będę mógł napisać posta albo poczytać książkę. Bez tego jestem nerwowy. Całe szczęście mam jeszcze twittera, którego prowadzę regularnie.

Wszystko u Was dobrze? Długi-Nie-Długi weekend przed nami. Pobawcie się jutro, w niedzielę pozwólcie sobie na zadumę nad życiem. 


Post bez muzyki to nie post. Dla każdego coś miłego, różnorodność jak na wyprzedażach w centrum handlowym :)




niedziela, 18 października 2015

Oczy ściśnięte.

Może już o tym pisałem.. Mamy z moim facetem taki zwyczaj, że gdy słuchamy nowej płyty ulubionego wokalisty to mamy cały rytuał. Wczoraj słuchaliśmy płyty Demi Lovato. Obkupiłem się w świecie, również te zapachowe (waniliowe są moimi ulubionymi), pozapalałem w całym mieszkaniu, przygotowałem łóżko, z dużą ilością poduszek, przygaszone światło. No i my, dwa pedały, trzymające się za ręcę, jak w jakiejś telenoweli, przeżywające premierowe piosenki. Nie powiem, takie momenty zapadają w pamięć, każdą płytę słuchaną w ten sposób pamiętam. Czasami pozwalamy sobie na sen, czasami jeden z nas zasypia. Mój facet zasnął po ostatniej piosence. Ja usiadłem w fotelu patrząc na świece i chowając ten moment w sercu.

Dosyć tych mdłych miłośnych opowiastek.

Niedziela, obaj obudziliśmy się o 7.30. Leżeliśmy w łożku do 8.00. Potem wstaliśmy i mój facet podciął mi włosy. Robi to co dwa tygodnie, ponieważ na odżywkach garniera i olejkach arganowych wsmarowywanych we włosy one szybciej rosną. Za każdym razem gdy mam ścinane włosy siedzę na golasa. Siedzę i patrzę na siebie, na kutasa i jajka, które przyklejają się do ud od tego bezruchu. Poszedłem się umyć. Namydliłem się, opłukałem, wyciągam rękę po ręcznik i nie ma. Nie mogłem otworzyć oczu bo jak mam zmoczone to się boję je otworzyć (bo woda mi wleje się do oczu) i w pierwszej kolejności wycieram oczy. Nie ma ręcznika ale słyszę śmiech. Mój facet stoi. Nie wiem co się dzieje, oczy zamkniętę, ściśnietę ze strachem przed wodą jak przed bazyliszkiem za rogiem. Czuję, żę mój facet stoi tuż obok. Niczym odruch bezwarunkowy sięgam rękę w stronę jego kutasa. Czuję ze stoi, zaczynam walić. Zaraz potem mój luby wyciera mi oczy i zaczynamy się całować. Spuściliśmy się pod prysznicem.

Jutro idę do pracy na siódmą. Mam co prawda na ósmą, ale mam tyle roboty, że nie mam wyjścia. Liczę tylko, że nie wyjdę później niż o 15.30.

W przyszłym tygodniu mój facet umówił się na spotkanie z kolegą, z którym tylko pisze przez Internet. Denerwuje się jak nigdy. Kolega ów jest bardzo przystojny więc się nie dziwię się, że są nerwy. Poza tym ów kolega odwiedza go w snach o trójkątach.

Deszcz pada nieprzerwanie już drugi dzień. Jak tak dalej pójdzie to czeka nas powódź tysiąclecia.




sobota, 17 października 2015

Nadrabiam.

Matko z córką i synem, i kuzynem, i innymi takimi, jak ja dawno tutaj nie zaglądałem. Owszem, myślami byłem z moim blogiem, nawet w głowie układałem sobie treść postów, które chcę opublikować, ale wychodziło tak, że nic nie wychodziło. I chuj!

18 dni, tyle cisza trwała. To prawie tyle co pomiędzy jedną a drugą miesiączką u kobiety, choć ekspertem nie jestem, mimo, że kobietę nago widziałem, miałem okazję z takową seks uprawiać, ale na tym kończy się moja przygoda z kobietami. Gejem jestem i tylko siurki mam przed oczami.

W pracy dużo się dzieje, niestety dużo powiedzieć nie mogę, liczę, że kilka spraw się wyjaśni i będę widział na czym stoję. No bo ile można czekać. Z początkiem miesiąca wybiły trzy lata mojego związania z jedną firmą. Będąc nastolatkiem nie dawałem sobie szansy na to, aby wytrzymać długo w jednym miejscu. Każda praca mnie nudziła (no ale czego ja oczekiwałem po pracy na słuchawkach albo porypanym em-pi-ku). Trzy lata minęły, dumny jestem z siebie, dumny jestem z tego, że udało mi się dosyć szybko awansować o cztery stopnie. A zaczynałem jako zwykły szary pracownik.

Zdrowie trzyma się kupy, nie rozsypuje, choć miałem moment zwątpienia, mój organizm miał gorączkę, ale szybko się ogarnął i wrócił do formy. Oczywiście leczyłem się miodem, czosnkiem, imbirem, ponieważ nie lubię leków, jak je zażywam to czuję, jak mój organizm się truje, więc biorę medikamenty jak tylko jestem do tego zmuszony.

W związku bardzo dobrze, nadal sobie obciągamy, na anal też jest miejsce, na całuski i przytulaski również. Mojemu facetowi ostatnio śnią się trójkąty. A mi się śni, że go zdradzam. Nawet mu o tym mówiłem. "Jak Cię zdradzam w nocy to nie ma Cie w moich snach". Tylko "suka" słyszę i dostaję całusa w usta na odchodne.

Wczoraj ogoliłem kutasa, trochę go zapuściłem, ale to przez pracę. Nawet dzisiaj, gdy mam wolne i mogłem spać do południa, wstałem grzecznie o 7.30 i pojechałem do firmy. Spędziłem tam czas do 10.30. Potem wyszedłem, zmokłem, bo przecież nad stolicą pada jakby wszystkie chmury miały pełne pęcherze, odebrałem zamówienia z empiku i wróciłem do domu.

Mój facet dzisiaj pracuje do 16, potem jedziemy po zakupy, robimy lasagne, mięsne, pomidorowe, homemade, ser-ma-się-wylewać.

Zwaliłem sobie przy pornosie.

Zjadłem dwa cukierki z galaretką, dwa michałki. Słucham muzyki i czekam, aż upierze się mój strój pracowniczy, potem poczytam książkę. I niech szybko wybije ta 16, bo już głodem przymieram, mam chęć na ten makaron.

Z okazji, że dawno ni pisałem to w tym poście będzie przepych: i zdjęcia i muzyka, w nadmiarze wszystkiego, tak, że przeglądarka się zawiesi i nasze fajerfoksy czy chrome będzie trzeba wyłączyć przez CTRL+ALT+DELETE :)

Z poważniejszych rzeczy, i już tak bardziej schodząc na ziemię, mój kolega-gej, powiedział swojej mamie o sobie. Moja mama dowiedziała się o mnie w sierpniu 2009. Było ciężko, dużo łez, nerwów, trzeba było wykazać się dorosłością, wyrozumiałością... W moim wypadku zakończyło się wszystko sukcesem i mamy z moim facetem pełne wsparcie ze strony mojej mamy, ale, i to przykre, wielu rodziców odwraca się od swoich dzieci albo uważa, że temat nie istnieje i w ogóle nigdy nie był poruszany. Mój drogi przyjacielu, głowa do góry!! !!

















 p.s. I mam nowego obserwatora mojego bloga!! Jak miło! Dzień dobry :)