Wieki temu moja przyjaciółka spytała mnie:
-A co by było gdybyś miał chłopaka, który nazywałby się tak samo jak ty?
Zaśmiałem się i odbąknąłem, że nic by nie było.
Po tej sytuacji nawet chciałem, aby mój przyszły Mąż miał tak samo na imię. Po pierwsze byłoby to unikalne, po drugie byłoby zabawne, a po trzecie rodzicom i teściom byłoby łatwiej przyzwyczaić się do nowego syna.
Swojego imienia bardzo nie lubiłem będąc dzieckiem, w liceum polubiłem je na tyle, że wszędzie się podpisywałem (koniec zeszytu był pełen moich autografów). Nawyk został, nadal uwielbiam się podpisywać gdzie tylko mogę. W pracy na całe szczęście dziennie muszę przynajmniej sześć podpisów złożyć, więc czuję się spełniony.
W woli wyjaśnienia, mój facet nie nazywa się tak samo jak ja. Nawet innych Patów Własnegolosu w moim otoczeniu nie ma.
We wtorek spotkanie z kolegą udane, poszliśmy na Stare Miasto, wypiliśmy po piwie, poza tym było dosyć ciepło, więc przyjemnie się chodziło. Kibicuję mu ze znalezieniem faceta. Jest sam, był w trzech dłuższych związkach. Z dwoma byłymi ma kontakt, nawet widział się w niedzielę z jednym z nich. Wiem, że chciałby być z kimś, ale z tego co mi opowiada, wszystkim (większości?!) chodzi o seks. No dobrze, seks jest zajebiście przyjemny, to łaskotanie w kutasie, ta chwila przyjemności. A potem się spuszczamy i powietrze z nas schodzi i klniemy pod nosem, że nie tego szukamy, że byłoby miło się ustatkować, że świat jest przeciwko nam. Drogi kolego, nie znasz adresu tego bloga, ale jeżeli kiedyś Tobie go podam, i trafisz na ten post, wiedz, że równowaga w świecie jest i w końcu kiedyś będziesz w szczęśliwym związku.
Gdy się nudzę to przeglądam profile na kumpello. Patrzę na profile osób w "monogamicznym związku". I tutaj ludzi można podzielić na dwie grupy. Pierwsza: spokojni, normalni, żyjący swoim tempem szukający znajomych; oraz drudzy, których staż wynosi dwa dni i rozpisują się o miłości życia, o posiadania partnera na całe życie. Średnio po dwóch miesiącach znowu przeglądam profile według tego samego kryterium. Wiele z tych profili już nie jest jako "związek monogamiczny". Miłość ulotną jest?!
Wczoraj odwiedziłem przyjaciółkę, tą samą, która wieki temu zadała mi pytanie to z początku posta. Mieszka z mężem pod Warszawą, mają 9 miesięcznego synka. Jeszcze za czasów liceum obiecaliśmy sobie, że jak urodzi się im dziewczynka, to będę ojcem chrzestnym. Pierwszy urodził się chłopiec. Jednak wczoraj dowiedziałem się, że owa przyjaciółka jest w kolejnej ciąży. Owszem, zawsze mówiła, że chce mieć dużą rodzinę, ale nie wiedziałem, że z taka prędkością chce ją zdobyć. Póki co trwa oczekiwanie czy będzie to dziewczynka, czy kolejny syn. Jedną córkę (chrzestną) już mam, chce jeszcze jedną i basta. Dwójką dzieci to i tak dużo, a i tak rodzicielstwo (nawet takie chrzestne) mnie nieco straszy. Instynktu ojcowskiego nie mam, macierzyńskiego również nie, więc boję się dzieci, mimo, że mam jakimś cudem do niech podejście i zawsze lgną do mnie. Wczoraj mały bobas był zauroczony moją broda (dwa tygodnie się nie goliłem), cały czas ją głaskał.
No właśnie, z kobietami z mojego otoczenia i moją brodą jest tak, że one niechętnie na takie brody przystają. "Zgól ją" - nawołują jak jeden mąż. Z kolei Panowie są na "tak", mówią, że fajnie wyglądam, że podoba im się moja gęsta (bardziej gęste włosy mam na dupie niż na brodzie) broda. No i ja wiem co mam robić. Bo zdanie kobiet jakoś nie działa na mnie zachęcająco, wolę dogodzić kolegom. Broda zostaje, nie zgolę jej. Panie z lękiem w oczach i głosie podchodzą do tematu brody u mężczyzn. Może to strach przed podrapaniem podczas pocałunku, a może boją się, ze jak facet ma zarost to podrapie im piczkę (zawsze mam problem z nazwaniem tego "łona"). Dla mnie to argument bezwartościowy. Bo owszem, podczas rimmingu, gdy brodaty facet liże ci dupę, to łaskocze a czasami zadrapie, ale przynajmniej wiesz, że jest ona w rękach samca a nie kobiety. Wystarczająco, my geje, mamy z kobiet, aby jeszcze brody sobie odmawiać (!oczywiście panowie bez zarostu też są seksowni!).
Wstałem o 8, poszedłem po zakupy na śniadanie dla mojego faceta. Miał na 12 do pracy, więc bardzo chętnie poszedłem po coś świeżego na dzień dobry. Poza tym lubię podawać śniadanie do łóżka, lubię skakać wokół mojego Męża, mimo, że czasami mnie doprowadza do białej gorączki.
Plany na dzisiaj:
-zwalić sobie,
-nastawić pranie,
-przejrzeć dokumenty do pracy - sobota zbliża się wielkimi krokami :(
-zwalić sobie,
-znaleźć na kumpello chłopaka z autobusu 527,
-zadzwonić do mamy,
-zrobić sobie maseczkę na twarz i oczy (może jeszcze jest nadzieja, aby być przystojnym),
-odkurzyć, bo potrącam się o kurz w mieszkaniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz