czwartek, 21 stycznia 2016

Imieniny.

Aktualny tydzień pracy mija dosyć spokojnie. Głownie dlatego, że mam szkolenia i zebrania, w ogóle nie muszę zajmować się sprawami bieżącymi. Dla przykładu: we wtorek na szkoleniu leżeliśmy na sofach i fotelach i oglądaliśmy szwedzki film z angielskimi napisami. Jutro mam zebranie kierowników do 15, więc wieczór na spokojnie już w domu z moim facetem. Pogoda mi odpowiada, opady śniegu wprowadzają mnie w nastrój przemyśleń. Czytam codziennie jakieś książki; przykrywam się kołdrą i odpływam do tego innego świata. Aktualnie naszło mnie na czytanie literatury gejowskiej. Mój facet zaczyna tyle książek, ale nie kończy.. Ja się denerwuje jak nie dokończę. Jedna książka nadal nie daje mi spokoju, a zacząłem ją czytać w 2013 (muszę, muszę ją dokończyć, ponieważ za każdym razem gdy kupują inną książkę to mam przed oczami tamtą niedokończoną).



Studenci powoli zbliżają się do sesji. Kwestię studiowania mam już za sobą od ponad trzech lat, ale w tym roku przezywam to razem z moim gejowskim przyjacielem. Dzisiaj na myśl przyszedł mi egzamin z matematyki, ustny, miałem go z prof. Kazimierzem Rzążewskim. Wszyscy się bali, ludzie brali leki na uspokojenie. Na 90 osób na roku zdało raptem sześć. Ja zdałem. Nie wiem jakim cudem. Pamiętam, że miałem obronić jakąś prawdziwości tezy związanej z całkami. Pamiętam jak ręce mi się trzęsły gdy pisałem na wielkiej tablicy równania. Wyszedłem z tróją, o innej ocenie nie można było liczyć. To była trója tysiąc razy cenniejsza niż jakakolwiek ocena bardzo dobra. Jak jesteśmy przy studiach to nieco się pożalę, na
prof. Łukasza Turskiego. Wyzywał nas od idiotów, kazał nam wypieprzać z zajęć... Nadal mnie to boli, tym bardziej, że ów profesor udziela często wywiadów w telewizji.

Dobrze się złożyło, że mam dzisiaj wolne, mogłem przygotować na spokojnie kolację imieninową mojemu facetowi. Imieniny obchodzi w styczniu i dzisiaj jest najlepszy czas na miły wieczór. Prezent kupiony, wino kupione, świece są, kolacja będzie zaraz przygotowywana.

Zabawne jest to, że mój kolega mieszkający na Śląsku nie obchodzi imienin. Polska, niby nie jest taka duża, ale różnorodności pełno. Czytając aktualnie trylogię Jonasa Gardella lepiej poznaję światków Jehowych. Tak pomyślałem o nich w tym momencie, ponieważ oni nie obchodzą ani imienin ani urodzin... Świat jest taki ciekawy :)



*piosenka wyciągnięta z moich głęboko już schowanych w głowie studenckich wspomnień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz