Spieprzyłem kwestię mojego bloga. Był, byli czytelnicy, a ja za robotą nie miałem jak znaleźć chwili by coś napisać. Może dlatego, że lubię długie teksty, krótkie to nie ja, ja dużo chcę powiedzieć...
Przyszedł urlop i też zjebałem. Tyle wolnego i jeden post. Plany były inne. Zrezygnowałem z używania komputera, pisanie postów na telefonie mnie męczy, więc nic nie napisałem...
Urlop... 3 tygodnie wolności. 21 dni bez ludzi w koło, którzy zawracają Ci dupę. Zostały mi jeszcze cztery. Co to cztery do tych 17, które minęły. Przyznaję, taki długi urlop pozwala odpocząć. Zregenerowałem się. Jest mi dobrze, sypiam też nieźle, nie śni mi się praca, haseł zapomniałem do wszystkiego. O to chyba chodziło.
Pierwszego lipca o 9 rano postawiłem nogę na dworcu wschodnim, urlop przeniósł się do Warszawy. Pogoda bardzo dobra, mnóstwo czasu! Początek był trudny, ponieważ mój facet też miał kilka dni wolnego, ciągle się kłóciliśmy, ciągle było coś. W pewnym momencie mnie to przerosło. Pękłem. Pękłem przed Arturem. Wyrzuciłem wszystko co siedziało mi na sercu, żołądku, w głowie. Artur to jest taki facet, któremu ufam. Wiem, że zachowa wszystko dla siebie. Wiem, że nawet nie wydałby mnie przed moim facetem. Zdradziłem najczarniejsze myśli, z którymi się nie dzieliłem z nikim. Wysłuchał. Poczułem się lepiej.
Potem mój luby wrócił do pracy, powoli równowaga wróciła do normy. Jednak mamy obaj mocne charaktery, gdy jesteśmy za długo razem to dochodzi do spięć. Problem polega na tym, że mamy różne wizje na wspólny wolny czas. Kompromis... czasami nie mam na niego chęci.
Odpuściłem sobie spotykanie się ze znajomymi. Postanowiłem sobie, że urlop to czas dla mnie, nie muszę się z nikim widzieć. Ostatnie trzy dni były poświęcone na wyjścia z domu. Wczoraj Młody, przedwczoraj z moim facetem pojechaliśmy spotkać się z Twittermanem i jego facetem (najpierw knajpa a potem wylądowaliśmy u nich w mieszkaniu).
Dzisiaj ogarnął mnie po południu smutek. Ciężko za mną nadarzyć. Wpadłem w kompleksy. Ja naprawdę mam schizofrenię. Czasami myślę pozytywnie a potem dopada mnie lęk. I się blokuje.
Chciałem przeprosić wszystkich, którzy czytają (czytali) bloga za to, że go zaniedbałem. Chciałbym móc skupić się na nim, móc opisywać swoje życie geja, dzielić się przeżyciami. Artur mnie motywował do pisania. Chyba mu się udało, skoro zdecydowałem się napisać. Jednak nie obiecuję, że posty będą stale i często. Bardzo lubię to miejsce!
A teraz na koniec news, który jest dosyć ważny. Drugiego dnia urlopu poznałem chłopaka (pisałem dwa słowa o nim w poprzednim poście). Będę go nazywał tu Dziennikarzem. Od tamtego czerwcowego dnia piszemy bez przerwy codziennie, od świtu do późnej nocy (bez przerwy - dosłownie, już tyle dni!). Jesteśmy w podobnym wieku, pochodzimy podobnie ze wschodniej ściany, uwielbiamy muzykę, mamy bardzo podobne spojrzenie na życie, na świat. Tak skupiłem się na tej znajomości, że uzależniłem się od niej. Piszemy często na granicy, wymieniamy się zdjęciami. Pan Dziennikarz ma też faceta. Jak wróciłem do Warszawy to w pewnym momencie zadałem sobie pytanie: w jaką stronę to idzie. Zarówno jego, jak i mój facet się złościł, że wisimy na telefonie. Nie widzę w tym nic więcej jak przyjaźń, ale jednocześnie jestem zazdrosny, gdy nie piszemy bo spędza czas ze swoim facetem. Nie wiem jak to z jego strony jest, ale z mojej to jest olbrzymie zaangażowanie. Chcę uspokoić, nie zrobiłem nic na co nie dostałem zgody kiedyś podczas rozmowy z moim facetem. Bardzo go kocham i chcę być z nim. Jednak nigdy nie bylem w takiej sytuacji jak teraz. Mieszkamy w różnych dzielnicach. Jeszcze się nie widzieliśmy, ale po jego urlopie umówiliśmy się na alkohol. Ciekawe tylko czy mój i jego facet na to pozwolą...
Jestem stały w uczuciach, nie wyobrażam sobie rozstania z moim obecnym facetem, nadal dążę go nieskończonym uczuciem. Jednocześnie czuję się dziwnie (bardzo dobrze i pozytywnie) w nowej kumpelskiej relacji.
Podczas urlopu wyszalałem się z kasy, wydałem majątek na płyty. Nie schudłem, nie zrobiłem nic aby żyć zdrowiej. Chyba od jutra czas nastrajać się na powrót do pracy!
Licencja od męża może służyć za dyspensę i alibi, lecz nie wygląda to za dobrze (czytaj: bezpiecznie) - troszkę dużo emocji, z boku na te blogowe wynurzenia patrząc.
OdpowiedzUsuń"Nie rusz Patku tego kwiatka, róża kole - rzekła matka...";-)
Phi! Wszyscy czytelnicy już wykasowali Twojego bloga z ulubionych... Nie wiem czego oczekiwałeś po takiej zmowie milczenia?!
OdpowiedzUsuńA tak na serio, to pamiętaj, że Ty tu jesteś królem i możesz robić co chcesz :D Urlop jest potrzebny co jakiś czas, bo za dużo czasu marnujemy na pracę. A jak dochodzi do tego fakt, że praca jest stresująca, to już w ogóle trzeba czasem bezwarunkowo i kompletnie odpocząć.
Najczarniejszymi myślami też się dziel z facetem! Co to znaczy, że on o czymś nie wie... A co jeśli on ma takie same myśli? Albo inne, z którymi się z Tobą nie dzieli? A co jeśli nie ma się z kim podzielić? Wiem, że mogę teraz być lekko ignorancki, bo nie wiem tak naprawdę o co chodzi, ale kto wie - może tak na to nie patrzyłeś :)
Co do znajomości i fascynacji... Nie bój się ;) Znam Cię na tyle z tego bloga, żeby wiedzieć, że masz głowę na karku. Tak naprawdę fascynacja nową osobą jest naturalna, szczególnie, jeśli ktoś naprawdę jest fajny. A Wasi faceci niech nie robią z Was zakazanych owoców, bo po co takie ograniczenia :D
Pozdrawiam,
inny25
PS Teraz jak już mam konto na gmailu i normalny adres, to czy muszę wciąż się podpisywać jako inny25 czy to nieładnie zostawiać samo pożegnalne słowo typu "pozdrawiam"? :P
Hej Panie Ładny daj znać że żyjesz.Przez ten mur milczenia nawet ja się nie przegryzę.
OdpowiedzUsuńKornik
Spieprzyłeś 2
OdpowiedzUsuń