środa, 27 kwietnia 2016

Urlop - ciąg dalszy.

I gdzie tu jakieś prawa fizyki, gdzie chemia i alchemia oraz siły międzygwiezdne. Czas podczas urlopu przyspiesza i to sprawdzone, potwierdzone, udokumentowane. No cholera, już mamy środę, wieczór, a ja czuję, że chcę więcej i więcej. Wolnego, rzecz jasna.

Jutro muszę pojawić się w pracy. Moje pojawienie będzie trwało 6 godzin, niestety, ale takie są uroki mojego stanowiska. Po wszystkim małe zakupy obuwnicze z moim facetem. Aby pogoda była choć odrobinę lepsza.

Dzisiaj padał nad Warszawą deszcz, zrobiło się zimno, ale i tak dzień był potrzebny.

No i w taki dzień seks w kuchni, na blacie, w między czasie gdy robi się śniadanie, jest przyjemniejszy, bo jest półmrok a pośladki i kutas są ciepłe i od razu robi się przyjemniej przy zbliżeniu. 

Lecę korzystać dalej z uroków urlopowo-zaległych podczas oglądania seriali z moim facetem.

Dłuższe refleksje, skupienie na twarzy i w tekstach będzie, ale bliżej dnia zero - powrotu do pracy. Póki co w głowie mam tylko seks, kutasy, żarcie i dobre filmy.


AMEN.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz